„Star Trek” tom 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 12-04-2018 22:57 ()


Komiksy oparte na wątkach i motywach obecnych w gwiezdnej epopei George’a Lucasa to zjawisko na polskim rynku nie nowe, sięgające wczesnej wiosny 1997 r. Wówczas to bowiem TM-Semic zaprezentowało pierwszy epizod brawurowo zilustrowanej przez Cama Kennedy’ego mini-serii „Mroczne Imperium”. Od tamtej pory po gwiezdno-wojenne tytuły sięgnęło czterech kolejnych wydawców, a liczba fabuł z udziałem m.in. rodziny Skywalkerów i rycerzy zakonu Jedi liczona jest w setkach. Dość wspomnieć, że co dwa tygodnie do kiosków trafiają kolejne tomy kolekcji komiksów poświęconych temu uniwersum. Podobnego szczęścia nie miała inna słynna marka science fiction, wielbiona przez przedstawicieli licznego fandomu na całym niemal świecie.

Mowa tu oczywiście o Star Treku, zaistniałych za sprawą wyobraźni Gene’a Rodenberry’ego (a także jego kontynuatorów) dziejów Federacji Kosmicznej, powstałego przy walnym udziale Ziemian sojuszu cywilizacji zamieszkujących galaktykę Drogi Mlecznej. Od 1966 r. - tj. od chwili pierwszej emisji klasycznego serialu telewizyjnego z udziałem załogi statku kosmicznego „Enterprise” – ów zbiór konceptów rozrósł się do rozległej, pojemnej fabularnie franszyzy – w tym kilku pełnowymiarowych cykli telewizyjnych, kilkunastu kinowych filmów oraz całej masy towarzyszących im produktów. Wśród nich nie mogło rzecz jasna zabraknąć komiksów, które to chętnie publikowały m.in. takie wydawnictwa jak Gold Key, DC Comics, Marvel i Malibu. Niestety żadna z tych serii nie doczekała się choćby symbolicznej edycji w polskiej wersji językowej – czy to pod szyldem wzmiankowanego TM-Semic (notabene prowadzący strony klubowe tytułów tego wydawcy Arkadiusz Wróblewski nie krył swoich sympatii dla Star Treka) czy też Amberu lub Egmontu.  

W lutym bieżącego roku ta sytuacja uległa zmianie. Stało się tak za sprawą wydawnictwa Ultimate Comics, które obok serii „Archie” (swoją drogą z rysunkami w wykonaniu Fiony Staples, autorki warstwy plastycznej popularnej także u nas „Sagi”) oraz bazującego na młodzieżowym serialu „Riverdale”, zdecydowało się zaprezentować względnie nową, bo pochodzącą z lat 2011-2016 odsłonę komiksowych przypadków podkomendnych kapitana Jamesa Tiberiusa Kirka. Toteż publikowany pierwotnie przez IDW Publication (w Polsce mieliśmy sposobność przeczytać z oferty tego wydawcy dobrze ocenianą serię „Locke & Key”) przenosił czytelników cyklu do drugiej połowy XXIII w., w czasy, gdy ziemska cywilizacja zdołała osiągnąć II stopień rozwoju w tzw. skali Kardaszewa i tym samym rozpoczęła eksplorację przestrzeni kosmicznej poza granicami Układu Słonecznego. Stało się to możliwe dzięki wynalezionemu przez Zeframa Chochrame’a (zob. kinowy „Star Trek VIII: Pierwszy kontakt”) napędowi nadświetlnemu oraz logistycznemu wsparciu ze strony przyjaźnie usposobionych przedstawicieli cywilizacji pozaziemskich – w tym zwłaszcza mieszkańców planety Wolkan. Owa współpraca zaowocowała zawiązaniem w roku 2161 Zjednoczonej Federacji Planet, w której Ziemianie pełnią wiodącą funkcję oraz skutecznie powstrzymują ekspansywne zapędy zdecydowanie mniej skłonnych do harmonijnej koegzystencji mieszkańców znanego wszechświata – m.in. Klingonów, Romulan oraz kolektywnej, sztucznej inteligencji znanej jako Borg.  

Załogę statku „Enterprise” z kart tegoż albumu poznajemy niebawem po wydarzeniach przybliżonych w kinowej produkcji z 2009 r. Stąd wizerunek wzmiankowanego Jamesa T. Kirka, Wolkanity Spocka czy Uhury odpowiada aktorom zaangażowanym do tego przedsięwzięcia (w tym m.in. znanemu z roli Steve’a Trevora w przebojowej „Wonder Woman” Chrisowi Pine’owi oraz Zoe „Gamorze” Saldanie). Po niezbyt udanej dla kapitana statku rozgrywce w „piętrowe szachy” otrzymuje on raport o namierzeniu zaginionej przed dwoma stuleciami jednostki kosmicznej znanej jako „Valiant”. Niebawem dochodzi do fatalnego w skutkach zetknięcia się „Enterprise” z polem energetycznym na krańcach galaktyki. Zasoby energii niezbędnej do wejścia w nadprzestrzeń zostają znacznie uszczuplone, a niektórzy członkowie załogi przypłacają ów incydent życiem. Niewiele brakowało, by w gronie martwych nieszczęśników znalazł się również Gary Mitchell, prywatnie przyjaciel kapitana Kirka. Jak się jednak okazuje, wskutek zetknięcia z nieznaną energią w rzeczonym zachodzą przemiany manifestujące się uzyskaniem przezeń m.in. zdolności telekinetycznych. To jednak ledwie początek kłopotów, które wymuszą na Kirku wyjątkowo trudne decyzje. Druga z zaprezentowanych w tym tomie opowieści również upływa pod znakiem konieczności dokonania trudnych wyborów. Tym razem nie tylko przez dowódcę wspominanej jednostki Gwiezdnej Floty, ale też Spocka oraz szczególnie bliską temu drugiemu osobę.

Obie opowieści utrzymano w nastrojowości, które nie powinna zawieść zarówno zadeklarowanych wielbicieli marki wykreowanej przez Gene’a Rodenberry’ego, jak i fanów fantastyki naukowej ogólnie. Rozpoznawanie rubieży galaktyki trwa w najlepsze, załoganci „Enterprise” zmuszeni są do wykazywania się ponadprzeciętną improwizacją, a więź pomiędzy nimi zostaje umiejętnie wyeksponowana. Te oraz kilka innych czynników sprawiają, że motywy rodem z eksploracyjnej science fiction na kartach tego tytułu wydają się nie mniej nośne (a przy tym przekonująco wyeksponowane) niż w najlepszych latach twórczości m.in. Roberta A. Heinleina. Pomysł wyjściowy Gene’e Rodenberry’ego, wizja ludzkości, która pomimo koszmaru tzw. wojen eugenicznych nie tylko nie uległa wyniszczeniu, ale wręcz dojrzała i odgrywa w galaktyce konstruktywną rolę, jest obecny także na kartach niniejszego albumu. Co więcej, jakby na przekór wysiłkom zespołu J.J. Abramsa, który ewidentnie dążył, by pogrążyć uniwersum przedstawione Star Treka w, nomen omen, ciemności. Stąd pomimo niebezpieczeństw adekwatnych do skali wyzwań towarzyszących ekspandowaniu Zjednoczonej Federacji Planet (vide niemal wszechmocna z perspektywy Ziemian istota/społeczność znana jako Q) ogół przedstawicieli naszego gatunku, nie licząc nielicznych degeneratów pokroju Toliana Sorana, wstydliwych reliktów słusznie minionej epoki w osobie Khana czy kierujących się z pozoru szlachetną motywacją Maquis, sprawia wrażenie wspólnoty istot odpowiedzialnych, dążących do pomyślnego rozwoju pokojowo nastawionych mieszkańców galaktyki. Tego typu interpretacja przyszłości z pewnością nie wszystkim czytelnikom przypadnie do gustu - w tym zwłaszcza wielbicielom postapokaliptyki i ogólnie katastroficznych wizji przyszłości Ziemi. Warto jednak pamiętać, że pierwotny serial z udziałem załogi „Enterprise” zaistniał jeszcze przed narzuceniem przez niektóre środowiska tendencji do przewartościowania tzw. amerykańskiego snu oraz szokującym dla wielu kryzysem energetycznym wczesnych lat 70. XX w., z którego konsekwencjami ludzkość de facto nie poradziła sobie do dziś. Stąd ów optymistyczny rys wpisany w sedno mitologii Star Treka, którego szczęśliwie nie udało się z niej wyplenić. Znać w nim zarówno dziedzictwo literackiej fantastyki doby jej Złotej Ery, jak i amerykańską pewność siebie okresu gospodarczej i politycznej prosperity sprzed ofensywy piewców kontrkultury. Ludziom bowiem pomimo wszelkich towarzyszących im trudności, udało się nie tylko przetrwać, ale też wnieść niemało pozytywnych zjawisk do wspólnoty mieszkańców odległych światów.

Ogół rysunków sprawia wrażenie solidnych, acz momentami nieco zbyt sterylnych. Odpowiadający za tę część niniejszego projektu Stephen Molnar i Joe Phillips zdecydowali się na wyrazisty kontur, bez silenia się na podkreślanie niuansów rozrysowywanych obiektów za pomocą tzw. siankowania. O ile tego typu strategia ma szansę sprawdzić się w przypadku warstwy plastycznej powstałej z myślą o uzupełnieniu jej przez nadającą całości głębię kolorystyczną bądź cieszący oko dobór barw, o tyle w przypadku efektu pracy wykonanej przez Johna Raucha nie sposób mówić zarówno o pierwszej, jak i o drugiej opcji. Stąd w trakcie lektury tego tomu trudno opędzić się od poczucia, że mamy do czynienia z pośpiesznie uzupełnioną (do tego w sposób nie zawsze przemyślany) quasi-kolorowanką. Swoboda ekspresji portretowanych postaci – i to zarówno ich mimika, jak i ogólnie mowa ciała – również nie zawsze wypada w pełni przekonująco. Jak na komiks osadzony w epoce technologicznie znacznie bardziej rozwiniętej niż współczesna ludzkość wspomniani plastycy nie popisali się także w zakresie projektów urządzeń rodem z XXIII w. Mimo wymienionych mankamentów warstwa plastyczna tej propozycji wydawniczej prezentuje się poprawnie, choć do pełni fachowości wspomnianemu zespołowi jeszcze nieco brakuje. Co by jednak nie mówić, obecne tu komiksowe odpowiedniki zazwyczaj przypominają swoje ekranowe pierwowzory.

Album uzupełniono o klimatyczne (a przy tym nie wolne od umiejętnie dozowanego dowcipu)  posłowie w wykonaniu Bartłomieja Kossakowskiego, galerię ilustracji zdobiących poszczególne epizody wydania zeszytowego tej serii, reprodukcje fotografii prezentujących część odtwórców głównych ról we współczesnej wersji kinowej „Gwiezdnej Włóczęgi” oraz zapowiedzi wydawnicze Ultimate Comics. Równocześnie nie sposób nie wspomnieć o udziale w przygotowaniu polskiej edycji komiksowego „Star Treka” (a konkretnie jego redakcji) naszego redakcyjnego kolegi Marcina Waincetela, m.in. twórcy autorskiego bloga „Anipulp”, znanego także z łamów takich pism jak „Nowa Fantastyka” czy „Pocisk”. Natomiast całość prac nad jakością albumu koordynował (nie wyłączając tłumaczenia oryginalnego tekstu na język polski) Aaron Welman, „rednacz” wydawnictwa Sol Invictus publikującego takie serie jak m.in. „Lis”, „Incognito” i „Zgroza”. Stąd jakość tej publikacji jest zdecydowanie lepsza niż jesienny debiut Ultimate Comics, tj. pierwsze (fortunnie już poprawione) wydanie „Archiego”.

Niniejsze wydanie zbiorcze zapewne nie znajdzie dla siebie miejsca w zestawieniach najlepszych tytułów za bieżący rok. Jako dobry początek rozpoznawania fabuł przybliżających komiksowe uniwersum Star Treka, na które tak długo zmuszeni byliśmy czekać sprawdza się jednak w całej rozciągłości. Chciałoby się zatem rzec: „Cała naprzód panie Spock!” i wypatrywać kolejnych odsłon (w tym roku ponoć jeszcze trzech) tej obiecująco rozpoczętej serii.

 

Tytuł: „Star Trek” tom 1

  • Tytuł oryginału: „Star Trek (2011-2016)” Vol. 1
  • Scenariusz: Mike Johnson
  • Szkic i tusz: Stephen Molnar, Joe Phillips
  • Kolory: John Rauch
  • Tłumaczenie z języka angielskiego:  Aaron Welman
  • Posłowie: Bartłomiej Kossakowski
  • Wydawca wersji oryginalnej: IDW Publishing
  • Wydawca wersji polskiej: Ultimate Comics
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 16 sierpnia 2016 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 24 lutego 2018 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 17 x 26 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 114
  • Cena:  45 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Star Trek (2011-2016)” nr 1-4 (wrzesień-grudzień 2011).

Dziękujemy Ultimate Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus