"Szklana pułapka 4.0" - recenzja druga

Autor: Paweł „Ivan” Iwanowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 15-07-2007 14:44 ()


Niezwyciężony John McClane powrócił – po raz czwarty. Mimo upływu lat, nadal jest zwinny, świetnie strzela i tryska swoim charakterystycznym humorem. Jest jednak jedno „ale” – lecz wszystko po kolei.

Wiele osób zastanawiało się, jak nasi „świetni” tłumacze poradzą sobie z tytułem najnowszej części „Szklanej pułapki”. Wszak tytuł „Żyj wolny, albo Szklana Pułapka” nie wchodził raczej w grę. Cóż, i tym razem (tak, jak w przypadku części pierwszej) posłużono się zawartością filmu – stąd też numer 4.0 w tytule. Dwie cyfry oddzielone kropką są najczęściej stosowanym w informatyce oznaczeniem kolejnych wersji rozwojowych programów komputerowych. Tak się składa, że w najnowszej odsłonie „pułapki ze szkła”, John McClane musi stawić czoła grupie hakerów, chcących zapanować/zniszczyć Stany Zjednoczone (tak naprawdę nie wiadomo, o co im konkretnie chodzi – o pieniądze czy o zemstę. A może o obie te rzeczy jednocześnie?). Tyle, jeżeli chodzi o fabułę – więcej zdradzać nie będę, ponieważ jest to chyba jedyna, naprawdę dobra rzecz w tym filmie.

Ogólnie ucieszyły mnie dwie rzeczy (oprócz w/w fabuły). Pierwsza to słowa młodego hakera, który przez cały film towarzyszy Willisowi. Na widok jego ran, otarć, siniaków i Bóg wie czego jeszcze stwierdza: „Stary, musisz koniecznie jechać do szpitala”. Brawo! Wreszcie ktoś to zauważył. Niestety jak na twardziela przystało, główny bohater ma gdzieś takie uwagi. Drugą rzeczą natomiast jest przemówienie, jakie wygłasza McClane – niejako tłumaczy swoją skłonność do pakowania się w najgorsze afery. Taki mały ukłon twórców, w stronę poprzednich części. I to by było tyle, jeżeli chodzi o moje pozytywne odczucia dotyczące filmu. Teraz zacznę narzekać.

Po pierwsze, nowa część jest za bardzo przesadzona i przekombinowana. Po drugie, jest za bardzo przesadzona i przekombinowana. Po trzecie, jest… dobra, mogę tak cały dzień. Rzecz w tym, że twórcy podczas kręcenia czwartej części wyznawali filozofię „im więcej, tym lepiej”. Dzięki temu praktycznie cały czas na ekranie widzimy kolejne eksplozje, samochód „wjeżdżający” w helikopter, walący się wiadukt, F35 niszczące TIRa, oraz TIRa niszczącego F35. A to tylko niektóre fragmenty – takich scen jest więcej i może byłyby fajne w kilku filmach akcji, ale wrzucenie wszystkiego do jednego kotła było raczej kiepskim pomysłem. Akcja filmu dzieje się w przeciągu niecałych dwóch dni, podczas których McClane jest zrzucany z dużych wysokości, miażdżony w samochodzie, ostrzeliwany przez działka dużego kalibru i wiele innych. Tylu rzeczy naraz nie było nawet w żadnej z poprzednich części. Dodajcie do tego jeszcze fakt, że główny bohater swoje lata już ma i będziecie wiedzieć o co mi chodziło, gdy twierdziłem, że twórcy przegięli. W ogóle odniosłem wrażenie, że w najnowszej odsłonie, zarówno bohaterowie jak i czarne charaktery są jakby bardziej niezniszczalni, niż mogłoby to wynikać z praw fizyki. Widząc najemników skaczących po rurach, biegających po ścianach czy taranowanych przez samochody, odnoszę wrażenie, że ktoś chyba w Matrixie majstrował – co zresztą pasowałoby do założeń fabuły.

O pomstę do nieba woła również kamera. Przez większą część czasu jest dobrze, ale zdarzają się takie momenty (szczególnie podczas walk krótkodystansowych), gdy po prostu ciężko się połapać, co się dzieje. Od kilku lat panuje moda na „dynamiczną” kamerę, ale chyba mało kto zdaje sobie sprawę, że taki efekt więcej psuje, niż pomaga. Jeżeli chodzi o muzyką, to muszę stwierdzić, że jest. I tyle. Widz jest za bardzo zaaferowany (pozytywnie lub negatywnie – gusta są przecież różne) tym, co się dzieje na ekranie, toteż nie zwraca specjalnie uwagi na muzykę.

Nastawiłem się na całkiem niezły film akcji, natomiast to, co zobaczyłem przypominało raczej pojedynek półbogów we współczesnym świecie. Nawet humor McClane’a, choć nadal zabawny, nie ratuje filmu. Osobiście wolałbym już zapłacić trochę więcej pieniędzy i obejrzeć po kolei wszystkie trzy części, niż wydać te piętnaście złotych na nową, „cyberprzestrzenną” „Szklaną pułapkę 4.0”.

Jak dla mnie - 6,5/10.

 

Tytuł: Szklana Pułapka 4.0 / Live free or Die Hard

Reżyseria: Len Wiseman

Scenariusz: Mark Bomback

Zdjęcia: Simon Duggan

Muzyka: Marco Beltrami

Obsada:

  • Bruce Willis: John McClane
  • Timothy Olyphant: Thomas Gabriel
  • Justin Long: Matt Farrell
  • Maggie Q: Mai Lihn
  • Cliff Curtis: Bowman
  • Jonathan Sadowski: Trey
  • Kevin Smith: Warlock
  • Mary Elizabeth Winstead: Lucy

Czas trwania: 128 minut

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...