„Wonder Woman” tom 4: „Godwatch” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 31-10-2018 23:01 ()


Wraz z rozpoczęciem fazy „Odrodzenia” Greg Rucka, scenarzysta doceniony m.in. za jego wkład we współrealizację serii „Wonder Woman vol.2”, raz jeszcze zyskał okazję do zaprezentowania własnej interpretacji losów Amazonki Diany. Czwarty zbiór restartowego latem 2016 r. cyklu finalizuje jego drugie podejście do tego tematu. Uczciwie trzeba przyznać, że ów autor nie zawiódł pokładanych w nim nadziei, nawet jeśli według części oceniających nie zdołał on „przebić” samego siebie z lat 2003-2006.

Na kartach „Godwatch” kontynuuje on zaproponowane przezeń w poprzednich tomach wątki i motywy, nierzadko sięgając także do zasobu swoich pomysłów ze wspomnianego chwilę temu okresu. Stąd przemożna rola odgrywana przez Veronikę Cole, żeńską odpowiedniczkę Lexa Luthora w ramach mitologii Wonder Woman. Dysponująca niemal niewyczerpanymi zasobami finansowymi, przenikliwą inteligencją oraz wiedzą o nierzadko nadnaturalnej proweniencji z różnych względów (zob. „Wonder Woman Grega Rucki” t.1) upatrzyła ona sobie jako obiekt nienawiści właśnie urokliwą panią ambasador. Sęk w tym, że w poczynaniach Wonder Woman raczej trudno dopatrywać się przejawów agresji wobec otoczenia (nie licząc rzecz jasna różnej maści szubrawców). Stąd wspomniana turbo-bizneswoman zmuszona jest do oddziaływań zakulisowych, bez choćby cienia nadziei na poparcie ze strony zafascynowanych powabną Amazonką tłumów.  

Tym razem jednak imperatyw, którym kieruje się przeciwniczka przybyszki z Temiskiry ma znacznie bardziej szlachetną przyczynę. Jej córka padła bowiem przed laty ofiarą Fobosa i Deimosa, zdeprawowanych i chętnie skłaniających się ku perwersji synów Aresa. To właśnie za ich sprawą świadomość dziecka została przeniesiona w głąb Tartaru. Bliźniacy są co prawda skłonni do zmiany tego stanu rzeczy; tyle że pod warunkiem uzyskania za pośrednictwem wpływowej Cole lokalizacji wyspiarskiej siedziby Amazonek. Stąd właśnie charakterystyczna dla niej determinacja i bezwzględność, z którą dąży ona do wyznaczonego jej celu. Znać w tym sposobie ujmowania postaci typową m.in. dla Rucki (choć nie tylko dla tego autora) tendencję do relatywizacji i usprawiedliwiania problematycznych osobowości poprzez doszukiwanie się w nich tzw. wrażliwych, skrzywdzonych istot (notabene podobnie rzecz się ma z Barbarą Minervą, archeolożką borykającą się z klątwą Gepardzicy, również aktywną na kartach tej opowieści). Scenarzysta nie przekracza jednak zanadto granicy przesadnej ckliwości, choć i tego typu nastrojowość jest tutaj odczuwalna. Zgodnie bowiem z poetyką serii stara się on utrzymać wizerunek Diany jako nade wszystko „wojującej sercem” i tym samym podejmującej działania siłowe tylko w ostateczności. A że realia, w których dane jest jej funkcjonować, do przesadnie przesyconych pacyfizmem nie należą, toteż Wonder Woman nie raz i nie trzy daje popis swego kunsztu w zakresie umiejętności konfrontacyjnych. Jak przystało na opowieść z częstymi nawiązaniami do mitologii dawnych Hellenów, nie mogło rzecz jasna zabraknąć odniesień do sfery magicznej. Ponadto dają o sobie znać niektórzy koledzy protagonistki z Ligi Sprawiedliwości, choć raczej na zasadzie chwilowego urozmaicenia względem głównych wątków.

Autor skryptu niniejszej opowieści nie zawiódł także tej części swoich fanów, którzy zwykli oczekiwać odeń odniesień do tzw. klimatów równościowych. Stąd także tym razem Rucka niedwuznacznie sugeruje przywiązanie Diany nie tylko do Steve’a Trevora, ale też do modelu relacyjnego praktykowanego niegdyś przez pewną poetkę osiadłą na wyspie Lesbos. Bardziej śniady odcień skóry Diany niż zwykła to przedstawiać zdecydowana większość plastyków angażowanych do realizacji przygód tej postaci – by wspomnieć choćby Cliffa Chianga i Mike’a Deodato Młodszego – także stanowi wymowny trop ku zbiorowi światopoglądowych quasi-dogmatów, które są współtwórcy „Gotham Central” wielce miłe.

Skoro już mowa o plastykach wprzęgniętych w machinę realizacyjną serii to w „Godwatch” mamy do czynienia z nieco odmienną jakością niż w tomie poprzednim. Tam bowiem dominowała największa indywidualność w tym gronie, tj. brytyjski rysownik Liam Sharp. W zestawieniu z jego „mięsistą”, dopracowaną manierą prace tria pań zaangażowanych do wykonania warstwy plastycznej zbioru czwartego zasadnie sprawić mogą wrażenie przesadnie „ugłaskanych”, dostosowanych do wrażliwości młodszych wiekiem niewiast. Równocześnie trudno odmówić ich wysiłkom znamion fachowości (Bilquis Evely) bądź urokliwości o potencjale zainteresowania czytelnika kobiecego/dziewczęcego (Mirka Andolfo). A nie da się ukryć, że ta całkiem liczna grupa odbiorcza nieustannie pozostaje w sferze zainteresowania decydentów DC Comics. Kawalkada intensywnych barw dopełnia rozrywkowego wymiaru tego przedsięwzięcia.

Gwoli uściślenia “Godwatch” nie jest finałem na miarę skali napięcia i dramatyzmu wygenerowanych opowieściami zawartymi w albumach “Kłamstwa” oraz “Rok pierwszy”. Trudno wręcz opędzić się od poczucia, że Greg Rucka spokojnie byłby władny rozbudowywać poszczególne nurty swojej narracji, lecz wymogi kontraktu oraz konieczność przekazania pieczy nad fabularną stroną tego przedsięwzięcia Shei Fontanie (to właśnie ona odpowiadała za kolejny tom cyklu pt. “Serce Amazonki”) wymusiły na nim pospieszne “dopinanie” wątków. Stąd ewidentnie zabrakło mocnego finału na miarę konkluzji stażu Briana Azzarello w okresie “Nowego DC Comics!”. Nie zmienia to faktu, że owa “tetralogia” autora “Lazarusa” to jedna z mocniejszych stron “Odrodzenia”, a przy okazji udana kontynuacja opowieści snutej przez tego kreatora w poprzedniej dekadzie.

 

Tytuł: „Wonder Woman” tom 4: „Godwatch”

  • Tytuł oryginału: „Wonder Woman Volume 4: Godwatch”
  • Scenariusz:  Greg Rucka
  • Szkic: Bilquis Evely, Mirka Andolfo, Nicola Scott
  • Tusz: Andrew Hennessy, Raul Fernandez, Mark Morales, Scott Hanna
  • Kolory: Romulo Fajardo Młodszy, Jordie Bellaire
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Kłoszewski
  • Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 15 listopada 2017
  • Data publikacji wersji polskiej: 17 października 2018
  • Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
  • Format: 17 x 25,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 144
  • Cena: 39,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w dwutygodniku „Wonder Woman vol.5” nr 16, 18, 20, 22, 24  (kwiecień-sierpień 2017) oraz „Wonder Woman Annual” nr 1 (lipiec 2017).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus