"Szturmowcy śmierci" - recenzja

Autor: Jakub "Shonsu" Barański Redaktor: Raven

Dodane: 26-03-2010 11:17 ()


Szturmowcy śmierci to powieść, która miała chyba jedną z największych promocji, jeżeli chodzi o książki spod znaku „Star Wars”. Oczywiście, jeśli mówimy o zamkniętej całości, a nie projektach typu Shadows od the Empire, czy The Force Unleashed.

Pomysł horroru w świecie gwiezdnej sagi elektryzował od samego początku. Jak to? Zombie w odległej galaktyce?! Na początku fanów czekał mały szok, ale potem apetyty zostały rozbudzone. Tak! To może być coś nowego, ciekawego, interesującego, a przede wszystkim innego od typowej literatury „Star Wars”. Mnie na samym początku zachwyciła okładka powieści. Zakrwawiony hełm szturmowca zawieszony na łańcuchu. Niby niewiele, a jednak ile w tym klimatu!

Atmosferę oczekiwania podsycały różna akcje reklamowe organizowane przez wydawnictwo i Joe Schreibera – autora powieści. Nowością, jeżeli idzie o gwiezdno-wojenne pozycje, było na przykład zaprezentowanie pewnego rodzaju ścieżki dźwiękowej do książki. Autor przedstawił na swoim blogu listę utworów muzycznych, które towarzyszyły mu przy pisaniu. Płytki z tą muzyką były nawet rozdawane na ubiegłorocznym nowojorskim ComicConie. Zresztą spójrzcie sami na listę kawałków:

  • John Williams - 20th Century Fox Fanfare with CinemaScope Extension
  • Gov't Mule - 30 Days in the Hole
  • Paul Weller - Call Me Number Five
  • Wendy Carlos - Theme from The Shining
  • Pixies - Gouge Away
  • Coldplay - Death and All His Friends
  • Rob Zombie - Superbeast
  • Tool - Bottom
  • Beck - Emergency Exit
  • Johnny Cash - Hurt
  • Robert Plant and Allison Krauss - Please Read the Letter

Z innych ciekawych akcji promujących Szturmowców śmierci trzeba też wymienić konkurs na trailer książki. Zwycięskie filmiki znajdziecie – w tym miejscu. Był również zorganizowany przez oficjalną stronę Star Wars tydzień zombie, wysyp klimatycznych grafik i wiele innych. Promocja była niesamowita, a jak wyszło?

Na początku polskiej publikacji Szturmowców śmierci wydawca umieścił krótką historię galaktyki. Tekst, który został opracowany przez Andrzeja Syrzyckiego, był już wcześniej dodawany do pozycji z cyklu „Star Wars”. O ile jednak ma to sens w długich seriach, takich jak Dziedzictwo Mocy, to w powieści Schreibera nie jest zbyt przydatny i moim zdaniem znalazł się w niej trochę na siłę. Niby miły gest w stronę czytelnika, ale akurat w tym przypadku niepotrzebny.

Pierwszym zaskoczeniem była dla mnie zamieszczona na początku książki lista bohaterów. Oto między kilkoma nieznanymi jeszcze fanom nazwiskami znaleźli się Han Solo i Chewbacca. No i jak to? Miał być horror i zombiaki, a tu znów starzy, dobrze znani przemytnicy… Na szczęście potem okazuje się, że nie grają oni pierwszych skrzypiec, a są po prostu ciekawym dodatkiem. Osobiście wolałbym, żeby w historiach kluczowych dla Gwiezdnych wojen, nie pojawiały się nagle takie kwiatki, ale też w tym przypadku bardzo narzekał nie będę. Z drugiej strony bohaterowie ci w pewien sposób podkreślają, że to jednak wciąż Gwiezdne wojny, a nie tylko horror zombie.

Sama historia i stylistyka Szturmowców śmierci najbardziej przypomina mi filmowe horrory klasy B z ubiegłego wieku. Są zombiaki, jest fajnie, ale pewne rzeczy trzeba potraktować z przymrużeniem oka lub też po prostu podobne produkcje lubić. Dlatego nie spodziewajcie się wybitnej fabuły. Na opuszczony imperialny niszczyciel trafia przypadkiem więzienna barka z kilkoma wzbudzającymi sympatię bohaterami i bandą rzezimieszków. Potem tajemniczy wirus i choroba, masowe zgony i pojawiający się nagle wspaniały Han Solo… a i trupy, dużo, dużo trupów. Tak wiele śmierci ukazanej w książce to pewnego rodzaju nowość w Gwiezdnych wojnach, ale w końcu tytuł i konwencja zobowiązują.

Zawiedzeni mogą poczuć się wszyscy, którzy oczekiwali poważnego horroru. Książki, która czytana wieczorem nastraszy i sprowadzi senne koszmary. Szturmowcy śmierci to zdecydowanie nie to, ale też chyba nie do końca tym być mieli. Ot ciekawostka, która zawitała do uniwersum Lucasa. Warto zauważyć, że Schreiber pracuje już nad kolejnym horrorem „Star Wars”, więc zapewne powieść przyjęła się całkiem nieźle. Można jeszcze ponarzekać na małą objętość i stosunkowo wysoką cenę książki, ale to niestety ostatnio reguła. Pozostaje nam mieć nadzieję, że coś się zmieni.

Generalnie uważam, że Szturmowców warto przeczytać. Może zbyt wiele nie wnoszą do sagi, może momentami to jednak bardziej horror zombie niż „Star Wars”, i może więcej tam kiczu niż straszenia. Z drugiej strony to miła odskocznia od długich serii, znanych i niestety często powielanych schematów i typowych Gwiezdnych wojen. To lekka i całkiem przyjemna lektura, która nie wymaga od czytelnika zbyt wiele myślenia. Zachęcam do czytania i pamiętajcie, że śmierć to dopiero początek…

 

Tytuł: SZTURMOWCY ŚMIERCI

Autor: Joe Schreiber

256 str., broszura

format 123 x 190,

EAN 9788324135899

data wydania: styczeń 2010

cena det. 29,80 zł


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...