"Przebudzenie" - recenzja

Autor: Katarzyna "Katya" Ulman Redaktor: Kiriana

Dodane: 30-09-2008 10:03 ()


Moją pierwszą reakcją po przeczytaniu wiadomości na temat rozpoczęcia zdjęć do „Przebudzenia” była radość. Na planie miało się spotkać dwoje aktorów, których bardzo lubię. Lena Olin, jedna z najwybitniejszych europejskich aktorek (niezapomniana w obrazach takich jak: „Nieznośna lekkość bytu”, „Czekolada”, „Wrogowie”, „Krwawy Romeo”, „Havana”, czy serialu „Alias” i zajmująca w moim prywatnym rankingu ulubionych aktorek czołowe miejsce razem z Juliette Binoche oraz Isabellą Rossellini) i... tak, mówiąc o drugim aktorze mam na myśli Haydena Christensena. Do wybitnych przedstawicieli aktorskiego rzemiosła ten chłopak z Kanady z pewnością się nie zalicza, ale w dwóch filmach udowodnił, że potrafi dobrze zagrać swoją rolę. Pierwszym był film “Life As A House”, drugim – “Shattered Glass”. Niestety, choć bardzo bym chciała, „Przebudzenia” do jego najlepszych przedsięwzięć zaliczyć nie można.

Clay Beresford, dziedzic ogromnej fortuny, jest człowiekiem w czepku urodzonym. Z pewnością takie wrażenie można odnieść przy pierwszym spotkaniu z głównym bohaterem „Przebudzenia”. Wszystko wygląda jak w bajce: świetnie prosperująca firma, szacunek współpracowników, oddani przyjaciele oraz młoda, wspaniała narzeczona. Jednak i nad Clayem zaczynają zbierać się czarne chmury. Czeka go przeszczep serca. Wspomnienie ojca oraz przyczyn jego śmierci nieustannie przynoszą ból. Do tego należy jeszcze dodać negatywny stosunek matki Claya, Lilith Beresford do jego narzeczonej - Samanthy. Kiedy do operacji pozostają minuty, życie wszystkich trzech bohaterów przewraca się do góry nogami. Na szpitalnym korytarzu Lilith i Sam poznają się lepiej, na jaw wychodzą rodzinne tajemnice. Z kolei na sali operacyjnej Clay, pomimo znieczulenia, zaczyna być świadomy tego, co dzieje się wokół niego. Jednak nie może się wybudzić, a tym samym wezwać pomocy, gdy lekarz ze skalpelem w ręku zbliża się do jego łóżka...

Anesthesia awareness to termin medyczny określający powrót świadomości w stanie znieczulenia. Poddany narkozie pacjent wydaje się być uśpiony, ale jest świadomy wszystkiego, co się wokół niego dzieje oraz odczuwa ból – każde cięcie skalpela. Co czuje człowiek w takiej sytuacji? Jak wielki jest jego strach, gdy praktycznie nie może się ruszyć, ale czuje każdy dotyk ostrza? Materiał na ekscytujący film jak znalazł...

Potencjał filmu był wielki – i scenariusz, i dość dobry dobór obsady mógł gwarantować półtorej godziny dobrego kina. Tak się jednak nie stało. Na dość mierny rezultat złożyło się parę czynników, z czego najważniejszym wydaje się złe poprowadzenie akcji. Jak na thriller psychologiczny-medyczny w „Przebudzeniu” brakuje momentów, w których widz naprawdę mógłby odczuć jakiekolwiek napięcie, czy nawet drgnąć z wrażenia. Chociaż trzeba zaznaczyć, iż gra pozorów i stopniowe poznawanie prawdziwych motywów postępowania bohaterów jest wykonane dość porządnie. Jednak, gdy wszystkie karty zostają już odkryte, zaczyna powiewać nudą. Tak jakby na drugą część filmu scenarzystce (a zarazem reżyserce) zabrakło kreatywności. Prawdziwe emocje wzbudziła we mnie wyłącznie jedna z ostatnich scen dotycząca matki Claya i muszę przyznać, że takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam.

Jak można pokazać powrót świadomości pacjenta podczas operacji? Scenarzystka znalazła wyjście z tej sytuacji. Żeby nie streszczać fabuły napiszę tylko, że Clay wręcz wychodzi z siebie, żeby odkryć tajemnice skrywane przez jego przyjaciół oraz znaleźć pomoc.

Szczegółowy nacisk jest położony na stronę wizualną filmu – mamy okazję zobaczyć zabieg na własne oczy. Coś jakby „Ostry dyżur” pomnożony razy dwa. Jednym może przypaść to do gustu, ale może lepiej było skupić się na scharakteryzowaniu postaci.

Aktorsko, poza jednym chwalebnym wyjątkiem, nie jest za dobrze. Hayden stara się jak może, ale i tak wydaje się trochę niewiarygodny. Największym plusem „Przebudzenia” jest kreacja Leny Olin. W momencie, gdy Szwedka pojawia się na ekranie, od razu przykuwa uwagę widza. Bez dwóch zdań to JEJ film. Zresztą Olin w każdej swojej roli błyszczy, przez co ratuje dany obraz, niezależnie od tego, jak zły by on nie był. Poza tym aktorka dostała szansę zaprezentowania swojej, na pierwszy rzut oka zimnej i zdystansowanej, bohaterki z zupełnie innej strony. Nagle okazuje się, że szefowa dużej firmy potrafi postawić wszystko na jedną kartę i poświęcić się dla swojego syna.

Podsumowując, film nie jest żadnym wybitnym osiągnięciem kinematografii, ale da się go obejrzeć. Jeżeli ktoś, podobnie jak ja, lubi Christensena oraz Olin (dla jej kreacji naprawdę warto), może spojrzeć na „Przebudzenie” z bardziej przychylnej strony.

 

Tytuł: "Przebudzenie"

Reżyseria: Joby Harold

Scenariusz: Joby Harold

Obsada:

·        Hayden Christensen – Clay Beresord

·        Jessica Alba – Sam Lockwood

·        Lena Olin – Lilith Beresford

·        Terrence Howard – Dr Jack Harper

Muzyka: Samuel Sim

Czas: 84 min


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...