„Flash” tom 5: „Lekcje historii” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 21-06-2017 18:25 ()


Wraz z piątym wydaniem zbiorczym „Flasha” bieg tytułowego bohatera tej serii dobiega końca. Na szczęście tylko tymczasowo, jako że już jesienią doczekamy się nowego cyklu o przygodach Najszybszego Żyjącego Człowieka, tym razem publikowanego pod szyldem „Odrodzenia”. Zanim to jednak nastąpi, Barry Allen z okresu „Nowego DC Comics” raz jeszcze ma okazję, by dać wyraz swojej ofiarności wobec mieszkańców bliźniaczych miast – Central i Keysone City. W „Lekcjach historii” nie zabrakło bowiem wyzwań nie mniej problematycznych niż w poprzednich odsłonach tej serii.

I chociaż próżno doszukiwać się tutaj popisów emblematycznych oponentów Flasha - tak jak miało to miejsce w albumach „Rebelia Łotrów” oraz „Inwazja Goryli” - to jednak Barry nie ma szans na choćby chwilowe wytchnienie. W pierwszej z zebranych tu opowieści podejmuje on współpracę ze swoim bodajże najbardziej sprawdzonym towarzyszem broni (nie licząc rzecz jasna Kid Flasha w dobie Srebrnej i Brązowej Ery uniwersum DC), czyli Halem Jordanem alias Green Lanternem. Stajemy się zatem świadkami ukazanego w retrospekcji pierwszego spotkania obu panów, a także wynikłej w jego efekcie konfrontacji z całą hordą niewyjściowo prezentujących się kosmitów. W drugiej nowelce okazuje się, że nawet Najszybszy Żyjący Człowiek nie może być we wszystkich miejscach naraz. Następna historia przybliża starcie Flasha z narwaną piratką przestworzy znaną szerzej jako Spitfire, a także sposoby, za których sprawą funkcjonariusz Allen radzi sobie z ograniczeniami swoich mocy. Kolejne trzy fabuły (w tym m.in. tytułowe „Lekcje historii”) złożyły się na bardziej rozbudowaną opowieść, w której Flash – dosłownie i w przenośni – zmaga się z duchami minionych czasów. Tak jak już chwilę temu nadmieniono, nie zabrakło gościnnego występu Green Lanterna, a w dalszej części albumu także niezbyt często u nas widywanego Deadmana. Owe fabuły nadmiernie złożone nie są, ale równocześnie wzbogacają świat kreowany tegoż cyklu o wcześniej nieznane wątki. Owa okoliczność dotyczy nie tyle udziału w tej opowieści nowych adwersarzy ile raczej sfery rodzinnej Barry’ego. Nie zdradzając więcej szczegółów, wypada nadmienić, że ta część warstwy fabularnej sprawia wrażenie stosownie wyważonej i w dalszej perspektywie obiecującej. Pechowo rozwoju tego elementu cyklu (jak również wszystkich pozostałych) już nie poznamy, a przynajmniej nie w polskiej edycji.

To, co już po wstępnym rozeznaniu zawartości tegoż tomu jest najbardziej zauważalne to absencja Francisa Manapula, plastyka którego żywiołowa maniera zgodnie uznawana była za najmocniejszą stronę tej serii. Autorzy, którzy zastąpili go w tej roli, zdają się jednak czynić co w ich mocy, aby nie zawieść wiernych czytelników cyklu. Precyzyjna, acz nieco zbyt zsyntetyzowana kreska Sami Basriego (wcześniej udzielał się przy takich tytułach jak „Voodoo” oraz „Power Girl vol.2”) zdaje się adekwatna do historii z udziałem przedstawicieli obcych cywilizacji. Dostrzegalny w planszach jego autorstwa brak dopracowania dalszych planów to we współczesnym komiksie anglosaskim często spotykane zjawisko, co widać także w efekcie pracy kolejnego rysownika tego tomu, stosującego odmienną, bardziej „chropowatą” stylistykę Cully’ego Hamnera („Green Lantern: Mosaic”). Wyrazistą, a przy tym oscylującą w kierunku stylu animacyjnego wizualizacje scenariusza Christosa N. Gage’a zaproponował Neil Googe. Z kolei Patrick Zircher i Augustin Padilla, odpowiedzialni za zilustrowanie głównej opowieści tego tomu, wyraźnie skłaniają się ku względnemu realizmowi w przypisanej superbohaterskiej konwencji idealizującej odmianie. Zapewne trudno byłoby uznać wspomnianych rysowników za nadmiernie wyróżniających się i raczej nie sposób przypuszczać, aby ich wkład w rozwój komiksowego medium w sposób szczególny przeszedł do historii gatunku. Z powierzonego im zadania wywiązali się jednak sumiennie, podobnie zresztą jak wspierający ich nakładacze tuszu i koloryści (a wśród nich wsławiony udziałem w realizacji „Hulka: Szarego” Matt Hollingsworth). Stąd pomimo braku plastycznej wyrazistości w takim stopniu jak miało to miejsce przy okazji prac Manapula, o fuszerce nie może być mowy.

Zakończona wraz z niniejszym tomem seria „Flash” miała swoje lepsze („Cała naprzód”) i gorsze momenty („Inwazja Goryli”). Stąd siłą rzeczy trudno ją zestawiać z najbardziej udanymi propozycjami w ramach linii wydawniczej „Nowe DC Comics!” („Wonder Woman”, „Shazam!”). Mimo tego dobrze się stało, że po ćwierć wieku od wstępnie zapowiadanej jeszcze przez redakcję TM-Semic publikacji solowych przygód Flasha polscy czytelnicy doczekali się tegoż tytułu. Tym bardziej że dzięki temu była okazja do bliższego przyjrzenia się głównym składnikom mitologii Szkarłatnego Sprintera. To zaś z kolei z dużym prawdopodobieństwem ułatwi poruszanie się w tej części uniwersum DC przy okazji przyswajania nowego cyklu z udziałem Flasha już w ramach „Odrodzenia”.

 

Tytuł: „Flash” tom 5: „Lekcje historii”

  • Tytuł oryginału: „The Flash Volume 5: History Lessons”
  • Scenariusz: Brian Buccellato, Christos N. Gage, Nicole Dubuc
  • Szic i tusz: Patrick Zircher, Sami Basri, Neil Googe, Agustin Padilla i Cully Hamner
  • Kolory: Matt Hollingsworth, Stellar Labs, Wil Quintana, Matthew Wilson
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Kłoszewski
  • Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 8 września 2015 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 5 czerwca 2017 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,5 x 26,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 144
  • Cena: 75 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Flash vol.4” nr 26-29 (luty-maj 2014) oraz „Flash Annual” nr 2 (wrzesień 2013).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus