„Smerfy”: „Smerfolimpiada” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 04-05-2018 21:25 ()


Parafrazując klasyka: „W wiosce Smerfów radość i praca; wioska Smerfów rzeki zawraca”. I w tym sformułowaniu zasadniczo można byłoby zawrzeć sedno aktywności skrzaciej, wiecznie spracowanej społeczności. Skąd zatem znaleźć czas na zdawało się tak abstrakcyjną czynność, jak uprawianie sportu? Tym bardziej że każdy dzień przynosi wraz z sobą liczne wyzwania na skalę wymagającą udziału wszystkich niemal mieszkańców wesołej wioseczki… Na to jakże istotne pytanie usiłował odpowiedzieć twórca tej klasycznej serii w osobie Peyo na kartach długo oczekiwanej przez polskich czytelników „Smerfolimpiady”.

Tak się bowiem złożyło, że wielbiciele przygód wychowanków Papy Smerfa spodziewali się tego albumu jeszcze u schyłku minionego wieku, kiedy to ówczesna redakcja Egmontu zapowiadała jego publikacje. Sprawy potoczyły się jednak inaczej i tym samym na realizacje tego zamierzenia trzeba było komiksowej hossy, która obecnie trwa w najlepsze. Notabene podobnie jak to miało miejsce w przypadku „Dziwnego przebudzenia Smerfa Śpiocha”, także tym razem mamy do czynienia ze zbiorkiem opowieści. Toteż oprócz tytułowej „Smerfolimpiady” czytelnik odnajdzie tu jeszcze dwie historie uzupełniające: „Wielkanoc u Smerfów” oraz „Plac zabaw dla Smerfów”. Nie da się jednak ukryć, że to właśnie inicjatywa Osiłka (bo to za jego sprawą – jakżeby inaczej! - doszło do zorganizowanych z wielką pompą zmagań sportowych) jest główną atrakcją długo wyczekiwanego albumu. Wielbiciele najpopularniejszego komiksu Peyo mogą spodziewać się wszystkich obowiązkowych elementów opowieści z udziałem Smerfów. Przetworzonych jednak w takiej formule, aby nie ryzykować znużenia czytelników. Stąd celnie urozmaicające tok opowiastki „wejścia” m.in. Zgrywusa, a nade wszystko Ważniaka; zwłaszcza że tego drugiego zaprezentowano tym razem w nieco odmiennym niż zazwyczaj świetle. Nade wszystko gwiazdą przygody jest Smerf Słabeuszek, a po części również Papa Smerf. Jeszcze bardziej istotną rolę przywódca miniaturowej wspólnoty odgrywa w „Wielkanocy u Smerfów” (swoją drogą we współczesnej Francji tego typu tytuł byłby zapewne „zdjęty” przez nieformalną cenzurę), nie wolnej od swoistej swady komedii pomyłek z udziałem m.in. wspominanego Zgrywusa i Ważniaka. W ostatniej z nowelek daje o sobie znać niepoprawny Gargamel oraz jego „szkudne” kocisko. Jak łatwo się domyślić owo osobliwe „duo” wprowadza niemało charakterystycznego dlań zamieszania i ogólnego rozgardiaszu.   

Niby wszystkie tego typu „zagrywki” fabularne mieliśmy sposobność widzieć już wcześniej – czy to w poprzednich albumach serii, czy też w wielbionym przez dzieciarnię całego niemal świata animowanym serialu. Peyo okazuje się jednak jednym z tych twórców, którzy doskonale wiedzą jak „reorientować” sprawdzone warianty, by dostarczać fanom swoich produkcji moc satysfakcjonującej rozrywki. Aż chciałoby się sparafrazować kolejnego klasyka: „Śmieszy, weseli, przestrasza”, gdyż trafnie ujętej dawki emocji sportowych (i nie tylko) ewidentnie tu nie brakuje, a w pełni już rozrysowany szanowny pan autor oferuje miłą oku, czytelną kreskę, która od momentu pierwodruku tego albumu (tj. od roku 1983) nic a nic nie utraciła ze swej pierwotnej urokliwości/jakości. Tym samym „Smerfolimpiadę” można śmiało uznać za jeden z najbardziej udanych albumów z wydanych dotąd w Polsce „Przygód Smerfów”. Krótko pisząc: przednia zabawa! Do tego być może nie tylko dla młodszych wiekiem czytelników, ale także wszystkich tych, którzy pomimo siwizny na skroniach nie wyzbyli się dziecięcej nostalgii wobec podopiecznych papy Smerfa.

 

Tytuł: „Smerfy”: „Smerfolimpiada”

  • Tytuł oryginału: „Les Schtroumpfs olympiques”
  • Scenariusz i rysunki: Peyo
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Maria Mosiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: Dupuis
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej:  20 stycznia 1983
  • Data publikacji wersji polskiej: 18 kwietnia 2018
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21,5 x 28,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 48
  • Cena: 19,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji

Galeria


comments powered by Disqus