Wolsung: The Boardgame - recenzja

Autor: Krzysztof "Krzyś-Miś" Księski Redaktor: kwiatosz

Dodane: 26-11-2008 11:35 ()


Polska grami planszowymi stoi. Już nie tylko sprowadzane są tytuły zagraniczne, ale wydawane są ich polskie wersje językowe oraz, co najważniejsze, pojawiają się dobre, rodzime produkty. Na lidera wśród wydawców polskich gier planszowych wyrasta krakowskie wydawnictwo Kuźnia Gier. Po bardzo udanych „Rice Wars" w ręce miłośników planszówek trafił kolejny tytuł - „Wolsung: The Boardgame", którego premiera miała miejsce na targach w Essen w październiku 2008 roku.

Produkcja gry trwała bardzo krótko, zwłaszcza jak na grę planszową. Jednak sam tytuł - „Wolsung" znany jest od dobrych paru lat, szczególnie fanom gier fabularnych. To projekt systemu osadzonego w świecie przypominającym nasze uniwersum z XIX stulecia, ale z mocnym dodaniem doń wielu fantastycznych elementów: innych ras, magicznych wynalazków parowych itp. Ten steampunkowy klimat spotkał się z ogromnym zainteresowaniem graczy w całym kraju, a system wreszcie po latach oczekiwań ma ukazać się w pierwszym półroczu 2009 roku. Aby jednak skrócić ten okres, Kuźnia Gier oddała w nasze ręce grę planszową wprowadzającą nas do wolsungowego świata.

Gra wydana jest na bardzo dobrym poziomie. Duże, kwadratowe pudełko kryje w sobie zestaw kilkudziesięciu kart, ponad sto krążków i sześcianów z drewna, cztery plansze dla graczy oraz niedużą planszę zbliżoną do formatu A3. Do tego dochodzą trzy sześcienne pudełka (tzw. kombinaty), plastikowa wypraska i instrukcja w języku polskim, angielskim i niemieckim. Wszystko wykonane bardzo dobrze na wysokim, europejskim poziomie. Biorąc grę do ręki, gdyby nie polskie napisy, pomyślałbym, że to jedna z niemieckich albo amerykańskich produkcji. Jak dla mnie to chyba najlepiej wydana polska gra planszowa, z jaką miałem styczność.

Jednak strona estetyczna miejscami nawet przebija bardzo dobry poziom wykonania. Pudełko, grafiki na kartach oraz część grafik na planszy są rewelacyjne. Znakomicie narysowane świetnie wprowadzają w steampunkowy klimat Wolsunga. Jedynym, do czego miałbym zastrzeżenia, to projekt planszy. Wydaje mi się ona nieco zbyt mała, a poszczególne na niej elementy poupychane. Z tego powodu nie ma w całości oddechu, zaś aspekt praktyczny (na planszy kładzionych jest sporo surowców, które następnie gracze zbierają) nieco przytłumia estetyczny. Jednak to niewielki minus. Wartym za to podkreśleniem w kwestii planszy jest to, iż z drugiej strony wydawca zamieścił kolorową mapę wolsungowego uniwersum, która do samej gry się nie przydaje, ale pozwala lepiej zrozumieć świat, poczuć jego nastrój oraz uświadomić sobie, że poszczególne symbole w grze mają głębszy sens.

Gra przeznaczona jest dla 2 - 4 graczy i trwa od pół do półtorej godziny. Każdy z graczy jest wystawcą na wielkiej światowej wystawie wynalazków. Aby jak najlepiej się zaprezentować, stara się konstruować w swoim warsztacie pomysłowe konstrukcje. Może budować cztery rodzaje urządzeń (golemy, paromobile, sterowce i lokomotywy) powiązanych z czterema najpotężniejszymi państwami (Akwitania, Alfheim, Morgowia, Wotania) Wolsunga. Każdy z wynalazków punktowany jest od 1 do 4 punktów, a żeby go zbudować, potrzeba różnych kombinacji spośród czterech zasobów: szkła, żelaza, węgla i drewna. Piąty - złoto - służy przede wszystkim ulepszaniu warsztatu, pomaga jednak także czasem w budowaniu konstrukcji na wystawę.

Gra rozgrywa się na dystansie 25 (2 i 3 graczy) lub 29 tur. Tury podzielone są na zwykłe oraz produkcyjne. Podczas tych pierwszych wysyłamy tylko naszych pracowników do kombinatów po surowce. W tym celu wrzucamy ich do trzech kombinatów w dowolnej kolejności i ilości, oczywiście nie przekraczając liczby aktualnie posiadanych. Przypomina to nieco wrzucanie caballeros do castillo w „El Grande". Z kolei tury produkcyjne są znacznie dłuższe i to właśnie podczas nich najwięcej się dzieje. Po fazie pracowników następuje faza kombinatów. Każda tura produkcyjna ma wskazanie, które kombinaty są otwierane: złoty, węglowy lub żelazny. Po otwarciu odpowiedniego kombinatu ustalana jest kolejność poboru surowców z bocznic na planszy. Osoba z największą liczbą pracowników jako pierwsza wybiera dwa surowce, następne już po jednym, w kolejności ustalonej na podstawie ilości pracowników w kombinacie, aż do wyczerpania się zapasów. Remisy rozpatrywane są losowo. Po wszystkim z danego kombinatu usuwa się pracowników wszystkich graczy i przechodzimy do fazy maszyn.

Tutaj następuje budowanie wynalazków. W ustalonej kolejności każdy gracz może zbudować wybraną maszynę spośród trzech, które aktualnie są do nabycia. Do tury dwunastej znajdują się tu wyłącznie tanie maszyny, ale za to wyłącznie jedno i dwupunktowe. Później dochodzą bardziej zyskowne, ale jednocześnie droższe, więc trudniejsze do zdobycia. W fazie maszyn poza budowaniem wynalazków można również ulepszyć nasz warsztat. Mamy trzy możliwości: budowę konwertera (pozwala na korzystną wymianę jednych surowców na inne), maszyny czasu (umożliwia wpłynięcie na liczbę naszych pracowników w kombinacie, ale kosztem przyszłej tury) oraz otrzymanie czwartego pracownika, którego możemy wysyłać do kombinatów (obok trzech, których mamy od początku gry). Kiedy wszyscy gracze spasują, nie budując ani wynalazków, ani ulepszeń warsztatu, faza maszyn się kończy i przechodzimy do następnej tury.

Rozgrywkę wygrywa ten spośród graczy, który zdobędzie najwięcej punktów. W tym celu liczymy wartość wszystkich naszych wynalazków. Do tego dodajemy punkty za zrealizowane cele. Każdy gracz na początku losuje kartę, gdzie ma podane trzy dążenia, wycenione na 3, 2 i 2 punkty zwycięstwa. Aby zrealizować dany cel, musi np. posiadać trzy wynalazki należące do kategorii sterowców albo pochodzące z Akwitanii. Ważne jest, że daną kartę maszyny można wykorzystać do realizacji tylko jednego z trzech celów, co znacznie utrudnia pozytywne ukończenie wszystkich zadań.

Rozgrywka przebiega sprawnie i bardzo przyjemnie. Tury zwykłe pędzą błyskawicznie, natomiast przy produkcyjnych zatrzymujemy się na dłużej. Kombinuje się sporo, walcząc o to, aby być jak najwyżej pod względem ilości pracowników przy otwieraniu danego kombinatu. Najlepiej być oczywiście pierwszym, ale różnica jest właściwie w każdym miejscu, to znaczy spadek nawet o jeden możemy odczuć dotkliwie nie otrzymując tych surowców, na których nam zależało. Zamiast surowca możemy też sięgnąć po krążek tzw. pierwszego inżyniera, pozwalający nam na budowanie maszyny jako pierwszemu w tej turze. Czasami taki wybór może okazać się nad wyraz popłacającym.

Gra jest emocjonująca. Na początku wrzucanie pracowników do kombinatów traktujemy dość lekko, jednak z biegiem czasu napięcie rośnie i coraz bardziej zastanawiamy się nad najbliższymi ruchami. Podobnie wybór surowców początkowo nie ma aż takiego znaczenia, ale z upływem tur gry bardzo mocno się to zmienia. Wydaje się też, że różnice pomiędzy poszczególnymi graczami nie są duże. Wyprzedza się innych nieznacznie, w związku z tym właściwie każdy nasz ruch tak naprawdę posiada spore znaczenie, bowiem niedopatrzenie może nas drogo kosztować. Nie znaczy to oczywiście, że jeden błąd nasze szanse na zwycięstwo, bo będzie nie do odrobienia. Tak nie jest, jednak może to być ten jeden surowiec, którego nam zabraknie. Daje nam to poczucie pewnej subtelności tej dość prostej w gruncie rzeczy mechaniki, bowiem o ostatecznej kolejności decydują raczej niuanse.

„Wolsung: The Boardgame" jest bez wątpienia grą ekonomiczną. Jak na tytuł należący do tej kategorii posiada nad wyraz sporą dozę losowości. Mam tu na myśli głównie rozstrzyganie losowe remisów, których trafia się sporo. Jednak podczas gry w żadnym razie to nie przeszkadza, a ilość rozstrzyganych w ten sposób pojedynków jest na tyle spora, że wyniki rozkładają się raczej sprawiedliwie i nie mają większego znaczenia dla końcowego rezultatu.

Trzeba też przyznać, że najnowszy tytuł Kuźni Gier jest grą o niezbyt dużej, choć mającej znaczenie interakcji. Tutaj chodzi jednak przede wszystkim o układanie surowców pod siebie, aby zbudować jak najcenniejsze maszyny, choć czasem ciemna strona człowieka zwycięża i staramy się podebrać akurat ten surowiec, który jest potrzebny innym. Rywalizacja w konsekwencji jest raczej pozytywna i przebiega na dwóch polach: zabieganiu o jak najwyższe miejsca w kombinatach oraz zbieranie odpowiednich surowców. To powoduje, że „Wolsung: The Boardgame" można potraktować również jako grę familijną.

Nie ma jednak rzeczy idealnych i z pewnością gra Kuźni Gier do takich nie należy. Podczas rozgrywek, w których dane mi było wziąć udział, nasunęło mi się kilka uwag. Przede wszystkim wydaje mi się, że bardzo pożądanym rozwiązaniem byłoby umożliwienie większej rozbudowy warsztatu, szczególnie możliwość powiększenia liczby naszych pracowników o więcej niż jednego. Dałoby to jednak większe zróżnicowanie rozgrywki, większą interakcję w walce o niektóre zasoby. Ponadto przydałaby się również możliwość zdobywania większej liczby surowców, bowiem kiedy dochodzimy do etapu gry, gdzie do budowania są głównie droższe wynalazki, to wciąż mamy takie same możliwości jak na początku - i tak jest do końca gry. Przez to gra przypomina mi nieco „Ticket to Ride", gdzie gra właściwie na początku i na końcu rozgrywki jest taka sama i czasami bywa to nieco monotonne. Ponadto, gdy na początku budowa maszyny jest prosta i gracze prześcigają się w liczbie zbudowanych modeli, to później skonstruowanie jednego drogiego egzemplarza wymaga zbierania surowców przez kilka tur. Wydaje mi się, że można było wprowadzić jakieś udoskonalenie np. warsztatu, które pozwalałoby zdobywanie choć jednego surowca na turę więcej.

Ostatnią wadą gry jest jej wersja dla dwóch osób. Rozgrywka znacząco jest gorsza od kompletu trzy lub czteroosobowego. Wprowadzenie tzw. neutralnego gracza do fazy kombinatów jest pomysłem bardzo dobrym, jednak niestety tylko częściowo rekompensującym brak żywego przeciwnika. Podczas grania tylko w dwie osoby o surowce jest łatwo, a pracowników przeciwnika łatwo policzyć. Szybko udaje się rozbudować warsztat do maksymalnego poziomu. W konsekwencji rozgrywka przebiega monotonnie i po kilku grach zaczyna się nudzić.

Z kolei z pewnością zaletą gry „Wolsung: The Boardgame" jest to, że nie posiada mechanizmów tak irytujących w niektórych planszówkach, jak „kingmaking" czy „efekt kuli śnieżnej". Jest jednocześnie grą ekonomiczną i familijną w jednym, stojącą na bardzo dobrym poziomie. W związku z tym powinna sprawdzić się w wielu środowiskach: i wśród wyjadaczy planszówkowych, i gronie rodzinnym, dla początkujących powinna być również bardzo dobrym zakupem. Mam tu oczywiście na myśli wersję dla 3 i 4 graczy, bo dla 2 jest znacznie słabsza. Ponadto bardzo dobrze robią grze świetne, klimatyczne grafiki, które umożliwiają poczucie świata gry, wejście w wiek pary. Mimo tak dobrej oceny, wydaje mi się, że wydawca zaprzepaścił szansę na wydanie ogromnego hitu, gry niemal doskonałej. Za pomocą dość prostych zabiegów, o których wspomniałem wyżej, mógł stworzyć produkt, który znalazłby się bardzo wysoko choćby na liście najlepszych gier serwisu Board Game Geek. Niestety, pewnie zabrakło trochę czasu. Nie ma jednak co narzekać - Kuźnia Gier wydała „tylko" bardzo dobrą grę, która z pewnością zadowoli wielu fanów, myślę, że nie tylko w Polsce. Plusem jest także to, że „Wolsung: The Boardgame" to dopiero pierwszy z wielu produktów opatrzonych znakiem Wolsung. Pozwoli to na wielostronne i bardzo ciekawe kreowanie całego uniwersum - na wydanie czekają już przecież gra fabularna oraz jak głoszą plotki - niekolekcjonerska gra karciana. A w przyszłości może opowiadania, powieści i albumy ze świata, kto wie.

Wracając jednak do gry planszowej - „Wolsung: The Boardgame" to bardzo dobra propozycja na rynku i każdy, kto nabędzie tę grę, powinien być z niej zadowolony. Gorącą ją polecam, jeszcze nie raz sam zamierzam wracać do tych scenerii.

  • Grywalność: 5/6 (3-4 graczy), 3/6 (2 graczy)
  • Wykonanie: 5,5/6
  • Losowość: 2/6
  • Ocena ogólna: 5/6

 

 Wolsung: The Boardgame

  • Liczba graczy: 2 - 4 osoby
  • Wiek: od 10 lat
  • Czas gry: ok. 30 - 90 minut
  • Wydawca: Kuźnia Gier
  • Projektant: Artur Ganszyniec , Maciej Sabat , Maciej Zasowski , Michał Stachyra

 

Zawartość pudełka:

  • 1 plansza
  • 3 kombinaty
  • 55 kart
  • 4 warsztaty
  • 84 drewniane znaczniki pracowników
  • 76 drewnianych znaczników surowców, 12 drewnianych znaczników ulepszeń,
  • 1 znacznik tury
  • 1 znacznik pierwszego inżyniera
  • 1 instrukcja

 Dziękujemy Wydawnictwu Kuźnia Gier za udostępnienie gry do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...