Wywiad z Maciejem Żytowieckim

Autor: Krzysztof Księski Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 18-09-2011 23:20 ()


 

Krzysztof Księski: Na przełomie czerwca i lipca bieżącego roku ukazała się w sprzedaży Twoja debiutancka powieść „Mój prywatny demon”. Jak się czułeś, kiedy zobaczyłeś własną książkę na księgarskiej półce?

Maciej Żytowiecki: Powiem szczerze, że pierwsze, co zrobiłem, kiedy trafiłem na nią w księgarni, to wyciągnąłem telefon i strzeliłem fotkę, ażeby uwiecznić tę wiekopomną chwilę J

A co poczułem? Ulgę. Że to nareszcie się stało. Właściwie to moja czwarta powieść, z tymże pierwsza była do niczego, drugą napisałem tylko dla siebie, a trzecia nie nadaje się na debiut…

„Mój prywatny demon” jest określany w recenzjach jako hybryda – połączenie kryminału i urban fantasy. Zwykle dodaje się, że Twój tekst w udany sposób łączy obie konwencje. A jak Ty sam byś określił w kilku zdaniach swoją powieść?

Czarnym kryminałem z solidną porcją fantastyki, mam nadzieję zawierającym przyzwoitą porcję świeżych pomysłów. Chciałem stworzyć coś oryginalnego, umykającego schematom królującym na rynku książek fantastycznych, a przy tym trzymającego się pewnych ram charakterystycznych dla gatunku.

Skąd pomysł na umiejscowienie fabuły w USA lat trzydziestych odmienionych przez Czerwony Śnieg?

To było podczas wakacji. Przyjaciele, z którymi wybrałem się w podróż, wychodzili wieczorem na miasto. Miałem iść z nimi, ale poczułem, że lepiej zostać. Zasiadłem przy notatniku i przez cztery godziny zapisałem cały plan Demona. Później oczywiście doszły pewne zmiany, ale jakieś 80% pozostało. Wcześniej, od paru tygodni, chodziła za mną myśl, żeby napisać coś z akcją umiejscowioną w latach trzydziestych… kiedy zacząłem kreślić plan, kolejne pomysły pojawiały się, jeden za drugim. Zawsze tak jest. Pomysł rodzi pomysł.

Stworzyłeś bardzo charakterystyczną postać – Ezrę – detektywa po przejściach. Jakie były inspiracje przy kreowaniu tej postaci.

Humphrey Bogart, Clint Eastwood oraz kilka z moich paskudniejszych cech charakteru. Ot, cały Ezra.

Dlaczego warto przeczytać Twoją książkę?

„Mój prywatny demon” jest hybrydą kryminału noir, urban fantasy i horroru. Akcja z każdą kolejną stroną nabiera tempa, dialogi skrzą sarkazmem, a pomysł goni pomysł. Dodatkowo ukrytych jest sporo smaczków dla uważnego czytelnika.

Mamy oto policyjnego detektywa pracującego w mieście bardzo przypominającym Chicago końca lat trzydziestych. Kawał skurczybyka z niego, wiele zła zdążył uczynić w życiu, za co jednak przyszło i wciąż przychodzi mu płacić.

Kilka miesięcy przed wydarzeniami opisanymi w książce zagnieździł się w Ezrze pewien byt. Zmienia on nawyki mężczyzny, usiłuje wpływać na jego postępowanie, a na dodatek jest czymś całkiem z innej bajki. Czymś, czego jeszcze na naszej planecie nie było.

Ezra musi rozwiązać sprawę, która może okazać się najważniejsza w historii miasta. Na dodatek po miesiącach milczenia, postanawia o sobie przypomnieć siedzący w jego wnętrzu stwór.

Nad czym teraz pracujesz? Czy możemy spodziewać się opowieści o dalszych przygodach Ezry?

Drugą część przygód Ezry już ukończyłem. Zanosi się, że będzie lepsza od „jedynki”… Obecnie szlifuję tekst. Szacuję, że potrzeba mi jeszcze miesiąca, żeby wszystko dopieścić.

Kiedy skończę z poprawkami, zabiorę się za kolejne teksty.

A co z innymi projektami? Masz jakieś pomysły?

Z końcem października zaczynam pracę nad kolejnymi projektami. Zamierzam pisać równolegle dwie powieści. Plany fabuł mam już ukończone.

Pierwsza historia nawiązuje do opowiadania, które powinno się ukazać z końcem roku w jednym z czasopism poświęconych fantastyce. Rzecz będzie mieć miejsce w świecie zmarłych, nakładającym się na świat rzeczywisty. Główny bohater potępiony za życia, próbuje odnaleźć spokój. Potrzebuje do tego poznać własną przeszłość, gdyż pamięć została mu odebrana przez wyższe istoty. Więcej szczegółów w opowiadaniu J

Druga powieść będzie z gatunku, który ochrzciłem mianem fantastyki sensacyjnej. Historia człowieka, który, jeśli zostanie zabity, zmartwychwstaje po trzech dniach w innym ciele. Akcja toczy się równolegle w latach 40-tych i 80-tych ubiegłego wieku. Będą faszyści, szaleni naukowcy i szalona wiedźma, zdolności paranormalne oraz wątek miłosny.

Przejdźmy do początków. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z fantastyką. Jak doszło do tego, że zacząłeś pisać?

No cóż. Zacząłem jakoś w podstawówce, ale szybko mi przeszło. Później był okres fascynacji w liceum… I znowu długa przerwa. Dopiero po studiach zacząłem pisać więcej.

Co zafascynowało Cię w fantastyce? Co najbardziej w niej cenisz?

Zawsze bardziej imponowały mi historie pisane „z głowy” niż te kurczowo trzymające się realiów albo źródeł. W końcu czytanie (i pisanie) to zabawa, ćwiczenie dla wyobraźni, a o tym, co za oknem, chcemy zapomnieć.

Jakie książki, filmy wpłynęły na Ciebie najbardziej?

Pierwszą powieścią, jaką przeczytałem był „Tarzan wśród małp”, którego do dzisiaj mile wspominam.

Obecnie bardzo cenię prozę Neila Gaimana, Dicka, Wolfe’a, McCarthego. Długo by wymieniać. Jeśli miałbym stworzyć ranking najlepszych powieści, jakie miałem zaszczyt przeczytać, myślę, że na podium na pewno znalazłby się „Krwawy południk” Cormacka McCarthego oraz „Akwaforta” K.J. Bishop. Do czytania poezji nie nadaję się, ale mogę polecić jednego autora, który pisze prosto do mojej duszy – to Walt Whitman, prawdziwy geniusz.

Jeśli chodzi o filmy, uwielbiam tetralogię Phantasm, serię Tetsuo, „Nagi lunch” czy „Six-string samurai” z nowszych. Wszelkie kino klasy B oraz Jarmusha i braci Coen.

Czym zamierzasz zaskoczyć czytelników w najbliższej przyszłości?

W najbliższych miesiącach (odpukać) powinny się ukazać moje opowiadania w Esensji i SFFiH. Liczę, że to nie koniec, jednak za wcześnie żeby coś więcej zdradzać. A później… Mam nadzieję, że druga część przygód Ezry i dalsze rzeczy. Trzymajcie kciuki J

Będziemy trzymać. Dzięki za rozmowę i powodzenia!

 

Maciej Żytowiecki - urodzony w drugiej połowie lipca 1979 roku, w Gdyni. Kolekcjoner opowieści, wytrwały słuchacz i obserwator.

Kocha literaturę, marzenia i życie, chociaż to trudna miłość.

Lubi dobrą muzykę, dobre i niedobre filmy, przygody i ciekawe podróże oraz kilka innych rzeczy, których nie wymieni.

Pisał od zawsze, wcześniej niewiele, obecnie całkiem dużo.

Inspiracje czerpie z filmów klasy B (lub gorszych), z codzienności, z książek, komiksów i z brzydkich budowli zeszłej epoki, z ludzi, zwierząt i przedmiotów... Chyba z wszystkiego, z czego czerpać można, a co później układa się w całość. Podstawa to chłonąć, chłonąć, chłonąć...

Ulubione gatunki literackie, w których pisze, to urban fantasy, horror, kryminał. Oraz wszelkie możliwe ich kombinacje.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...