Pierwsza recenzja Polconu 2006

Autor: Andrzej "Eldżej" Jakubiec Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 06-09-2006 11:20 ()


            Tegoroczny Polcon zawitał, po 12 latach absencji, znów do Lublina. Organizatorzy uraczyli ponad dziewięciuset uczestników mocą atrakcji, wywiązując się ze swoich obietnic o bardzo dobrym konwencie. Nie odbyło się oczywiście bez drobnych zgrzytów, ale zacznijmy od początku.

            Za miejsce tegorocznego Polconu służyły: Dom Kultury Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej oraz położone obok Gimnazjum nr 10. Lokalizacja okazała się całkiem trafna, głównie ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo hipermarketu, w którym konwentowicze mogli zaopatrzyć się w rzeczy pierwszej potrzeby. Podobnie było z bazą gastronomiczną oddaloną od terenu zlotu o niecałe pięć minut drogi. Niewielkim zgrzytem w tym wszystkim był fakt, iż organizatorzy twierdzili, że obiekty oddalone są od siebie o zaledwie pięćdziesiąt metrów. Problem polegał na tym, iż żeby dostać się ze szkoły do Domu Kultury trzeba było obejść całe Gimnazjum dookoła po bardzo słabo oświetlonej alejce, gdzie można było sobie zęby wybić. Drugi minus był taki, że Dom Kultury był zamykany o określonej godzinie, przez co niektóre punkty programu (jak chociażby zaplanowane na czwartkowy wieczór jam session) kończyły się przedwcześnie - grzecznym, aczkolwiek stanowczym wyproszeniem konwentowiczów.

            Tuż przy wejściu do Gimnazjum znajdowała się akredytacja (o problemie z akredytacja odrobinę później), gdzie każdy z konwentowiczów otrzymywał na wejście dosyć poważny "kuferek" bonusów i gadżetów, składających się z długopisów, antologii nominowanych do Zajdla opowiadań, dodatków literackich, programów konwentów i innych.

            Sam program skonstruowany był całkiem nieźle. Praktycznie każdy mógł znaleźć coś dla siebie, bo tematyka prelekcji była niezwykle szeroka - poczynając od tematów około-eRPeGowych, poprzez spotkania literackie i autorskie, a na wykładach popularno i stricte naukowych kończąc. Organizatorom na szczęście udało się uniknąć nieproporcjonalnego rozłożenia ciekawych i mniej ciekawych prelekcji, tak, że w praktyce ciężko było się nudzić. Także fani gier planszowych, karcianych i bitewnych nie mogli narzekać. Odbyły się bowiem turnieje gier, w których wystartować mógł każdy zainteresowany. Niewątpliwie świetnym pomysłem było zaproszenie znanego sklepu z akcesoriami fantastycznymi (Bard), gdzie na ich stoisku można było wypożyczyć dowolną, dostępną w ich asortymencie, grę planszową i dokładnie ją przetestować.

            Od strony organizacyjnej można było „przyczepić" się do paru rzeczy. Pierwszą z nich była raczej słaba mapka, dlatego niektórzy mieli spore problemy z trafieniem do celu. Drugą była dziwnie zorganizowana akredytacja, bowiem w „zwykłych" kolejkach (były dwie) nie trzeba było czekać w ogóle, w kolejce „dla VIP-ów" natomiast wypadało czekać nawet parę ładnych minut. Trzecia sprawa to zakwaterowanie w akademikach. Do noclegów trzeba było się trochę namaszerować, gdyż od terenu konwentu było oddalone dość znacznie i aż szkoda, że organizatorzy nie pokusili się o nieco bliższe akademiki znajdujące się o niecałe 10 minut od Gimnazjum i Domu Kultury. Ostatnim poważnym zgrzytem był stan czystości łazienek. Ale to już chyba taki urok konwentów.

            Nie sposób nie wspomnieć jeszcze o corocznym i niewątpliwie jednym z najważniejszych punktów Polconu, czyli o rozdaniu nagród im. Janusza A. Zajdla. W tym roku obie nagrody (zarówno za powieść, jak i opowiadanie) przypadły temu samemu autorowi - Jarosławowi Grzędowiczowi, za co został nagrodzony owacjami na stojąco.

            Czego się obawiałem idąc na Polcon, to tej swoistej otoczki „elitarności", która roztaczała się nad niemal wszystkimi poprzednimi edycjami. Na szczęście bardzo pozytywnie się rozczarowałem, gdyż miałem okazję uczestniczyć w naprawdę sympatycznym i ciekawie zorganizowanym konwencie, niewiele różniącym się od innych, jemu podobnych. Jestem zdania, że na taki pozytywny obrót rzeczy wpłynęła decyzja o obniżeniu kosztów akredytacji oraz możliwość spania na terenie konwentu. Dla wielu osób dosyć znacznie zmniejszyło to koszty przyjazdu, dając jednocześnie wiele satysfakcji. Mam nadzieję, że przyszli organizatorzy będą brali przykład na tym polu z doświadczeń lubelskiej ekipy, bo jak powiedział jakiś czas temu główny koordynator konwentu Krzysiek Księski - „Polcon to przecież wspólne dobro całego fandomu polskiego".


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...