Risk - Star Wars: Original Trilogy Edition - recenzja fana

Autor: Kacper "MrFett" Stanicki Redaktor: Shonsu

Dodane: 14-07-2008 13:38 ()


Nie ma chyba żadnej z licencjonowanych gier planszowych, które nie zostały wydane w wersji Star Wars. I tak - mamy Monopoly, Trivia, Chessmaster, Miniatures, Stratego i oczywiście Risk. Właśnie temu ostatniemu przyjrzyjmy się bliżej.

Zanim jednak przejdziemy do samej wersji Star Wars parę słów o tym, czym jest sam Risk. Otóż, jest to gra planszowa stworzona przez Alberta Lamorisse w 1957 roku. Jej celem jest podbicie świata, czyli zajęcie całej planszy przez jednego z graczy. Gra bazuje w dużej mierze na umiejętnościach strategicznych uczestników, ale moim zdaniem dużo większe znaczenie posiada szczęście w rzucie kośćmi. To one ostatecznie decydują o wygranej w walce. W skład gry wchodzą: plansza do gry, 5 kości (trzy dla atakujących i dwie dla broniących), zestawy pionków reprezentujących jedną lub kilka jednostek wojskowych, oraz karty losowe. Sama rozgrywka jest stosunkowo łatwa, jeśli chodzi o zasady, które raczej szybko się przyswaja. Każda rozgrywa składa się z dwóch elementów - pierwszy strategiczny, gdzie rozmieszczamy wojska - i drugi, wspomniany wcześniej, losowy, gdzie atakujemy wroga. I tak należy pamiętać, że nawet najlepszy strateg z największą armią może przegrać przy odrobinie pecha.

Przejdźmy jednak do sedna, czyli do Starwarsowej wersji gry, a konkretniej jej wydania w wersji Original Trilogy (na rynku dostępna jest również wersja Clone Wars, ale jest ona o wiele uboższa od tej z Trylogii). W pudełku z grą znajdziemy dużo więcej bajerów, a same zasady zostały mocno rozbudowane. Przede wszystkim występują trzy frakcje: imperium (armie dla dwóch graczy), rebelia (również dla dwóch) oraz Huttowie (dla jednego gracza). Każda z armii ma swoje cele, które musi spełnić, żeby wygrać.

Imperium musi całkowicie pokonać rebelię. Huttowie muszą podbić określoną ilość specjalnych planet (resource planets). Natomiast rebelianci muszą znaleźć żeton-bazę z imperatorem i ją zniszczyć. Całość rozgrywki ma miejsce na mapie galaktyki, podzielonej na sektory. Każda armia ma swoją własną serię kart losowych, a każdą z tych kart może zamienić na odpowiedni statek kosmiczny. Może to być myśliwiec anulujący rzut z 1, bombowiec dodający 1 do najwyższego rzutu i tzw. capital ship zamieniający kostkę 6 na 8. Jak można się domyślić statków używamy obok zwykłych pionków przy atakowaniu wrogich planet. Można jednak zarzucić, że statki nie są wykonane w postaci pionków, a zwykłych kartonowych żetonów. Podobnie zrobione są również bazy imperialne, które zamieniają kości broniącej się planety z 6 na 8. Na planszy znajdziemy również specjalny pasek force meter, który modyfikuje działania frakcji imperialnej i rebelianckiej. Natomiast sam force meter jest modyfikowany przez działania graczy lub specjalne karty. Jednym z bonusów jest modyfikowanie ataku na Gwiazdę Śmierci. Tak to prawda - w grze jest Gwiazda Śmierci i jest ona według mnie „najzabawniejszym" dodatkiem do gry. Chroni ona planetę, na której się znajduje, jest niesamowicie trudna do zniszczenia, a co najważniejsze przy użyciu odpowiedniej karty może ona zniszczyć planetę. Podobne bonusy, jak force meter, daje Huttom zdobywanie specjalnych „zielonych" planet. I tak z grubsza prezentują się zmiany wprowadzone do gry. A jak prezentuje się sama gra?

Wszystko podane w trwałym pudełku, w środku materiały posegregowane w plastikowych przegródkach. Plansza do gry zrobiona z grubego, wytrzymałego kartonu. Pionki bardzo ładnie wykonane i posiadające wiele szczegółów (szturmowiec i AT-ST dla imp, żołnierz i snowspeeder dla reb i Gammoreanin i Rancor dla Huttów), a pionki gwiazd śmierci są dodatkowo malowane. Możnaby się przyczepić do kolorów dwóch armii imperialnych, które mogą być niekiedy trudne do rozróżnienia (biały i szary!). Jak wcześniej pisałem nie do końca zadowalające jest wykonanie żetonów. Raz, że to tylko kartoniki z nadrukiem, a dwa, że są bardzo duże i ciężko je umieszczać na planszy np. trzy statki z trudem mieszczą się na większości planet, a przecież można mieć ich nawet więcej. Karty są estetyczne i wytrzymałe na zgięcia i ścieranie. Jednym słowem, gra jest wykonana na bardzo wysokim poziomie.

Pozostaje pytanie - dla kogo jest Risk? Śmiem twierdzić, że dla wszystkich. Dla fanów pozycja obowiązkowa, która zapewnia świetne emocje. Jak dla mnie gwarantuje większą zabawę niż komputerowe strategie SW. Natomiast wszyscy fani Riska i gier strategicznych znajdą to, co lubią oraz coś zupełnie nowego. Na pewno ciekawym urozmaiceniem jest fakt, że każda z frakcji wymaga oddzielnej strategii w grze. Przyznać jednak muszę, że gracze-laicy mogą mieć spory problem z odczytywaniem nazw planet, ale przecież zawsze można wskazać palcem i powiedzieć: „atakuję to na B...".

 

  • Grywalność: 6/6 (3 graczy)

  • Wykonanie: 5/6

  • Losowość: 5/6

  • Ocena ogólna: 6/6

 

Risk - Star Wars: Original Trilogy Edition

 

  • Autorzy: Dan Sanfilippo, Rob Daviau

  • Wydawca: Hasbro

  • Liczba graczy: 2-5

  • Czas gry: 60 min

  • Cena: 189.95 zł

 

Korekta: Marcin "Motyl" Andrys


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...