Terry Pratchett "W północ się odzieję" - recenzja

Autor: Wandalia Redaktor: Kilm

Dodane: 08-08-2011 12:59 ()


To już kolejna książka Terry'ego Pratchetta opisująca losy Tiffany Obolałej. Po raz pierwszy spotkaliśmy się z tą małoletnią czarownicą na kartach powieści Wolni Ciutludzie, gdzie stanęła do walki z okrutną Królową Elfów uzbrojona jedynie w patelnię oraz zastęp Nac Mac Feeglów. W Kapeluszu pełnym nieba jedenastoletnia Tiffany szlifowała swoje czarodziejskie umiejętności oraz walczyła z pasożytniczym współżyczem, który pragnął zawładnąć jej umysłem. W powieści Zimistrz, jako trzynastoletnia adeptka magii, pokonała ducha zimy atakującego jej krainę – Kredę. Tym razem na drodze dorastającej wiedźmy stanie kolejny, równie niebezpieczny przeciwnik, będący ucieleśnieniem czystej nienawiści. Jak wyglądałby Świat Dysku, gdyby rozpętały się na nim polowania na czarownice? Cóż, to nie jest średniowieczna Ziemia. Tutaj wiedźmy mają do dyspozycji prawdziwą magię, szwadron gotowych na wszystko, niebieskich wojowników (co z tego że niewielkich?), a przede wszystkim niezawodną „głowologię”.

Tiffany (we wcześniejszych tłumaczeniach nosząca imię Akwila Dokuczliwa) ma już szesnaście lat i według prawa Kredy jest dorosłą osobą. Jako uznana w środowisku czarownica pracuje ciężko na rzecz społeczności wykonując zadania mające niewiele wspólnego z magią. Troszczy się o najstarszych mieszkańców krainy, opiekuje chorymi, przyjmuje na świat dzieci i próbuje utrzymać w ryzach szalonych Nac Mac Feeglów. Nie jest łatwo być prawdziwą czarownicą, kiedy jest się nastolatką. Szczególnie przytłaczające może być powszechnie panujące przekonanie, że wiedźmy nie miewają „momentów miłosnych”. Tak w ogóle, całe to czarownictwo sprowadza się do ciężkiej pracy i notorycznych braków snu. Czy w takich warunkach można stanąć do walki na śmierć i życie? Można i nawet trzeba, bo w rękach Tiffany leży przyszłość całego Świata Dysku.

Okazuje się bowiem, że to nasza mała bohaterka obudziła pradawne zło, w postaci potępionej duszy sławnego łowcy czarownic z zamierzchłej przeszłości. Przebiegły jest okrutnym duchem potrafiący przejąć władzę nad ciałem swojej ofiary. Gdziekolwiek się pojawi roztacza wokół siebie aurę nienawiści, wpływającej na zachowanie ludzi. Pod jego destrukcyjnym wpływem ożywają stare legendy o złych czarownicach rzucających na ludzi klątwy i mordujących niemowlęta. Nagle okazuje się, że spiczasty kapelusz nie tylko nie jest gwarantem szacunku, ale może okazać się źródłem poważnych kłopotów. Tiffany musi poradzić sobie sama, bo szukanie pomocy u pozostałych czarownic mogłoby jedynie podważyć jej wiarygodność. Niemniej jednak w odpowiednim momencie pojawią się znane nam postaci: babcia Weatherwax, Niania Ogg, oraz zaślubiona królowi Lancre Magrat Garlick. Ich zadaniem będzie utrzymać należyty porządek i zrobić to, co należy, a nie to, co jest miłe. Na tym w końcu polega bycie czarownicą!

Akcja powieści posuwa się do przodu z szybkością torpedy, przenosząc się z zielonych wzgórz Kredy do Ank-Morkpork, pewnej starej rezydencji i wreszcie do zamczyska barona. Towarzyszymy bohaterom w ich wędrówkach, nie mogąc wyjść z podziwu nad pomysłowością Pratchetta. Poznamy zasady funkcjonowania prostej społeczności Kredy, zwiedzimy nowoczesny Ank-Morkporski areszt i będziemy mieli możliwość obserwować szalone wyczyny Nac Mac Feeglów w pewnej gospodzie.

Myślę, że nie jestem jedyną osobą, którą Pratchett tak bardzo zaskoczył. Przyzwyczaiłam się już, że z biegiem czasu jego powieści stawały się coraz mniej śmiesznie, a coraz bardziej poważne i „życiowe”. Niemniej jednak rozdział drugi książki, p.t. Kocia muzyka wywołać może u nieprzygotowanego czytelnika prawdziwy wstrząs. To już można zakwalifikować prawie do dark fantasy z elementami powieści psychologicznej.

Osoby szukające rozrywki łatwej i przyjemnej prawdopodobnie nie zachwycą się tą książką. Zbyt dużo tu trudnych tematów i rozterek moralnych typowych dla dorastających „wybrańców losu”. Różnica jest taka, że Pratchett potrafi o tym opowiedzieć w sposób całkowicie wiarygodny, bez skrótów i ubarwień charakterystycznych dla innych autorów powieści dla młodzieży. Tiffany mimo swoich szesnastu lat zachowuje się w sposób zbyt dorosły i staje wobec trudności, które nawet dla słynnej babci Weatherwax byłyby poważnym wyzwaniem. Naznaczona przez los dziewczyna, dojrzewa w tempie przyspieszonym, bo tylko w ten sposób może wyjść cało z opresji.

Czy nasza bohaterka otrzyma w końcu prawo, aby „odziać się w północ”, czyli w przysługującą każdej prawdziwej czarownicy czerń? O tym musicie przekonać się sami.

Korekta: Kilm

Tytuł: W północ się odzieję

Tytuł oryginału: I shall wear midnight

Seria: Świat Dysku

Autor: Terry Pratchet

Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa

Wydawca: Prószyński i S-ka

Data wydania: 17 maja 2011

Liczba stron: 302

ISBN-13: 978-83-7648-709-0

Oprawa: miękka

Format: 14,2x20,2 cm

Cena: 29,90 zł

 

Dziękujemy Wydawnictwu Prószyński i S-ka za przesłanie egzemplarza do recenzji. 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...