„Huragan” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 15-04-2018 22:17 ()


Katrina, Irma, Wilma – huragany – największe kataklizmy nawiedzające Amerykę stają się nie tylko bohaterami dokumentalnym reportaży, ale jak widać, mogą być podstawą sensacyjnej fabuły powstałej w oparach nonsensu. Tak bowiem zapowiadał  się  na zwiastunach najnowszy film Roba Cohena, który dotychczas lubił szybkie i wściekłe bryki, a teraz przerzucił się na jeszcze szybsze i porywające huragany.

Do Alabamy zbliża się nieokiełznany żywioł, a także ładunek 600 milionów dolarów do przemielenia w miejscowej placówce Departamentu Skarbu USA. Pieniądze, na które łatwo się połasić, a do zuchwałej kradzieży prócz pary zdolnych hakerów i kreta w rządowej organizacji wystarczy zamieszanie oraz niespokojna pogoda. Niestety po filmach traktujących o napadach, które nie mają wyrafinowanej fabuły, a bazują jedynie na banalnych schematach próżno oczekiwać sensownej historii. Ta została nasączona przewidywalnymi zwrotami akcji, z których większość ujawnił zwiastun, niszczycielskim żywiołem tak mocno eksploatowanym, że aż nudnym i drewnianym aktorstwem. Niejednokrotnie przeciętnej klasy seriale przebijają Huragan o kilka klas.

W założeniu opowiastka o kradzieży trzech ciężarówek gotówki pod osłoną porywistego wiatru i zacinającego deszczu miała wzbudzać jakieś emocje. Jednak ani historia dwójki braci, których rodzinną tragedię śledzimy w prologu, ani agentka po przejściach, która jako jedyna ma trochę oleju w głowie, nie są wystarczającą atrakcją dla nacierającego żywiołu. A ten już w połowie filmu obnaża wszelkie mielizny scenariuszowe i dyrdymały, jakie chcą nam wcisnąć twórcy. Przy prędkości huraganu sygnalizowanej przez bohaterów już dawno zasililiby oni łono Abrahama, odfruwając radośnie w siną dal. Z kolei kłopoty z otwarciem skarbca przez zniecierpliwionych oprychów – czytając między wierszami – celowy zamysł mający przenieść ciężar akcji w oko cyklonu i odciągnąć uwagę od postaci, dla których warczenie z bronią w ręku jest szczytem możliwości aktorskich, wydaje się nieprzekonującym i tanim chwytem. W filmie Roba Cohena trudno się doszukiwać logiki, bo wraz z jej niewielkimi przebłyskami nie dałoby się nakręcić tego filmu. Poziom realizmu równa się tutaj zeru.

Aktorstwo i dialogi to całkiem inna para kaloszy. Tandetne kwestie przeplatają się z karykaturalnymi grymasami twarzy zakapiorów strojących groźne miny i cedzących przekleństwa przez zaciśnięte zęby. Kreacje rodem z ekranowych testów do podrzędnych telenowel – tak prezentuje się większą część obsady tego dziełka. Aż dziw bierze, że dwójka najbardziej znanych aktorów, czyli Maggie Grace i Toby Kebbell, zdecydowała się na udział w tej szmirze. Otrzymali chyba pomylone scenariusze, gdy ubiegali się o angaż. Na takich filmach kariery raczej nie zbudują.

Najbardziej jednak dziwi brak selekcji przy wyborze takich paździerzy do emisji w rodzimych kinach. Czy naprawdę nie ma lepszych pozycji do wyboru niż produkcje obrażające inteligencję widza? Ani to sprawny akcyjniak, ani trzymający w napięciu obraz katastroficzny. Po prostu twór mdły i nijaki. Warto omijać kina szerokim łukiem, bo Huragan wyssał z twórców śladowe ilości racjonalnego myślenia, pozostawiając widza na pastwę bzdur fabularnych podniesionych do potęgi entej. Mocny kandydat do najgorszego filmu roku.

Ocena: 2/10

Tytuł: „Huragan” 

Reżyseria: Rob Cohen 

Scenariusz: Scott Windhauser, Jeff Dixon

Obsada:

  • Toby Kebbell
  • Maggie Grace
  • Ryan Kwanten
  • Ralph Ineson
  • Melissa Bolona
  • Ben Cross
  • Jamie Andrew Cutler
  • Christian Contreras

Muzyka: Lorne Balfe

Zdjęcia: Shelly Johnson

Montaż: Niven Howie

Scenografia: Liliana Dancheva, Vera Mills, Arta Tozzi

Kostiumy: Irina Kotcheva

Czas trwania: 103 minuty

 

 Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji. 


comments powered by Disqus