„Prof. Filutek: 1985-2003” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 09-06-2017 12:34 ()


Struktury polityczne powstawały i rozpadały się (by wspomnieć nieświętej pamięci Niemiecką Republikę Demokratyczną, a zwłaszcza Związek Sowiecki), pierwsi sekretarze obejmowali swoją funkcję i żegnali się z nią z wielkim hukiem, Kraj nad Wisłą i Narwią tradycyjnie borykał się z tzw. przejściowymi trudnościami, a nobliwy prof. Filutek niezmiennie trwał na pozycji „poprawiacza” dobrego nastroju czytelników „Przekroju”. Tym sposobem Zbigniewowi Legrenowi – pomysłodawcy wspomnianej „wizytówki” tego tygodnika - upłynęło przeszło pół wieku, kiedy to rozrysował on tysiące historyjek obrazkowych z udziałem zarówno Filutka, jak i jego nieodłącznego psa Filusia.

O dziwo sam Lengren ponoć do szczególnie pogodnych osób nie należał (a przynajmniej tak można mniemać na podstawie wspomnień zarówno pracowników redakcji „Przekroju”, jak i jego rodziny), a nawet zaliczany był do tzw. ludzi trudnych. Jakby na przekór osobistemu usposobieniu jego słynny bohater na ogół nie tracił nic ze swej poczciwości i uczynności. Nawet jeśli przytrafiały mu się gorsze dni to co najwyżej incydentalnie, a rychła poprawa nastroju była wręcz nieunikniona. Tym sposobem prof. Filutka, nieco leciwego, acz wciąż wrażliwego na niewieście powaby mieszczanina, ominęły burze dziejowe (nie licząc rzecz jasna początku tzw. wojny polsko-jaruzelskiej, kiedy to zawieszono publikacje wszelkich czasopism poza „Żołnierzem Wolności” i „Trybuną Ludu”) oraz zawirowania na rynku prasy już po nominalnym upadku PRL. Zapewne także dlatego, że Lengren z założenia tworzył tzw. paski o wymowie „wydestylowanej” z choćby symbolicznych odniesień do sfery politycznej, tak jak gdyby noszący się po staroświecku Filutek przebywał na wewnętrznej emigracji, z daleka od codziennych „atrakcji” fundowanych Polakom przez komunę oraz faktycznych włodarzy III RP. Stąd też wzmiankowana przez wydawcę edycji zbiorczej uniwersalność historyjek z jego udziałem, których sens bez większych trudności jest zrozumiały także obecnie oraz wśród odbiorców spoza Polski. To właśnie owa przejrzystość perypetii Filutka i Filusia wciąż okazuje się jedną z najmocniejszych stron przygód nierozłącznego duetu.

W zestawieniu z poprzednimi wydania zbiorczymi znać okazjonalną powtarzalność niektórych konceptów. Nawet jeśli część z nich została narysowana na nowo, to jednak de facto powielają one wcześniejsze pomysły. O tyle to nie dziwi, że tworzenie rok po roku perypetii tej samej postaci z oczywistych powodów wiązało się z nieuchronnością takich sytuacji. Lengren nie był zresztą pod tym względem wyjątkiem, jako że analogiczne sytuacje przytrafiały się nawet Januszowi Chriście, Tadeuszowi Baranowskiemu, a także Billowi Wattersonowi. Szczerze pisząc trudno nie odczuwać podziwu wobec jego inwencji i tym samym owe powtórki, stanowiące zresztą marginalną część przygód Filutka, w niczym nie uchybiają dokonaniom tego twórcy. Biorąc pod uwagę liczoną w dekadach współpracę rzeczonego z „Przekrojem”, oraz – powiedzmy to wprost – nieuniknione znużenie towarzyszące tego typu realizacji - wypada wręcz dziwić się, że owe powtórki miały miejsce tak rzadko. Niewymuszony humor sytuacyjny (a przy okazji również rozbrajająca skłonność Filutka do niekiedy aż nazbyt wymyślnej improwizacji) zachowuje bowiem świeżość i urok charakterystyczną dla najbardziej produktywnego okresu twórczości Lengrena. Nadmiernie eksploatowany (w tym także przez piszącego te słowa) slogan „klasa sama w sobie” akurat w tym przypadku idealnie oddaje zjawiskowość maskotki „Przekroju”.

Dotyczy to zresztą także metody i jakości wykonania zebranych w niniejszym tomie historyjek. Przejrzystość wprawnie nakreślanych obrazeczków nic a nic nie straciła ze swego pierwotnego uroku. Co prawda nie wszystkie paski udało się stosownie odświeżyć, ale w skali całego albumu liczba niewyraźnie wydrukowanych jest niewielka. Tak jak w poprzednich zbiorach, także i w tym przytrafiają się opowiastki z okazjonalnie użytkowanym kolorem, zazwyczaj w formule drobnych akcentów.

Album finalizujący prezentacje dorobku Lengrena w kontekście Filutka i Filusia wzbogacono ponadto o wartościowe dodatki. Stąd na jego końcowych stronicach odnajdziemy reprodukcje fotografii ukazującej tegoż autora w wieku dojrzałym oraz reprodukcje wybranych okładek „Przekroju”, na których zagościli jego bohaterowie. Autentycznym rarytasem tego wydania jest również płyta zawierająca animacje z lat 1955-1956, w których udziela się – jakżeby inaczej! – ów urokliwy duet.

 

Tytuł: „Prof. Filutek: 1985-2003”

  • Scenariusz: Zbigniew Lengren
  • Opracowanie graficzne rysunków: Krzysztof Kogut
  • Wydawca: Ongrys
  • Data premiery: 19 maja 2017 r.
  • Oprawa: twarda
  • Oprawa: 22 x 29,6 cm
  • Papier: offset
  • Druk: czarno-biały/kolor
  • Liczba stron: 176
  • Cena: 69 zł

Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus