„Plemię sów” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 19-10-2018 13:39 ()


„Plemię sów” to jedna z wydawniczych premier Timofa i cichych wspólników przygotowana tuż przed tegorocznym MFKiG w Łodzi. Oznaczona numerem jeden część jasno daje do zrozumienia, że jest to zaczątek czegoś większego. Co ciekawe, komiks dostępny jest też w języku angielskim i z nieco innym, kolorowym wydaniem. Polscy czytelnicy otrzymali wersję nieco budżetową, wersję mono. Usprawiedliwieniem tego jest w dużej mierze cena, która wynosi niecałe 20 zł (cena okładkowa).

Jeśli już zaczęliśmy od jakości wydania to rzecz, która wydaje się mało znacząca, a jednak wpływa na radość obcowania z tym tytułem. Format komiksu nie należy do największych, jest to tzw. zeszytówka, natomiast to, co w mojej opinii znacząco może utrudniać lekturę to naprawdę niewielka czcionka wykorzystana w komiksie. Nie ukrywam, że sporo namęczyłem się, wpatrując się w te niewielkie literki, co odrywało uwagę od rysunków i treści. Chyba pierwszy raz zwracam uwagę na coś takiego, lecz naprawdę jest to łatwo dostrzegalne.

Szkoda, tym bardziej że ilustracje w moim przekonaniu wyglądają naprawdę wybornie. Wydaje się wręcz, że jest to jeden z ciekawszych pod tym względem polskich komiksów w tym roku. Zdecydowanie realistyczna kreska, którą operuje autor Łukasz Wnuczek (na okładce zawarto po prostu Łukasz), zrobiła na mnie wrażenie. Postaci wyglądają jak żywe, jak malowane, drugie plany są klimatyczne, a całość tworzy mroczną, nieco tajemniczą atmosferę. Komiks jest narysowany bardzo pomysłowo, tzn. wszelkiego rodzaju występujące w nim postaci są naprawdę ciekawe (bez znaczenia czy ludzkie, czy zwierzęce). Często występujące sceny walk są przy tym dynamiczne i cieszące oko. Realizm poszczególnych plansz zdecydowanie wywołuje pozytywne odczucia, a oddanie ducha i nastroju fabuły tylko uczucie to wzmacnia. Autor operuje kreską, która często jest niezwykle energiczna, a ponadto z wyczuciem komponuje poszczególne sceny w dynamicznych kadrach. Nachodzące na siebie ramki bardzo dobrze wyglądają, wprowadzając nieco filmowy klimat do historii. Duża część komiksu dzieje się w lasach, niby więc sprawa prosta, bo drugi plan nie jest wówczas szczególnie wymagający, natomiast w wypadku tego komiksu nie czuje się, żeby autor poszedł po linii najmniejszego oporu. Wręcz przeciwnie, tła są efektowne i nadają dodatkowego charakteru całej historii, tworząc jako całość rzec, którą warto pochwalić. Może trochę szkoda, że format jest taki mały, bo komiks robiłby jeszcze większe wrażenie, gdyby został wydany jak typowy frankofon.

We wrześniu dostaliśmy tylko (i aż) pierwszą odsłonę serii, otrzymaliśmy zapowiedź czegoś większego. Już pierwszy zeszyt przyniósł nam naprawdę dużo treści, dużo akcji i dużo zaskakujących momentów. Łukasz Wnuczek przygotował opowieść łączącą w sobie mitologię nordycką z pamięcią o dawnych indiańskich plemionach zamieszkujących Stany Zjednoczone. Całość okraszona została dawką tajemniczych stworzeń i zdarzeń, co dało intrygującą mieszankę. Komiks ten w dużej mierze opiera się na zaskakiwaniu czytelnika, na tym, że powoli wraz z rozwojem akcji odkrywa on kolejne tajemnice, a zagadki znajdują rozwiązanie. Nie chcąc psuć zabawy i używać spoilerów do przytoczenia fabuły posłużę się oficjalną informacją wydawnictwa (co ciekawe żadnej zajawki nie znajdziecie też na okładce komiksu):

„Wikingowie porzucają próby skolonizowania Winlandu i wycofują się pod naporem rdzennych mieszkańców. Wkrótce nieznana siła zaczyna siać zniszczenie pośród plemion północnego-wschodu. Garstka ocalonych decyduje się wytropić bestię, ale aby tego dokonać, szukają pomocy Arosena - białego wojownika wychowanego wśród Indian. Podawanie większej ilości faktów może w pewien sposób zepsuć radość z czytania, więc na tym poprzestaniemy.”

Komiks jest naprawdę pomysłowy, na tych 60 stronach dużo się dzieje, nie brakuje dynamicznych pojedynków, dramaturgii i zwrotów akcji. Łukasz dobrze też rozpisał samych bohaterów, których wraz z każdą kolejną ukazaną retrospekcją poznajemy lepiej i przywiązujemy się do nich. Są to postaci „jakieś”, mające swoją historię i tajemnice, są też wielowymiarowe, więc łatwo się z nimi identyfikować. W ciekawy sposób prowadzona fabuła, która wymaga naszego skupienia, świetnie się zazębia i pozostawia z poczuciem pewnego niedosytu. Chcemy więcej i czekamy na dalszy rozwój akcji. Wnuczek nie boi się stosować mocnych rozwiązań, nie stawia na wymuszony happy end, więc nie brakuje tutaj dramaturgii. Wykorzystanie mitów skandynawskich i niezwykle barwnych Indian dało w efekcie udaną lekturę i ciekawe jak będzie wyglądało to w dalszej części.

„Plemię sów” jest w mojej opinii ciekawym, godnym poznania i naprawdę bardzo dobrze narysowanym komiksem tzw. środka. Historia może trafić do szerszego grona odbiorców, którzy dadzą mu szansę, dziwić więc może nieco fakt, że tak cicho w środowisku jest o tym komiksie. Wydaje mi się, ze warto dać mu szansę i obserwować dalszy rozwój nie tylko akcji tej serii, ale też twórczości autora. Jak na debiut na krajowym rynku jest naprawdę bardzo dobrze.

 

Tytuł: Plemię Sów tom 1

  • Scenarzysta: Łukasz Wnuczek
  • Ilustrator: Łukasz Wnuczek
  • Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
  • Format: 165x240 mm
  • Liczba stron: 60
  • Oprawa: miękka
  • Druk: cz.-b.
  • ISBN-13: 9788365527851
  • Data wydania: 21 sierpień 2018 r.
  • Cena: 19,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus