„Amerykańska baśń” - recenzja

Autor: Ewelina Sikorska Redaktor: Motyl

Dodane: 15-07-2018 23:36 ()


Ameryka kojarzy nam się z krajem dobrobytu i możliwości. Jednak są takie miejsca w USA, gdzie hasło „american dream” nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. O takich miejscach i ludziach opowiada debiut Anne Hamilton - „Amerykańska baśń”.

Film korzystając z elementów znanych z produkcji związanych z „realizmem magicznym”, przedstawia nam dylematy moralne młodej introwertycznej Gertrude zwanej przez rodzinę Gitty. Dziewczynka jest córką farmera, któremu przyszło żyć w ciężkich czasach dla ludzi zajmujących się rolą: mamy rok 1982 trwa kryzys w branży rolniczej, kolejne nierentowne i zadłużone gospodarstwa trafiają w ręce wykupujących ziemię deweloperów. Taki sam los może spotkać rodzinę Gitty, która nie dość, że zadłużona to czeka na pojawienie się nowego członka rodziny – mama Gitty spodziewa się trzeciego dziecka. Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, gdy dziewczynka odkrywa, że w jednym z silosów przetrzymywany jest człowiek, za którego uwięzieniem stoi jej ukochany ojciec. Po raz pierwszy Gitty stoi przed wielkim dylematem moralnym: czy trzymać w tajemnicy działania swojej rodziny, czy też przeciwstawić się swoim bliskim. Co wybierze Gitty?

Od strony poprowadzenia fabuły nie można nic zarzucić tej produkcji. Pięknie sfilmowana z małą ilością muzyki, ale gdy już się pojawia, to idealnie podkreśla wszystko zawarte w scenariuszu. Co do scenariusza: ewidentnie można odnaleźć tu wszystkie elementy klasycznej baśni osadzonej na amerykańskiej wsi lat 80. Co ważne, obraz można rozpatrywać na dwa sposoby: dosłownie jako opowieść o małej córce farmera, która jako jedyna zachowuje się tak, jak powinien każdy człowiek w obliczu rozgrywającego się koło niego zła oraz metaforycznie, upatrując w dzieciach farmera Abe'a dwóch części jego natury: dobrej i współczującej (Gitty) oraz tej złej i sadystycznej (brat dziewczynki – Martin) ścierającej się w obliczu jego działań, by ostatecznie zwyciężyła ta bliższa jemu samemu. Świetne są starcia Gitty i Martina (scena gry w szachy) pokazujące w najlepszym rozrachunku jak mimo łączących ich więzów krwi różni byli brat i siostra. Jak brat nie docenia swojego przeciwnika w postaci siostry, co mści się na nim w finale filmu. Moralność determinuje ich działania, czyniąc z jednego z nich bohatera, a z drugiego złoczyńcę tej opowieści.

„Amerykańska baśń” szczególnie w swojej drugiej części przywodzi do klasycznych baśniowych opowieści. Mamy motyw bohatera, który musi wykonywać różne zadania (prośby Jonathana), dorasta (świetnie ujęta zmiana Gitty z naiwnej i wierzącej w to, co mówi jej ojciec małej farmerki, po osobę pragnącą zmian w swoim życiu, wiedzącą czego chce, dokonującą wybory, które w ostateczności stoją w kontrze do tego, co robią jej bliscy), jak też musi zmierzyć się ze złem (tajemnicza kobieta Vera, która wykorzystała złą sytuację finansową rodziny i namówiła ich do swojego planu czy psychopatyczny brat Gitty - Martin)

Nie jest to powiastka pełna cukru. Bliżej jej do klimatów rodem z opowieści ze zbiorów braci Grimm niż tych, które pokazuje nam Disney. Każde działanie, zarówno dobre, jak i złe rodzi konsekwencje. Nikt tu nie zostanie ożywiony wodą ani innym magicznym zabiegiem. To prawdziwie „baśniowa” opowieść, ale o wysoką stawkę – ludzkie życie.

„Amerykańska baśń” łączy w sobie surowość amerykańskiej prowincji, jaką znamy z „Do szpiku kości” z metafizyką bliską klimatom twórczości Guillermo del Toro. To świetny debiut i wspaniały bilet do świata kinematografii dla jego autorki Anne Hamilton. Zdecydowanie warto zobaczyć.

Ocena: 6/10

Tytuł: „Amerykańska baśń” 

Premiera VOD: 13 lipca 2018 r.

Produkcja: USA 2016 r.

Gatunek: thriller

Scenariusz i reżyseria: Anne Hamilton

Obsada:

  • Peyton Kennedy
  • Richard Schiff
  • Kip Pardue
  • Marci Miller
  • Gavin MacIntosh
  • Zuleikha Robinson
  • Charlie Babbo
  • Spencer Moss

Czas trwania: 96 minut

Dziękujemy dystrybutorowi Kino Świat za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus