„Daredevil: Nieustraszony!” tom 5 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 31-07-2018 23:11 ()


Jak swego czasu miał skonstatować cesarz Franciszek Józef I (a konkretnie po tym, gdy doniesiono mu o zamordowaniu jego żony Elżbiety Bawarskiej przez anarchistycznego fanatyka), Los nie oszczędził mi żadnej tragedii. Skądinąd znany Matt Murdock miałby pełne prawo podpisać się pod tym zdaniem, jako że od najmłodszych lat był na wszelkie sposoby przez ów los doświadczany: począwszy od utraty kontaktu z matką, poprzez kalectwo aż po stratę zamordowanego przez przedstawicieli nowojorskiego półświatka ojca. W tej sytuacji trudno dziwić się, że pomimo ogromnej dyscypliny wewnętrznej „Śmiałek z Hell’s Kitchen” zaczął w końcu wykazywać symptomy zdecydowanej radykalizacji.

Dało się to zwłaszcza zauważyć w trakcie jego pobytu w zakładzie zamkniętym na wyspie Rykera przybliżonego w poprzednim tomie tej serii. Jeśli ktoś spośród jej czytelników spodziewał się choćby częściowego złagodzenia tonu narzuconego przez Briana Michaela Bendisa (przypomnijmy, że to właśnie ten twórca odpowiadał za skrypty trzech pierwszych wydań zbiorczych tegoż cyklu), to musi przygotować się na jeszcze więcej niż do tej pory. Jak już zresztą wspominano w tekście przybliżającym poprzedni tom, Ed Brubaker (następca Bendisa w roli scenarzysty miesięcznika „Daredevil vol.2”) wkroczył w świat niewidomego herosa z przysłowiowym przytupem, a przy tym bezkompromisowo. Jako specjalista od czarnego kryminału (a zarazem szczery wielbiciel tego nurtu, o czym można przekonać się podczas lektury m.in. „Zaćmienia”) zadbał, by rzeczywistość kreowaną powierzonego mu cyklu znamionowała wszechogarniająca aura zagrożenia i zaszczucia tytułowego bohatera. Co więcej, nie pozostała ona bez wpływu na najbliższych Matta. Nie wyjawiając więcej szczegółów, wypada nadmienić, że okoliczność, iż tytułowy bohater zdołał uchronić się przed popadnięciem w obłęd, szczerze zaskakuje, a opinia telewizyjnej emanacji Sticka (Jesteś największym twardzielem, jakiego poznałem) jawi się jako w pełni uzasadniona. Niestety nie wszyscy mają fart być mentalnie aż tak „kuloodporni” w obliczu życiowych wyzwań…

To, co cieszy w sposób szczególny, to wkomponowanie w obręb nowocześnie prowadzonej narracji zdawałoby się kompletnie niedzisiejszych adwersarzy „Śmiałka” takich jak Hood, Gladiator i Mr Fear (fortunnie z zachowaniem anglojęzycznego brzmienia jego pseudonimu w odróżnieniu od opublikowanych przez Mandragorę dwóch pierwszych tomów „Essential Daredevil”). A przyznać trzeba, że osobliwy „panteon” wczesnych przeciwników obrońcy Hell’s Kitchen nie należał do przesadnie wyszukanych. Matador, Stilt-Man, Leap-Frog czy Eel to raczej efekt improwizacji permanentnie niewyspanego scenarzysty zmagającego się dotkliwym kacem niż efekt odkrywczych przemyśleń wprawnego twórcy. Brian Michael Bendis dobitnie jednak wykazał, że nawet tak przaśna osobowość, jak Purple Man może okazać się intrygującym (a przy tym bardzo użytecznym) elementem fabuł przeznaczonych dla bardziej dojrzałego czytelnika (vide „Jessica Jones: Alias” t.4”). Niniejszy zbiór to ewidentny dowód, że także pod tym względem Ed Brubaker okazał się godnym następcą przywołanego autora. Dotyczy to zwłaszcza wspominanych Gladiatora i Mr Feara, których bez silenia się na wizerunkowe innowacje, uczynił on istotnymi i w żadnym wypadku niewzbudzającymi szyderczego chichotu „składnikami” tej fabuły. Uznanie należy się także formule prowadzenia postaci kobiecych, w tym zwłaszcza małżonki Matta. Ogólnie rzecz ujmując, nie ma tu miejsca na przypadkowe wstawki i dłużyzny.

Oprawa plastyczna tego pokaźnej objętości albumu to zjawisko samo w sobie. Już bowiem na tzw. starcie potencjalny czytelnik będzie miał sposobność natknąć się na kompozycję zdobiącą okładkę 94 epizodu serii „Daredevil vol.2”. Niezwykłość tej ilustracji wynika z dwóch powodów. Po pierwsze wykonał ją John Romita Starszy, niezmiennie uznawany za jednego z najwybitniejszych plastyków wszech czasów udzielających się w „barwach” Marvela. Notabene, zanim po rezygnacji Steve’a Ditko otrzymał najważniejsze zlecenie swojego życia (tj. rozrysowywanie miesięcznika „The Amazing Spider-Man vol.1”), miał on sposobność ilustrować przygody Daredevila (w numerach 12-19 jego pierwszej solowej serii). Po drugie jej stylizacja z miejsca przywołuje skojarzenia z rozwiązaniami stosowanymi w swego czasu arcypopularnych (lata 50. XX w.) magazynach prezentujących komiksowe historie miłosne z myślą o nastoletnich czytelnikach (m.in. „True Secrets Comics” „Stories of Romance”  „Falling in Love”). Nieprzypadkowo, bo Romita Starszy szlifował swój finezyjny styl właśnie na kartach tych magazynów. Nie dość na tym efekt pracy tego autora (choć ograniczony jedynie do dwóch plansz) odnajdujemy również w zamieszczonym w niniejszym zbiorze setnym numerze „Daredevil vol.2”. Oprócz mistrza (oraz naonczas etatowego rysownika serii w osobie Michaela Larka) udział w zrealizowaniu jubileuszowego wydania wzięły ponadto takie sławy jak Gene Colan („The Spectre vol.2”, „Tomb of the Dracula”), „Bill Sienkiewicz „(The Spectacular Spider-Man vol.1”, „Elektra Assassin”), Lee Bermejo („Luthor”, „Joker”), Al Milgrom („Iron Lantern”, „Firestorm vol.1”), Mark Djurdjevic („Wojna domowa II”, „The Incredible Hulks”) i znany z trzech pierwszych tomów tej serii zjawiskowy Alex Maleev. Całość sprawnie spiął w spójną opowieść scenarzysta cyklu, posługując się w tym celu głównie quasi-retrospekcjami. Stąd ryzyko ewentualnej nieprzystawalności poszczególnych sekwencji w tej akurat historii nie występuje, a miast tego czereda zasłużonych autorów zaserwowała fanom „Śmiałka” swoistą podróż sentymentalną.

Stwierdzenie, że przywoływany Michael Lark raz jeszcze sprawdził się w powierzonym mu zadaniu wręcz znakomicie, bynajmniej nie jest przesadnym „słodzeniem” temu twórcy. Tak się najzwyczajniej sprawy mają. Szczególnie udanie prezentują się zwłaszcza kadry ukazujące Daredevila w ruchu: czy to w trakcie ucieczki przed oficjalnymi stróżami prawa, czy też w momentach przemieszczania się rzeczonego ponad dachami nowojorskich kamienic. Znać też po jego obliczu, że żarty się skończyły, a sytuacja autentycznie jest poważna. Spora zasługa w podkreśleniu tego stanu rzeczy kolorystów zaangażowanych do tego przedsięwzięcia, wśród których odnajdujemy trudnego do przecenienia Matta Hollinswortha („Daredevil: Żółty”, „Wiedźmy”). Mimo bezdyskusyjnego kunsztu Larka to właśnie zastosowany w albumie dobór barw okazuje się decydujący w osiągnięciu nastrojowości schyłku i beznadziei, której nie bez dostrzegalnego trudu stara się opierać tytułowy bohater. Odpowiedzi na pytanie „jak długo?” być może doczekamy się w kolejnym, zapowiedzianym na październik zbiorze. W nim bowiem właśnie zawarte zostanie dokończenie interpretacji „Człowieka Nieznającego Strachu” w wykonaniu Eda Brubakera.

 

Tytuł: „Daredevil: Nieustraszony!” tom 5

  • Tytuł oryginału: „Daredevil: The Man Without Fear! By Ed Brubaker & Michel Lark Ultimate Collection Book 2”
  • Scenariusz: Ed Brubaker
  • Szkic: Michael Lark, Paul Azaceta, (gościnnie: John Romita Starszy, Lee Bermejo, Gene Colan, Bill Sienkiewcz, Alex Maleev, Mark Djurdjevic, Al Milgrom)
  • Tusz: Stefano Gaudino, Tom Palmer
  • Kolory: Matt Hollingsworth, Paul Mounts, Dean White, Stefano Gaudino
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Marceli Szpak
  • Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 13 czerwca 2012 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 25 lipca 2018 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,5 x 26,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 304
  • Cena: 99,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Daredevil vol.2” nr 94-105 (kwiecień 2007-kwiecień 2008).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus