„Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 17-11-2018 20:21 ()


Odcinania kuponów ciąg dalszy. Uniwersum Potterverse nie mogło zostać zamknięte na dobre, gdyż oznaczałoby to brak kolejnych milionów dolarów wyciąganych z kieszeni widzów spragnionych magicznych wrażeń. Niestety magia działa tu na zasadzie marnej przynęty, bo urok, jaki towarzyszył obrazom o nastoletnim czarodzieju z blizną, minął bezpowrotnie.

Pierwsza część Fantastycznych zwierząt skupiała się na Newtonie Scamanderze i jego perypetiach za oceanem. Jak na spin-off i start nowej serii wyszło obiecująco, a główni bohaterowie okazali się sympatyczni, a zwłaszcza duet Redmayne – Fogler. Kontynuacja zapowiadała jednak mniej radosnej magii, a skupienie się na mroczniejszej historii, która miała nie tylko przedstawić zdeprawowanego Grindelwalda, ale również pogrzebać nieco w przeszłości jednego z największych czarodziei w historii – Albusa Dumbledore’a. I tak Newt musi udać się do Paryża, by odszukać ocalałego Credence’a, sprzeciwiając się niejako decyzjom Ministerstwa Magii. Ponownie towarzyszy mu mugol Jacob Kowalski, spotyka na swej drodze aurorkę Tiny i jest świadkiem rodzenia się swoistej rewolucji przeciwko dotychczasowym zasadom pozwalającym współistnieć obu światom – ludzi i magów. Gdzieś w tle przywoływany jest Dumbledore, poznajemy losy dzieci Lestrange’ów, a jednocześnie staramy się odkryć pochodzenie Credence’a i jego rolę w intrydze Grindelwalda.

Najnowsze dzieło Davida Yatesa jest idealnym przykładem filmu o niczym, będącym przydługim i mało znaczącym preludium przed finałem. Piękna wizualnie wydmuszka oparta na pretekstowej fabule, gdzie perypetie wielu bohaterów są poszatkowane i epizodycznie zasygnalizowanie, że w rezultacie żadna z nich nie przykuwa uwagi widza, a już na pewno na siłę robiony na enigmatycznego  bohatera Credence. Każda z nowych postaci, czy to będzie Tezeusz, Lety czy nawet Grindelwald nie została przedstawiona w zajmujący sposób ani też żaden z aktorów szczególnie nie porwał swoją grą. Mało jest również Newta, a jego wątki z fantastycznymi zwierzętami ograniczono do niezbędnego minimum. Szkoda trochę, że zamiast brnąć w osobliwy świat magizoologa, otrzymaliśmy mało porywający rodzinny dramat powiązany ze wspomnieniami z Hogwartu. Relacja między Dumbledorem a Grindelwaldem jest tutaj wabikiem, niestety bardzo słabo zarysowanym. Ofiarą mrocznej atmosfery padł również humor, którego jest znacznie mniej niż w pierwszej odsłonie. Cieszą pomniejsze nawiązania do filmów o Harrym Potterze, ale nie zmienia to faktu, że Zbrodnie Grindelwalda cechuje mało odkrywcza fabuła naprędce sklecona z kilku tajemnic, których wyjaśnienie jest mało satysfakcjonujące.

Jeśli ktoś myślał, że film zyska na jakości poprzez angaż Johnny’ego Deppa, to grubo się mylił. Tracący resztki szacunku widzów aktor nie zagrał roli życia, wypadł podobnie jak w swoich ostatnich filmach o przygodach Jacka Sparrowa. Schematycznie, bez charyzmy, przeciętnie. Jak zwykle urokliwie zaprezentował się Eddie Redmayne, mimo że nie miał wiele okazji do popisu. Można rzec, że z nowych aktorów z jak najlepszej strony pokazał się Jude Law i niezmiernie szkoda, że jego rola również nie została pogłębiona. O kryzysie tożsamości Credence’a w interpretacji Ezry Millera nie warto nawet mówić. Aktor wcielający się w najszybszego człowieka na Ziemi w przypadku Fantastycznych zwierząt daje pokaz wyjątkowo nieudolnego aktorstwa, za którym kryje się jedna mina cierpiętnika. Najjaśniejszym punktem obrazu są efekty wizualne i te nieliczne sceny z magicznymi zwierzętami. Jednak jest ich zdecydowanie za mało, by zatuszować mielizny scenariusza.

Zbrodnie Grindelwalda to nieudana próba powrotu do świata wykreowanego przez J. K. Rowling. Retrospekcje, nieciekawi bohaterowie, brak napięcia oraz bezbarwne aktorstwo to grzeszki produkcji Yatesa. Samymi efektami specjalnymi nie da się kupić widza, nawet jeśli na ekranie hasa przerośnięty koteczek, a sympatyczny niuchacz wykrada kolejną błyskotkę. Świat magii dawno nie był tak wyjałowiony z pomysłów i interesujących postaci. Pierwsze potknięcie w filmowym uniwersum sygnowanym nazwiskiem J. K. Rowling stało się faktem.

Ocena: 5/10

Tytuł: „Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda”

Reżyseria: David Yates

Scenariusz: J.K. Rowling

Obsada:

  • Eddie Redmayne    
  • Katherine Waterston  
  • Johnny Depp
  • Zoe Kravitz
  • Jude Law 
  • Callum Turner      
  • Alison Sudol
  • Ezra Miller        
  • Carmen Ejogo
  • Dan Fogler
  • Alison Sudol

Muzyka: James Newton Howard

Zdjęcia: Philippe Rousselot

Montaż: Mark Day

Scenografia: Anna Pinnock

Kostiumy: Colleen Atwood

Czas trwania: 134 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus