Anna Brzezińska „Woda na sicie. Apokryf czarownicy” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 21-09-2018 18:50 ()


Był czas, kiedy ludzie wierzyli w czary i demony równie poważnie, jak dzisiaj w doniesienia mediów na tematy polityczne. Czarna magia była częścią codziennej wymiany zdań, a także wygodnym tłumaczeniem wszystkiego, co wtedy było dla ludzi niezrozumiałe — od kwaśnienia mleka po zaćmienie księżyca. A że żadne zaklęcie samo się nie rzuca, jak słusznie zauważył Andrzej Sapkowski, rozglądano się za wygodnym kozłem ofiarnym. Chociaż współczesna grafika chętnie przedstawia płonące na stosie piękne, młode kobieta, w rzeczywistości taki obrazek był rzadkością. Na pastwę płomieni wydawano głównie biedne, osamotnione, często chore psychicznie lub po prostu ułomne staruszki, których drobne dziwactwa brano za dowód konszachtów z diabłem. I o to właśnie, nie o czary — Pismo Święte zakazuje wiary w magię — oskarżano ludzi przed trybunałem Wielkiej Inkwizycji. A jak wyglądał sam proces?

La Vecchia twierdzi, że ma trzydzieści pięć lat, ale jej wygląd temu przeczy. Jest zniszczoną życiem, starą kobietą o solidnym bagażu cierpienia i ponurych doświadczeń. Przed trybunałem Świętej Inkwizycji, gdzie zawiodło ją oskarżenie mieszkańców rodzinnej wioski, snuje opowieść o swoim życiu. Nie okazując lęku przed torturami ani perspektywą śmierci na stosie wspomina trudne dzieciństwo u boku matki, uznanej powszechnie za zakałę cnotliwej społeczności górniczej. Nazywani przez nią „oświeconymi” ludzie trudnią się bowiem wydobywaniem z ziemi vermiglio — cynobru, zwanego smoczą krwią, inaczej rudy rtęci, bardzo wówczas cennej. La Vecchia opowiada o swej wczesnej młodości i bolesnych doświadczeniach, które uczyniły z niej wędrowną prostytutkę, a przy tym o wojnach, królach i alchemikach. Jej historię przeplatają opisy zabobonów, fałszywych cudów i praktyk o magicznym zabarwieniu. Ponieważ rzuca też oskarżenia na osoby wysoko postawione, zostaje poddana torturom. Jednakże kobieta upiera się, że mówi prawdę, a jednocześnie przysięga, że nie jest i nigdy nie była czarownicą, nie popełniła też zarzucanego jej morderstwa. Czy owiana złą sławą Inkwizycja jej uwierzy?

Anna Brzezińska ukazuje tym razem coś, co przez wieki obrosło w budzące grozę legendy — Inkwizycję. Opowiadając o okrucieństwach tej instytucji, często zapomina się, że Inkwizycja w odróżnieniu od świeckich sądów, gdzie praktycznie wszystko zależało od widzimisię sędziego, miała sztywny kodeks postępowania, a inkwizytorzy byli rekrutowani spośród ludzi o gruntownym jak na tamte czasy, wszechstronnym wykształceniu. Miała swe ciemne karty (np., polowanie na Żydów jako bluźnierców, czasy szalonego Torquemady). A mimo wszystko cieszyła się wśród współczesnych opinią instytucji stosunkowo... łagodnej i uczciwej, do tego stopnia, że pospolici przestępcy często walczyli o to, by przejęła ich sprawę. To wszystko można wyczytać w książce Brzezińskiej. Zapiski prowadzącego sprawę La Vecchii są wzorowane na autentycznych kronikach sądowych Wielkiej Inkwizycji i pokazują, że sędziowie starali się wnikliwie zbadać każdą sprawę, a oskarżony, co wtedy nie było częste, mógł przemówić w swej obronie i zostawał wysłuchany. Inkwizycja robiła też coś, co nie było wtedy praktykowane w świeckich sądach, mianowicie uwalniała od odpowiedzialności za swe czyny ludzi uznanych za obłąkanych. W Skandynawii wtedy palono na stosach schizofreników i epileptyków, uznając ich za opętanych. Co się działo w Anglii, lepiej nie mówić. Tymczasem wśród inkwizytorów nie brakowało medyków i rzadko się zdarzało, żeby chorobę psychiczną uznano za opętanie. A gdy już do tego doszło, ordynowano raczej egzorcyzmy niż stos. Ten rezerwowano dla heretyków, czcicieli szatana i bluźnierców. Mniejsza teraz o moralną ocenę takiej klasyfikacji ludzi — mówimy o czasach okrutnych i nietolerancyjnych w całości, kiedy w każdym zakątku świata kogoś prześladowano, wszystkie sądy nakazywały torturowanie podejrzanych i nikt nie widział w tym nic zdrożnego. Nawet przeciwnie.

Anna Brzezińska bardzo dokładnie opisała sposób myślenia ludzi współczesnych La Vecchii. Precyzyjnie omówiła los nieślubnych dzieci, bigoterię i zakłamanie „porządnych obywateli”, pogardę zamożnych wobec biedaków, nędzę i krótkotrwałe chwile bogactwa ladacznic, których sposób na życie często wcale nie był ich wyborem. Wiernie oddała realia hiszpańskiego średniowiecza, gdzie kobiety miały tylko tyle praw, ile nadali im mężczyźni, a biedne i samotne żadnych nie posiadały. Dziś może nas dziwić, że gdy na starą żebraczkę lub zielarkę uwzięli się sąsiedzi, trybunał inkwizytorski był jedynym, co dawało jej szansę ocalenia. Tak jednak się działo i niejedna biedna istota, uznana za wiedźmę, unikała ku rozczarowaniu swych oskarżycieli koszmarnego losu. Inkwizycja polowała po prostu na większe ryby niż jakaś na wpół obłąkana dziwaczka, natomiast mogła ukarać, i to surowo, za samą wiarę w czary. Portret tej instytucji nakreślony przez autorkę jest bardzo bliski rzeczywistemu. Gładki, potoczysty styl powieści sprawia, że czyta się ją bardzo dobrze (jak zresztą wszystkie książki Anny Brzezińskiej), a Wydawnictwo Literackie zadbało o piękną, elegancką oprawę. Doskonała lektura dla tych, którzy pasjonują się średniowieczem i dla tych, którzy po prostu chcą przeczytać coś interesującego.

 

Tytuł: Woda na sicie. Apokryf czarownicy

  • Autor: Anna Brzezińska
  • Gatunek: powieść historyczna
  • Ilość stron: 364
  • Okładka: twarda
  • Oficyna: Wydawnictwo Literackie
  • Rok wydania: 05.09.2018 r. 
  • ISBN: 978-83-08-06549-5
  • Cena: 39,99 zł 

 Dziękujemy Wydawnictwu Literackiemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus