"Droga do szczęścia" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 21-02-2009 17:18 ()


Sam Mendes, po raz kolejny zabiera nas na amerykańskie przedmieścia, pełne bólu, kłamstwa i przeróżnych masek. Noszą je ludzie, którzy tylko pozornie wiodą wyidealizowane życie. Ich droga do szczęścia to tylko fasada, kryjąca wszystkie najgorsze koszmary amerykańskiego snu.

Mendes nie boi się obalać mity, jak również odrzucać idee propagowane przez fabrykę snów. Potrafi patrzeć na ludzkie życie z należytym dystansem i chłodną kalkulacją. Bohaterowie jego najnowszego dzieła - April i Frank Wheelerowie to idealna para – tak przynajmniej sądzą ich sąsiedzi, a także zapatrzona w nich agentka nieruchomości, od której kupili wymarzony dom. Dla wszystkich są przykładem doskonałej, wręcz modelowej rodziny. Autor konfrontuje ze sobą dwa oblicza związku Wheelerów, dokonując porównania – jakże szczerego i realnego.

W krótkiej retrospekcji widzimy młodych ludzi, przed którymi rysuje się świetlana przyszłość pełna rozmaitych planów i marzeń do ziszczenia. Za moment reżyser serwuje nam ostrą kłótnię pary, aby dobitnie podkreślić, w co przemienia się brak urzeczywistnienia ich marzeń. Poza stekiem wyzwisk i krzyków nie pozostaje nic. Miłość ustępuje miejsca zdradzie, marzenia - powszechności i pustce, a ambicje zmieniają się w niezrealizowane plany i przekonanie, że w życiu nie osiągnęło się niczego wartościowego. Ale Mendes nie skazuje swoich bohaterów na piekielny niebyt od razu. Daje iskierkę nadziei, która tli się w sercach dawnych kochanków. Wyjazd do Paryża ma im zrekompensować wszystkie troski i problemy, pomóc wybić się z szarej codzienności. Jest ich planem na nowe życie, a stare pragną pozostawić jak najdalej w tyle.

Autor poprzez historię Wheelerów stara się zdyskredytować mit amerykańskiego snu, odsłaniając bolesną prawdę. Można powiedzieć – przecież on opiera wszystko na przykładzie jednej pary. Nic bardziej mylnego. Jeżeli dokładnie przyjrzymy się bohaterom to wszyscy postrzegają Wheelerów jako ideał i starają się do nich upodobnić. Obserwujemy kumpli Franka z pracy, ich przyjaciół czy rodzinę agentki nieruchomości. Tylko z pozoru każde z nich jest inne, a w rzeczywistości wszyscy są uwięzieni w osobistych pułapkach. Różnica polega na tym, że Wheelerowie o swoich problemach mówią głośną i są przekonani, że dokonają niemożliwego – zrealizują cel życia. Wydawać by się mogło, że jedyną osobą zdającą sobie sprawę z beznadziejności całej sytuacji, nie tylko Wheelerów, ale  i pozostałych mieszkańców sennej okolicy, jest syn agentki nieruchomości, John – pensjonariusz zakładu psychiatrycznego. W tym całym dramacie, jedynie on - wariat - trzeźwo myśli, a jego bezpośrednie i szczere osądy rzeczywistości są bolesną i prawdziwą definicją amerykańskiego snu. To poprzez jego słowa Mendes demaskuje wszystkie kłamstwa i pozory.

„Droga do szczęścia” nie nastraja optymizmem, wręcz przeciwnie jest filmem smutnym. Mendes wybija się ponad schematy prezentując nie tylko prywatne piekło Wheelerów, ale również, nie po raz pierwszy, mówi o tolerancji czy aborcji. Dokonuje trafnej, a zarazem niezwykle skrupulatnej analizy zachowań ludzkich. Na przykładzie Wheelerów mamy pokazany krzyk ku wolności, szaleńczą walkę właśnie o spełnienie się amerykańskiego snu, postrzeganego przez autora jako epoki stagnacji, więzienia przeciętności i beznadziejności. Dla podkreślenia kontrastu twórca „Drogi do zatracenia” pokazuje rodzinę Campbellów, w której wszystkie emocje, pragnienia i prawdziwe uczucia są tłumione głęboko w umysłach ludzi. Oni reprezentują sobą uporczywe trzymanie się konwenansów i zasad, a ich twarze wykrzywiają się w grymasie kłamstwa, kiedy co innego mówią niż myślą.

Decydującą rolę w filmie odgrywają główni aktorzy. Leonardo DiCaprio wcielający się w Franka – mającego ambicje, ale niepotrafiącego dokładnie określić, czego naprawdę pragnie od życia oraz bardziej zdecydowanej i gotowej na wszystko April – w tej kreacji rewelacyjna Kate Winslet. Aktorka gra typową gospodynię domową starającą się zrealizować marzenia lat młodzieńczych. Postać stworzona przez brytyjkę, prywatnie żonę reżysera, dominuje w tym obrazie. Jej gesty, mimika, sama gra stoją na najwyższym poziomie aż odnosi się wrażenie, że to jej prawdziwe życie. Aktorka miała niełatwe zadanie pokazania kobiety dążącej do celu ukrywającej się często za różnymi pozami. Winslet udało się uprawdopodobnić swoją rolę do tego stopnia, iż od jej postaci wieje groza. Mimo niewinnego  i szczerego uśmiechu na twarzy, co chwila można się spodziewać gwałtownego wybuchu furii. Jej stany emocjonalne zmieniają się tak szybko i tak płynnie, że w tym przypadku mamy do czynienia z występem na oskarowym poziomie. Tandem aktorski uzupełnia natarczywa agentka nieruchomości – Kathy Bates, a także świetny w roli drugoplanowej Michael Shannon jako jej niespełna rozumu syn. Aktorsko „Droga do szczęścia” prezentuje się na najwyższym poziomie, a każdy zauważy, że trzy główne role przypadły w udziale bohaterom „Titanica”.

Dzieło Sama Mendesa to przygnębiający, a także niezwykle realny obraz ówczesnej epoki. To jedna z najważniejszych produkcji tego roku, która nawiązuje do zeszłorocznych produkcji „Aż poleje się krew” i „To nie jest kraj dla starych ludzi”. Jeżeli przypadło wam do gustu „American Beauty” to „Droga do szczęścia” również pozostanie na długo w waszej pamięci.

 8/10

Tytuł: "Droga do szczęścia"

Reżyseria: Sam Mendes    

Scenariusz: Justin Haythe     

Obsada:

  • Kate Winslet
  • Leonardo DiCaprio
  • Kathy Bates 
  • Michael Shannon
  • David Harbour   
  • Zoe Kazan

Muzyka: Thomas Newman    

Zdjęcia: Roger Deakins    

Montaż: Tariq Anwar

Kostiumy: Albert Wolsky

Czas trwania: 118 minut

 

 Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...