„Skrzynia Umarlaka" - recenzja

Autor: Mateusz „Craven” Wielgosz Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 07-08-2006 22:05 ()


Powrót na pokład Czarnej Perły

 Trudno mi oceniać drugą część „Piratów..." inaczej, niż przez porównanie z rewelacyjną „Klątwą Czarnej Perły". Od razu zaznaczę, że nowy film Gore Verbinskiego bardzo mi się podobał. Domyślam się, że to zasługa tego, iż nie oczekiwałem kontynuacji choćby równie dobrej, jak część pierwsza. Spodziewałem się sporej dawki kina rozrywkowego i to dostałem. Twórcy uniknęli jakichkolwiek poważnych wpadek, czy błędów. Jest natomiast seria drobnych wad.

Pierwsza część „Piratów..." to powrót do kina awanturniczego w świetnym stylu. Błyskotliwy humor, zarówno sceniczny, jak i w warstwie dialogowej. Część druga wypada trochę mniej ambitnie. Sporo jest potykania się, przewracania i ogólnie mniej wyszukanego humoru. Niemniej jednak, w czasie seansu można bawić się wyśmienicie. Co ciekawe, mimo tego, o czym napisałem, miejscami film ma w sobie mniej lekkości. Miłość Willa i Elizabeth zostanie wystawiona na próbę, jest też wątek Rzemyka (ojca Williama), wcześniej znanego tylko z opowieści. Fabularnie nie ma niespodzianek, wszystko obraca się wokół pościgu za różnymi przedmiotami. Jedni chcą zdobyć klucz, drudzy skrzynię, ktoś chce odzyskać statek, inny ukraść kompas. Jeśli lubicie zaskoczenia i zwroty akcji, to będziecie rozczarowani.

Da się odczuć, że film tworzyła ta sama ekipa: scenariusz, reżyseria czy wreszcie zdjęcia wykonywane są przez naszego rodaka- Dariusza Wolskiego. Nawiązań do „Klątwy Czarnej Perły" momentami jest aż za dużo. Jeśli idzie o zmiany w ekipie, to na dobre wyszło przekazanie batuty Klausa Badelta Hansowi Zimmerowi. Choć poprzednia ścieżka dźwiękowa była bez zarzutu, to nowa jest po prostu lepsza. Zaskakująco ma się sprawa z efektami specjalnymi. Zawsze wyśmiewałem recenzentów piszących o ich nadmiarze. Coś w tym rodzaju poczułem w czasie seansu. Już w jednej z pierwszych scen skrzywiłem się, widząc przesadzony krajobraz rodem z Władcy Pierścieni. Potem, oglądając załogę Latającego Holendra stwierdziłem, że poszczególne osobniki giną wśród poruszających się muszelek i wyrastających z ich ciał stworzonek. Ktoś przeholował z fantazją, przez co wygenerowana przez komputery załoga, z kilkoma wyjątkami, jest po prostu nieczytelna i trudno o, choćby w połowie tak klarowną załogę, jaką miała Czarna Perła pod wodzą kapitana Barbossy. Ciekaw jestem, ilu widzów zauważyło na przykład żeglarza z kołem sterowym wystającym z pleców. Pomijając te drobiazgi, nie mógłbym nie zauważyć fenomenalnie wykonanego kapitana. Davy Jones w pojedynkę mógłby ruszyć do wyścigu po Oskara. Sądzę, że nominację do statuetki „Skrzynia Umarlaka" ma w kieszeni.

Skoro już mowa o kapitanie Latającego Holendra, to choć Bill Nighy spisuje się świetnie, to daleko mu do charyzmy Geoffrey'a Rusha, kreującego Barbossę. Jednak pod względem aktorstwa nie mam większych uwag. Jack Sparrow i jego podwładni to powtórka z tego, co nas bawiło w części poprzedniej. Ciekawie prezentuje się Jack Davenport w roli Norringtona - chyba najbardziej odmieniona postać. Warty wzmianki jest jeszcze Stellan Skarsgard, bardzo dobrze odgrywający Billa Turnera.

„Skrzynia Umarlaka" nie nudzi ani przez chwilę. Jest to trudna sztuczka, szczególnie w przypadku filmu trwającego 150 minut. Idealnie dobrano proporcje między scenami akcji i dialogami. Mówiąc o tych pierwszych, muszę powiedzieć, że również i w tym przypadku wszystko gra idealnie. Jest napięcie, dobra zabawa i hollywoodzka widowiskowość. Walka trójki bohaterów, rozpoczęta na plaży, znajduje swoje szaleńcze rozwinięcie i finał w wielkim kole młyńskim - to moja kandydatura na najbardziej zakręconą scenę akcji w tym roku.

Najwyższa pora na podsumowanie. Wskazałem pewne wady nowych „Piratów...", wszystko to jednak drobiazgi, które nie zepsuły mi przyjemności oglądania. „Skrzynia umarlaka" zawiedzie, jeśli ktoś oczekiwał sequela lepszego od oryginału. Jeśli jednak lubicie kino rozrywkowe, to najlepiej spożytkujecie kilkanaście złotych, wydając je na dwu i pół godzinny seans w kinie. Wypada mi tylko ostrzec, bo niektórym nie jest wiadome, że to nie koniec z „Piratami...". Część wątków nie jest rozwiązanych, by zostało coś do pokazania w filmie „Piraci z Karaibów: Na Końcu Świata". Premiera już 25 maja 2007 roku.

 

Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka

Pirates of Caribbean: Dead Man's Chest

Reżyseria: Gore Verbinski

Scenariusz: Ted Elliott, Terry Rossio

Muzyka: Hans Zimmer

Obsada:

Czas trwania: 150 minut


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...