„Trefle” - recenzja

Autor: Marysia Redaktor: Motyl

Dodane: 30-07-2018 16:43 ()


Gry, w których zbiera się „lewy”, nieodłącznie kojarzą mi się z dzieciństwem. To wtedy namiętnie grałam w 3-5-8, Wista czy banalną i głupkowatą wojnę. Potem przyszły takie hity jak Tichu czy Niet. Lubię tę mechanikę, dlatego Trefle od razu mnie zaciekawiły.

Gra Dominica Crapuchettesa to czysta gra karciana, bez żadnych udziwnień. W pudełku znajdziemy 60 kart w 4 kolorach, ponumerowane od 1 do 15. Kolory oprócz tytułowych Trefli, są nieważne. Nie mamy tu starszeństwa kolorów, liczą się tylko liczby na kartach. W grze chodzi, żeby zdobyć jak najwięcej punktów. Dokonuje się tego poprzez zbieranie lew, w których są trefle oraz jak najszybsze pozbywanie się kart z ręki. Trefle są specjalnie oznakowane i w narożnikach oprócz swojej wartości, mają nadrukowaną liczbę punktów, które potencjalnie przyniosą osobie, która je zdobędzie. Im niższa wartość karty, tym więcej punktów jest ona warta. Dlaczego napisałam potencjalnie? Dlatego, że w Treflach oprócz tego, że zbieramy lewy, chcemy pozbyć się swoich kart z ręki. Gracz, który zrobi to jako pierwszy, zostanie nagrodzony bonusowymi punktami. Kolejni gracze również zdobędą punkty, ale w mniejszej ilości. Niestety gracz, który nie pozbędzie się kart lub zrobi to jako ostatni, nie zdobędzie żadnych punktów bonusowych ani za zebrane trefle. Często więc będziemy robić wszystko, by gracz, którego lewy są obfite w punkty za trefle, nie skończył gry, a tym samym nie zapunktował za zdobyte karty.
W Treflach mamy zatem nowatorskie podejście do kolorów kart, ale także do sposobu wychodzenia. Gracz może położyć na stół singla, parę, trójkę, karetę kart lub sekwens. I tu pojawia się kolejna nowość. Sekwens w Treflach może składać się tylko z dwóch kolejnych kart. To rzadkie rozwiązanie, ale dające wiele możliwości kombinowania podczas gry. Po wyłożeniu karty gracze, chcąc zebrać lewę, muszą przebić wartość leżącą na stole. Tura toczy się do momentu, kiedy wszyscy spasują. Gracz, który bierze wziątkę, wistuje w kolejnej ręce. Gra toczy się do 50 punktów.

Co mi się podoba w Treflach?

-Ciekawy pomysł na zrezygnowanie z ważności kolorów.
-Proste zasady i szybka rozgrywka.
-Sporo kombinowania.
-Atrakcyjna cena.

Co mi się nie podoba w Treflach?

-Za duże pudełko. Wszak w środku dostajemy talię 66 kart, notes i ołówek. Szkoda, że gra nie jest w pudełku wielkości Zero czy Korsarza.
-Skalowalność. W grze na 6 osób jest za dużo myślenia. W grze 2 czy 3-osobowej część rozdań jest nudna, bo do gry nie wchodzi sporo kart. Gra na pudełku powinna mieć oznaczenie 3 do 5 graczy, gdzie 4 to najlepszy skład.



Trefle to taka idealna gra na wakacyjny wypad. Szybka partyjka przy grillu czy nad jeziorem. Jest na tyle klasyczna, że powinna spodobać się większości miłośników gier karcianych, ale ma na tyle nowych rozwiązań, że oferuje powiew świeżości. Jeśli nie lubicie gier w zbieranie lew, to omijajcie Trefle z daleka. To typowy, solidny przedstawiciel gatunku.

Autor gry: Dominic Crapuchettes

Wiek graczy: 8+
Liczba graczy: 2-6
Czas rozgrywki: 30 min

Zawartość opakowania:
66 kart (60 kart do gry + 6 kart bonusów)
notatnik i ołówek
instrukcja

Dziękujemy wydawnictwu Trefl za udostępnienie egzemplarza o recenzji.


comments powered by Disqus