„Star Wars Komiks” 5/2018: „Poe Dameron: Wojenne historie” - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 12-11-2018 12:56 ()


Po premierze „Przebudzenia Mocy” o Poe Dameronie mogliśmy powiedzieć relatywnie niewiele. Jest najlepszym pilotem Ruchu Oporu, szybko nawiązuje przyjaźnie, lubi pożartować i… tyle. Aż dziw, że na tej kruchej podstawie powstało kilkanaście pierwszych zeszytów serii komiksowej o Dameronie. Po „Ostatnim Jedi” możemy powiedzieć już więcej, co ważne, więcej złego – nasz bohater jest impulsywny, najpierw strzela potem myśli, ma problemy ze słuchaniem rozkazów, ale mimo to Leia widzi go w roli przyszłego lidera Ruchu Oporu. Jak twórcy serii poradzili sobie z tą nową, już nie tak idealną wersją Damerona? O tym można się przekonać w trzecim tomie cyklu „Poe Dameron”, który nazywa się „Wojenne historie”… przynajmniej na okładce, bo wszędzie indziej widnieje pod tytułem „Legenda utracona”. Niezdecydowanie Egmontu co do tytułu ma zapewne związek, z tym że komiks de facto składa się z dwóch pierwotnie trzyzeszytowych miniserii, właśnie „Legendy utraconej” oraz „Wojennych historii”. Ja przyjąłem wersję z okładką.

W „Ostatnim Jedi” wszystko kręci się wokół paliwa, a dokładnie jego chronicznego braku. O tym jest też „Legenda utracona”, przynajmniej w sensie czysto fizycznym. Tytuł tej opowieści podpowiada jednak, i słusznie, że sprawy metafizyczno-emocjonalne dotyczą czegoś innego: śmierci jednego z członków Eskadry Czarnych w poprzednim tomie. Kiedy oceniałem komiks „Nadciąga burza”, narzekałem na brak jakiejkolwiek sceny rozliczenia się z tym wydarzeniem. Teraz biję się w pierś. O ile jednak rozpamiętywanie śmierci jednego z pilotów wypadło nadzwyczaj godnie, o tyle wątek z paliwem… no, cóż, po pierwsze cała sprawa nieco za bardzo przypomina fabułę filmu „Speed”, po drugie jeden absurd podąża za drugim. Tylko scenariuszowy imperatyw może wyjaśnić, czemu całkiem spory statek transportowy nie ma własnego hipernapędu, czemu Najwyższy Porządek przysyła ten statek po coś, czego w ogóle nie potrzebuje i tak dalej. Nie jestem fanem scenariuszy, które tak mocno naginają wewnętrzną spójność uniwersum na potrzeby paru scen akcji.

„Wojenne historie” reprezentują na szczęście wyższy poziom. Oczywiście tu też humor w większości zastępuje logikę, ale nie do takiego stopnia, że całość staje się kompletnie niewiarygodna. Komiks ma dwa główne wątki, które łączą się w wielkim, wybuchowym finale. Pierwszy ma związek ze zdrajcą z poprzedniego tomu, drugi natomiast dotyczy lichego… PRu Ruchu Oporu. Temat publicznego wizerunku dzielnych bojowników rzadko jest podejmowany (w ramach dygresji polecam znakomitą książkę „Star Wars: Propaganda”), a szkoda, bo jak udowadniają „Wojenne historie”, można z tego zrobić solidny komiks. Nie, żeby fabuła była przepełniona dydaktycznymi wykładami – tradycyjnie dla opowieści z Eskadrą Czarnych i jej sojusznikami (w tej roli urocza dziennikarka Suralinda Javos) wszystko się sypie i bohaterowie muszą sobie poradzić z Najwyższym Porządkiem mieszanką sprytu, podchodów, oszukiwania i nieodzownego szczęścia. „Wojenne historie” to pod tym względem typowa część serii.

Dotychczasowym rysownikiem „Poe Damerona” był Phil Noto. I chociaż bardzo sobie chwalę jego prace w poprzednich dwóch tomach, to jego następca, Angel Unzueta jest jeszcze lepszy. Przez ponad czterdzieści lat gwiezdnowojennego komiksu przewinęło się wielu znakomitych rysowników, ale żaden nie osiągnął takiego kunsztu w odwzorowywaniu twarzy aktorów, jak Unzueta. Jego Poe czy Leia nie są przy tym sztucznie fotorealistyczni, co można zarzucić choćby Salvadorowi Larroce, ani nie odcinają się poziomem wykonania od pozostałych postaci. No, może z wyjątkiem Malarus, która jest trochę niekonsekwentnie przedstawiona. Pozostałe elementy prezentują się nie gorzej: maszyny, technologia, budynki, czy natura. Rysunki Angela Unzuety to kompletna i piękna robota.

„Wojenne historie” (w rozumieniu całego tomu) notują pewien spadek formy w stosunku do dwóch poprzednich komiksów z cyklu „Poe Dameron” – za co w głównej mierze odpowiada „Legenda utracona” – ale jednocześnie wciąż reprezentują wysoki poziom oparty na sprawdzonej formule: zabawie połączonej z odrobinką powagi i refleksji. Co więcej, jakkolwiek duży by ten spadek nie był, myślę, że w dużej mierze rekompensują go rysunki Unzuety. W gruncie rzeczy moja rekomendacja dotycząca tego komiksu jest prosta. Jeśli spodobały Wam się „Eskadra Czarnych” i „Nadciąga burza”, to niemalże gwarantuję, że i „Wojenne historie” przypadną Wam do gustu.

 

Tytuł: „Star Wars Komiks” 5/2018: „Poe Dameron: Wojenne historie”

  • Scenariusz: Charles Soule
  • Rysunek: Angel Unzueta
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data premiery: 05.10.2018 r.
  • Tłumaczenie: Jacek Drewnowski 
  • Liczba stron: 144
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 19,99 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus