„Moon Knight” tom 3: „W noc” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 15-11-2018 23:51 ()


Trzeci tom serii „Moon Knight” przynosi kolejną porcję przygód obrońcy nocnych wędrowców oraz… kolejną zmianę na stanowiskach twórców. Byli już Warren Ellis i Declan Shalvey, swoje trzy grosze dołożyli także Brian Wood i Greg Smalwood, więc teraz przyszedł czas na Cullena Bunna, Rona Ackinsa i Germana Peraltę. To już jednak ostatnia zmiana. Nie chodzi jednak o to, że ci twórcy zawarli dłuższą znajomość z tajemniczym bohaterem, ale o to, że pięć stworzonych przez nich zeszytów zakończyło tę serię.

Tym razem wszystko rozpoczyna się od duchów nawiedzających Marca Spectora. Mieszkający w opuszczonym hotelu bohater nagle zdaje sobie sprawę, że nie jest jedynym lokatorem tego miejsca. Ta sytuacja nie jest dla niego komfortowa – najchętniej pozbyłby się niechcianych lokatorów, ale jego mentor - pradawny bóg Khonshu - nakazuje mu zajęcie się nimi. W końcu jest przecież obrońcą i opiekunem nocnych wędrowców. Sprawa błąkających się duchów to zaledwie początek problemów Księżycowego Rycerza. Po jej rozwiązaniu musi rozgryźć problem krwiożerczych psów terroryzujących okolicę, potwora nawiedzającego małe dzieci oraz łowców ludzi. Te pozornie oderwane od siebie epizody układają się jednak ostatecznie w mroczną całość. Okazuje się bowiem, że wszystko jest ze sobą powiązane, a stopniowe zbliżanie się do prawdy doprowadzi do kryzysu wiary Moon Knighta oraz narastającego zwątpienia w słuszność jego misji. Czy obrońca nocnych podróżnych zdoła przezwyciężyć trapiące go wątpliwości?

Scenariusz Bunna jest bardziej nasycony elementami okultystycznymi i tajemniczymi niż choćby wcześniejsza opowieść Briana Wooda. Tutaj duchy, magia i pradawne bóstwa są stale obecne i przenikają tę historię. Znany w Polsce ze scenariuszy do westernowo-okultystycznego „Szóstego rewolweru” oraz opowieści grozy „Hrabstwo Harrow” scenarzysta nieźle radzi sobie z budowaniem odpowiedniej atmosfery oraz stopniowaniem napięcia. Każda historia z osobna posiada odpowiednią dramaturgię, a wszystkie razem składają się na całkiem interesującą intrygę zwieńczoną satysfakcjonującym finałem. Nie jest to może historia przełomowa czy wybitna, ale na pewno lektura komiksu stanowi przyjemne doświadczenie. Również pod względem graficznym komiks prezentuje się interesująco. Ron Atkins oraz German Peralta dobrze wpasowali się w zapoczątkowaną przez Declana Shalveya stylistykę. Dynamiczne sceny walk, ciekawe kadrowanie oraz nastrojowe kompozycje wyglądają całkiem dobrze. Obrazu całości dopełniają efektowne okładki poszczególnych zeszytów stworzone przez Declana Shalveya i pokolorowane przez Jordie Bellaire.

Cullen Bunn okazał się godnym następcą Ellisa i Wooda. O ile jednak jego wersja przygód Księżycowego Rycerza wypada całkiem dobrze, o tyle częste zmiany scenarzystów tej serii, nie wpłynęły niestety pozytywnie na charakter całej opowieści. Seria opowiadająca o obrońcy nocnych podróżnych czytana jako całość sprawia wrażenie nadmiernie epizodycznej i pokawałkowanej. Brakuje tu całościowej wizji i konsekwentnej jej realizacji. Najmocniejszym punktem tych historii pozostaje natomiast główny bohater. Tajemnicza postać, raz po raz wkraczająca do akcji cała na biało, ma w sobie coś intrygującego i niepokojącego. Wiemy o nim niewiele, a wiszące nad nim piętno szaleństwa i otaczająca go aura tajemnicy wzmacniana odpowiednio skomponowaną mieszanką cynizmu i wiary, nie pozwala na obojętność wobec jego poczynań. Dzięki temu czytelnik towarzyszy jego zmaganiom z zainteresowaniem.

Trzeci tom tej opowieści kończy serię, wydawaną w USA jako „Moon Knight vol. 7” od maja 2014 roku do września 2015 roku. W jej ramach ukazało się tylko siedemnaście zeszytów, które u nas zostały opublikowane w trzech tomach. Ostatnia opublikowana przez Egmont odsłona wydania zbiorczego nie zawiera niestety zapowiedzi kolejnych przygód obrońcy nocnych podróżnych. Zamiast tego dostajemy zapowiedź „Tajnych Wojen”, mega-eventu stanowiącego zwieńczenie opowieści Jonathana Hickmana o zagładzie multiwersów. Miejmy jednak nadzieję, że Moon Knight jeszcze powróci. Warto trzymać za to kciuki z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to naprawdę intrygująca postać, a lektura trzech wydanych u nas tomów pozostawia spory niedosyt. Trudno bowiem pozbyć się wrażenia, że można z tej postaci wycisnąć znacznie więcej, a mistyczno-magiczna aura otaczająca jego poczynania daje spore pole do scenariuszowych popisów. Po drugie, nad kolejną odsłoną jego przygód, opublikowaną w USA w czternastu zeszytach pomiędzy czerwcem 2016 roku a lipcem 2017 roku (a zatem już po „Tajnych Wojnach”) jako „Moon Knight vol. 8”, pracował sam Jeff Lemire. Co ważne, tym razem ten bardzo dobrze u nas przyjmowany twórca był jedynym scenarzystą pracującym nad tą czternastoodcinkową serią. Można zatem spodziewać się spójnej i interesującej opowieści.

 

Tytuł:Moon Knight” tom 3: „W noc”

  • Tytuł oryginału: „Moon Knight. Vol. 3. In the Night”
  • Scenariusz: Cullen Bunn
  • Rysunki: Ron Ackins, German Peralta
  • Tłumaczenie: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca: Egmont
  • Data polskiego wydania: 17.10.2018 r.
  • Wydawca oryginału: Marvel Comics
  • Objętość: 108 stron
  • Format 165x255 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 39,99 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus