"Kung Fu Panda" - recenzja trzecia

Autor: Krzysztof "Krzyś-Miś" Księski Redaktor: Motyl

Dodane: 03-07-2008 20:06 ()


 

Czas na PANDAMONIUM!

 

Nastał czas animowanych komputerowo komedii. Od kiedy „Shrek” pojawił się w kinach, a być może nawet wcześniej, coraz częściej ukazują się kolejne kreskówkowe produkcje i biją rekordy popularności. Przeznaczone dla całej rodziny, zapewniają znakomitą rozrywkę dla małych i dużych. Jednym z najlepszych filmów należących do tej kategorii jest z pewnością „Kung Fu Panda”.

Film opowiada o młodym, niepotrafiącym znaleźć sobie miejsca w życiu pandzie imieniem Po. Wraz z przybranym ojcem prowadzi jadłodajnię w osadzie wzorowanej na chińskich osiedlach z dawnych wieków. Wioska zamieszkiwana jest przez gadające zwierzęta, co od razu zakwalifikowałem jako ukłon w stronę najmłodszej części widowni. Gadające króliki, świnki, ptaki oraz inne są bardzo sympatyczne i przypominają ożywione maskotki z pluszu. Osadę zamieszkuje również mistrz kung fu - Shifu wraz ze swoim mentorem żółwiem oraz piątką uczniów. Podwładni mistrza nie są byle kim – to chodzące legendy, znane z niezwykłych wyczynów, w tym pokonania tysięcy wrogów. Po marzy, aby kiedyś stać się jednym z nich, śni o tym niemal codziennie. Jednak w rzeczywistości jest wielkim, niezgrabnym miśkiem ze sporą nadwagą, wciąż obżerającym się smakołykami. Co prawda wie mnóstwo o kung fu, jest, jak sam powtarza, jego fanem, jednak nie wychodzi poza teorię. Los okaże się jednak dla niego łaskawy i da mu możliwość szkolenia się na smoczego wojownika – herosa zdolnego pokonać nadchodzące niebezpieczeństwo – przeklętego białego lamparta Tai Lunga, dawnego ucznia Shifu.

W warstwie fabularnej nie mamy w filmie niczego specjalnie oryginalnego. Historia toczy się w dobrym tempie, jest przewidywalna, jednak to w żadnym razie nie przeszkadza. Deigracjalnie jest spójna, co cieszy, szczególnie, że amerykańskie produkcje często kuleją pod względem logiki. Twórcy produkcji wyszli chyba z założenia, które można podsumować łacińską maksymą: „carpe diem”. Każda scena filmu jest dopracowana i przemyślana. W produkcji nie ma dłużyzn, za to mnóstwo humoru – zarówno, słownego, jak i sytuacyjnego. Świetnie dobrani aktorzy odczytujące role maskotek oraz znakomicie sporządzone kwestie dialogowe są klasą samą w sobie. Dzięki temu widz nie ma czasu się nudzić. Siedząc w kinie, bardzo często wybuchałem śmiechem, nieraz bardzo głośnym. Nie byłem w tym odosobniony. Kilkakrotnie cała sala wybuchała donośnym śmiechem, a nie tylko pojedyncze grupki, którym akurat dana scena lub wymiana zdań szczególnie przypadła do gustu.

Spora w tym zasługa tego, że „Kung Fu Panda” może być odczytywany nie tylko jako zwykła komedia, ale również jako pastisz filmów a la Bruce Lee, a także filmów o super bohaterach, którzy ratują niewinnych przed wydawałoby się niechybnym zagrożeniem. Obraz rozprawia się również z tak często spotykanym w wielkich produkcjach patosem, sztuczną, wydumaną powagą. I robi to w sposób rozbrajający. Autorzy zastosowali niezwykle zabawny zabieg, polegający na zderzeniu wschodniej mistyki z amerykańskim luzem, który konsekwentnie realizowali przez cały film. I wyszło im doskonale.

Dzieło to również klasa sama w sobie pod względem estetycznym. Krajobrazy, dynamiczne sceny walki i popisów zręczności, a przede wszystkim wszelkie zwierzęta przedstawione są w sposób rewelacyjny. Twórcy wykazali się nie lada kunsztem – wyczuciem smaku i emocji widzów. Natomiast o mimice twarzy głównych bohaterów mogę powiedzieć tylko jedno – mistrzowska.

Na podobnym poziomie stoi muzyka. Świetnie dopasowana do poszczególnych scen, wprowadza odpowiedni nastrój. To sprawia, że film ogląda się płynnie, żadna scena nie zgrzyta, a śmiech bardzo dobrze się komponuje z melodiami umieszczonymi w utworze. Na koniec nie mogło zabraknąć oczywiście znakomitego utworu „Kung fu fighting” Carla Douglasa, co dopełniło dzieła pod względem muzycznym.

Podsumowując, muszę stwierdzić, że wyszedłem z kina zaskoczony. Po zapowiedziach spodziewałem się śmiesznego filmu animowanego, przy którym będę się dobrze bawił, ale nic ponad to. Otrzymałem zaś dzieło doskonałe w swojej klasie. Film jest znakomity. Sprawdza się jako komediowe kino familijne wyśmienicie. Uważam, że film jest lepszy od „Shreka” czy „Epoki lodowcowej”, uważanych za jedne z najlepszych w gatunku. Jak dla mnie nie ma w nim wad. Dlatego gorąco polecam „Kung Fu Pandę” każdemu, w moim przekonaniu to film doskonały.

 9/10

Zobacz także:

Tytuł: "Kung Fu Panda"

Reżyseria: Mark Osborne, John Stevenson

Scenariusz: Jonathan Aibel, Glenn Berger

Pomysł historii: Ethan Reiff, Cyrus Voris

Obsada:

  • Jack Black - Po
  • Dustin Hoffman - Shifu
  • Angelina Jolie - Tigress
  • Ian McShane - Tai Lung
  • Jackie Chan - Monkey
  • Seth Rogen- Mantis
  • Lucy Liu - Viper
  • David Cross - Crane
  • Randall Duk Kim - Oogway

Zdjęcia: Yong Duk Jhun

Muzyka: Hans Zimmer, John Powell

Scenografia: Raymond Zibach

Czas trwania: 91 minut


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...