Notatki Szeryfa Jonesa

Autor: Maciek "Brejdak" Fedorowicz Redaktor: mroku

Dodane: 19-08-2006 12:33 ()


Notatki Szeryfa Jonesa

 

 

            Czołem Kamraci! To ja, wasz stary szeryf. Widzę, że dziś w Saloonie Mosesa zawitali sami twardziele. Nie uśmiechaj się tak synku, nie o tobie mowa. Wiecie co dziś będziemy robić? Nie, nie zagramy w pokera. Mam lepszy pomysł. Dziś pogadamy sobie o muzyce. Konkretnie o muzyce, której taki cwaniak jak ty będzie mógł użyć prowadząc Deadlands.

 

Deadlands to system wprost stworzony pod grozę. Przynajmniej tak twierdził jeden dziadek z Kalifornii, zanim pojawiła mu się jeszcze jedna dziura w głowie. I dziś pogadamy sobie trochę o strachu, który towarzyszy każdemu z nas podczas ponurych wędrówek po Martwych Ziemiach. Zapewne wiele razy się zastanawialiście co zrobić, żeby wasi gracze przestali strugać takich kozaków, a zaczęli piszczeć ze strachu jak małe dziewczynki. Nie braciszku, nie mówię tu o zabijaniu graczy. Gadałem z wieloma Szeryfami i większość z nich zapytana o prowadzenie sesji grozy twierdziła, że podstawa to dobra narracja. Mądre to były słowa. Ale moim zdaniem sama narracja to nie wszystko. Potrzeba nam jeszcze dobrego dla niej tła, a takim tłem jest właśnie muzyka. Nastrojowy utwór, puszczony w odpowiedniej chwili, potrafi nadać twojemu prowadzeniu takiego uroku, że twardziele, którzy siedzą przed tobą, w jednej chwili milkną i zaczynają się energicznie rozglądać po coraz to ciemniejszych zakątkach pokoju. To się nazywa potęga, co nie, chłopie?

 

No dobra, ale skąd niby brać muzykę, która jeży-włosy-na-głowie-wszystkim-kozakom? Z horrorów to raz. Z gier - dwa. Problem z tą muzyką jest jednak taki, ze zwykle pasuje ona do poszczególnych scen z danego filmu. A my wolelibyśmy uniknąć sytuacji, w której stworzony przez was niesamowity klimat jest natychmiast rozwalany, bo okazało się, że druga połowa danego utworu to radosny śpiew ptaszków w lesie. Na moich sesjach podstawą jest ambient, czyli tak zwana muzyka tła. Jest masa rodzajów ambientu, ale z racji tematu dzisiejszych notatek nas obchodzi głównie dark ambient. Muzyka ta jest o tyle cudowna, że nie zmienia się gwałtownie, jak to się często dzieje na ścieżkach dźwiękowych do filmów. Stanowi dodatkowo świetne połączenie z narracją szeryfa, ponieważ nie trzeba się na niej zbytnio skupiać. Jeśli chodzi o ten rodzaj muzyki to podam wam Świętą Trójcę, której najczęściej używam na sesjach.

 Na początek będzie Raison d’Etre. Kompozycje Petera Anderssona, ukrywającego się od wielu lat pod tą nazwą, niesamowicie pasują do opisów klaustrofobicznego szaleństwa i scen, w których dajesz graczom do zrozumienia, że nawet sobie nie mogą w pełni ufać. Polecam szczególnie płyty „The Empty Hollow Unfolds” oraz „Requiem for Abadoned Souls”.  Muzyka ta jest ciężka i nasycona posępną atmosferą. Często też wplecione są tam przeróżne odgłosy, jak z opuszczonych, zrujnowanych domów. Jeśli już mowa o opuszczonych ruinach to muszę polecić również Desiderii Marginis, i płytę „Songs Over Ruins”. Słuchając tej muzyki przenosimy się na odległe pustkowia, do starych opuszczonych osad skrywających jakąś straszliwą tajemnicę. Poruszające się na wietrze okiennice, tumany kurzu wznoszące się w powietrze i mrożące krew w żyłach uczucie że ktoś nas obserwuje. Tak się właśnie czuję, kiedy słucham „Songs Over Ruins”. Na sam koniec zaś Lustmord, czyli niejaki pan Brian Williams. Poleciłbym wszystkie jego płyty, ale skupię się dziś tylko na dwóch, mianowicie „Carbon-core” oraz „Purifying Fire”. Moim zdaniem to absolutny hit jeśli chodzi o ponure opisy miejsc przepełnionych niewyobrażalną grozą. Pełno tam przeróżnych dźwięków i tajemniczych odgłosów, jako (tu bez przecinka) że pan Williams znany jest ze swych eksperymentów z dźwiękiem i przeprowadzania nagrań w jaskiniach i katakumbach. Podsumowując, dwaj pierwsi wykonawcy są bardzo, bardzo dobrzy, ale po Lustmordzie dostaniesz zajoba.

Teraz dalej o ambientach, tym razem jednak będziemy mówić o ścieżkach dźwiękowych do dwóch dobrze znanych gier. Pierwszą z nich jest Quake, gra do której muzykę robił nie kto inny a sam Trent Reznor, założyciel industrialno-rockowego zespołu Nine Inch Nails. Podobnie jak z Lustmordem, na ścieżce do gry znajduje się masa posępnych brzmień, wzbogaconych czasem elektronicznymi dźwiękami oraz tradycyjnymi instrumentami. Szepty, stuknięcia i puknięcia czyli to co lubimy najbardziej. Jeśli zaś interesuje was klimat pustyni na Dziwnym Zachodzie to polecam soundtrack z gry Fallout, skomponowany przez Marka Morgana.

Teraz coś, co świetnie nadaje się do stosowania tak zwanego strachu punktowego, czyli kompozycje naszego rodaka Krzysztofa Pendereckiego. Szybkie, chaotyczne i mroczne partytury oraz niesamowite chorały opiewające często potęgę Bożą to specjalność tego wykonawcy. Polecił mi go kiedyś pewien dzieciak z Illinois, nie pamiętam dobrze jak się zwał, Muki czy może Mati. Nieważne.

            Na koniec zaś kilka ścieżek dźwiękowych z filmów, które używam na sesji. Na pierwszy ogień coś dla klimatu Szalonego Naukowca, czyli soundtrack z filmu „Mary Shelley’s Frankenstein” skomponowany przez Patricka Doyla. Facet zna się na rzeczy. Utwory, grane przez orkiestrę, są naprawdę mroczne oraz dobrze oddają klimat szaleństwa i niesamowitości. Zapuście swoim graczom „The Creation” podczas asystowania przy jakimś chorym eksperymencie i obserwujcie ich miny. Zabawa przednia, panie i panowie. Jedziemy dalej. Przyszedł czas na soundtrack z „Egzorcyzmów Emily Rose”. Muzyka do filmu została nagrana przez Christophera Younga i muszę przyznać, że zrobił on kawał dobrej roboty. Dziwna rzecz, ale nie przepadam za słuchaniem tego po zmroku, dla wtajemniczonych dodam, że w szczególności o 3.00. Utwory grane przez instrumenty klasyczne są  mistrzowskie, a całość pasuje jak ulał do strasznych opowieści. Posłuchajcie sami i oceńcie. Miałem rację?

Kolej na muzykę do filmu „Donnie Darko”, skomponowaną przez Michaela Andrewsa. Chcecie opisać graczom spotkanie oko w oko z szaleńcem, puśćcie im utwór „Manipulated Living”, a jak mawiał mój kumpel szeryf będą „Biegać po ścianach!!!”. No, amigos, zbliża się koniec naszej wędrówki, więc pora na deser. Ścieżka dźwiękowa do filmu „Ravenous”, skomponowana przez dwóch świetnych artystów, Damona Albarna, znanego lidera grupy Blur oraz Gorillaz i Michaela Nymana, reżysera wspomnianego filmu. Muzyka z tej płyty wprost idealnie nadaje się do prowadzenia Deadlands, bo zawiera w sobie praktycznie utwory pod każdy klimat. Chcecie opisać graczom nerwy, które pojawiają się w oczekiwaniu na jakieś paskudne wynaturzenie, włączcie „The Cave”, chcecie opisać jak wygląda odkrywanie ciał w opuszczonej wiosce, zapuśćcie „Martha and the Horses”. Wszystko to brzmi niesamowicie, ponieważ utrzymane jest w konwencji muzyki do Westernu. Bomba.

I tak oto przyszedł kres naszej wędrówki. Do zobaczenia, amigos. Miłego straszenia...


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...