„Szubienicznik: Falsum et verum” - recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 17-03-2014 15:07 ()


Jacek Piekara ponownie udowodnił, że wciąż potrafi snuć zajmujące opowieści. W jaki sposób? Połączenie kryminalnej intrygi na dworze XVII-wiecznej szlachty z obyczajowymi gawędami i rozrysowaniem ciekawego tła historycznego stanowi przepis udanej lektury. Czy drugi tom bestsellera „Szubienicznik” jest zatem pozbawiony wad?

„Szubienicznik: Falsum et verum” zaczyna się w miejscu, w którym skończyła się pierwsza część trylogii. Swoisty detektyw w kontuszu, podstarości Jacek Zaremba, zostaje oskarżony o bestialskie zbrodnie. Przypisanie winy pada z ust jednego z krewkich szlachciców, Gideona Ligęzy. Konflikt słowny może wkrótce przerodzić się w zbrojną napaść i krwawą tragedię pod dachem...

...wielkopolskiego dworu stolnika Ligęzy, gdzie osadzona jest główna część akcji utworu. Szlacheckie domostwo gości również innych barwnych bohaterów. Każdy z nich – czy weźmiemy tu pod uwagę chociażby warchoła Komarnickiego czy czcigodnego pułkownika Sperlinga – nosi w sobie tragiczną tajemnicę z przeszłości. Rozwikłaniem zagadek ma zająć się właśnie Zaremba. Wszystkie dotychczasowe poszlaki wskazywały, że za zbrodniami i występkami może stać jedna i ta sama osoba. Pikanterii całości dodaje fakt, że goście Ligęzy otrzymali sfałszowane listy z zaproszeniami do dworu. Przez kogo? W jakim celu?

Ano właśnie! Enigmatyczność kontynuacji „Szubienicznika” może frustrować, ale z drugiej strony pobudzać do myślenia. Piekara wypracował strategię wyjątkowo nieśpiesznego prowadzenia akcji, stopniowo dozując informacje z przesłuchań i rozmów, jakimi ponownie poddawani są panowie ze stanu szlacheckiego. W rolę sprawiedliwych mężów prawa wcielają się Jacek Zaremba i Hieronim Ligęza, para, którą z powodzeniem można porównać do Sherlocka Holmesa i doktora Watsona, tyle, że w XVII-wiecznym wydaniu.

Literackich tropów i inspiracji poszukiwałbym także w książce „I nie było już nikogo” Agathy Christie. Podobnie jak i u brytyjskiej autorki, tak i u naszego powieściopisarza mamy do czynienia z sytuacją, w której bohaterów pozornie nic ze sobą nie łączy. Intuicja podpowiada mi jednak, że za grzechy przeszłości przyjdzie im już wkrótce słono zapłacić. Jeśli obrany przeze mnie szlak okaże się zwieść na manowce, to nie da się zaprzeczyć, że kameralność i sytuacyjność w przedstawieniu wydarzeń łączy dwa wspomniane wcześniej dzieła. Tajemnicze listy, morderstwa, tragiczne blizny z wydarzeń przeszłości... Dla mnie brzmi to bardzo znajomo.

Piekara w dalszym ciągu korzysta z wypracowanej wcześniej formuły opowieści szkatułkowej. Ciągłe przesłuchania gości mają charakter dygresji, anegdot, wspomnień. Słowem - mikropowieści. Nie ukrywam, że rozczulające są fragmenty poświęcone wiktoriom polskiego oręża w bitwie pod Wiedniem, pikantnym opisom damsko-męskich figli czy zwyczajnych gawęd o kulinariach i trunkach wszelakich.

Wielką wartością jest ponownie kreacja świata przedstawionego. Drobiazgowe opisy sarmackich uczt, oddanie realiów życia przeprowadzone jest w formie narracji stylizowanej na pisarstwo rodem z pamiętników Paska. Bogate, barokowe dialogi, wplatanie łaciński sentencji... to z jednej strony doskonały przykład zabawy formą, a z drugiej zaś swoisty hołd złożony takiej formie literatury. Wyrazić uznanie za takie pisanie, z ust mych, czynię to, mocium panie!

Niestety, książka „Szubienicznik: Falsum et verum” najsłabiej wypada pod aspektem budowania kryminalnej intrygi. Wiele niedomówień, duża przypadkowość, ograniczona wiedza, którą dysponujemy, w moim odczuciu nie pozwala czerpać należytej satysfakcji z rozwiązywania sprawy. W powieści pojawiła się co prawda pewna zagadkowa femma fatale, z którą należy wiązać nadzieje na dalsze uatrakcyjnienie akcji. Nie od dziś przecież wiadomo, że największe licho czaić się może pod skórą charakternej niewiasty...

Kolejne spotkanie z prozą Piekary, to tak jakby wizytacja u dobrze znanego, serdecznego przyjaciela. Jeśli znamy jego zalety (w tym przypadku sama kreacja świata, stylizacja na wydarzenia z epoki), to nie zważać będziemy na mankamenty (jak chociażby nieśpieszną, czasami wręcz monotonnie prowadzoną narrację). Ta literacka gawęda i przedstawienie barwnego życia polskiej szlachty dały mi sporo zadowolenia. Odwiedziny na wielkopolskim dworze Ligęzy pozostawiły po prawdzie pewien niedosyt, apetyt na kolejną część został jednak rozbudzony na nowo!

 

Tytuł: „Szubienicznik: Falsum et verum”

  • Autor: Jacek Piekara
  • Wydawnictwo: Otwarte
  • Data wydania: 13 Styczeń 2014
  • ISBN: 978-83-7515-298-2
  • Oprawa: miękka
  • Format: 136 x 205 mm
  • Liczba stron: 400
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Otwarte za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

  


comments powered by Disqus