„Spider-Man: Władza" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 02-05-2017 19:30 ()


W świecie przyszłości nie ma miejsca dla Spider-Mana. Kto tęskniłby za zramolałym herosem, którego pojawienie się nad wieżowcami Nowego Jorku zawsze zwiastowało nieszczęścia dla mieszkańców tej nobliwej metropolii? Kto zapłakałby nad losem samozwańczego stróża prawa, kiedy wszyscy superkryminaliści zostali przymknięci, a miasto wreszcie może odetchnąć świeżym powiewem nieskrępowanej wolności? Strach minął, obawa przed atakami poprzebieranych dziwaków to już dawne dzieje, a cudaczni herosi działający poza granicami prawa odeszli do lamusa. Pozostała tylko twarda, nieustępliwa i sprawiedliwa… WŁADZA.

Marvel, kontynuując swoje tasiemcowe historie, niejednokrotnie wybiegał w przyszłość, aby pokazać kres życia popularnych herosów. Tak było w przypadku Wolverine’a, Fantastycznej Czwórki czy Hulka. Trudno nie odnieść wrażenia, że „Władza” mogłaby stać się ostatnią przygodą Pająka. W przypadku komiksu Kaare Andrewsa mamy do czynienia z wizją dystopii osadzonej w świecie Spider-Mana. Bohater, jakiego znaliśmy, już nie istnieje, w jego miejsce pojawił się stary, zniszczony i złamany człowiek, którego kolejne porażki doprowadziły do kresu superbohaterskiej przygody. Gdzieś tam wewnątrz jego umysłu tli się resztka odpowiedzialności, którą przyjął na siebie po śmierci wujka Bena, ale w tej mrocznej i nieprzyjemnej rzeczywistości to za mało, aby wykrzesać z siebie jeszcze trochę energii. Spider-Man umarł dla świata, a Peter rozpamiętujący swoje życie i największą porażkę, przyczynienie się do śmierci ukochanej osoby, również snuje się po ulicach miasta niczym człowiek, w którym pozostało już niewiele życia. Czas nie uleczył jego ran, a wprost przeciwnie uczynił z niego niewolnika bolesnych wspomnień.

Paradoksalnie jedyną osobą wierzącą jeszcze w powrót dawnego herosa, mogącego zmienić obraz przygnębiającej rzeczywistości jest odwieczny krytykant działalności Spider-Mana – J.J. Jameson. Słowa niegdysiejszego szefa Daily Bugle nie potrafią obudzić Petera z otępienia, będącego efektem codziennego oskarżania się o śmierć bliskich. Czyni to jednak maska – symbol niezłomności, heroizmu i poświęcenia bohatera. Pobudza go do działania, jest impulsem do dalszej walki. Tam, gdzie zawiódł Peter Parker, Spider-Man ma szansę ponownie wziąć na barki odpowiedzialność za losy mieszkańców miasta. Tym razem jednak  nie czyni tego w imię pamięci wujka Bena, a Mary Jane. Wielkiej miłości, która nigdy w niego nie zwątpiła, była dla niego wsparciem, nawet gdy obowiązki superbohaterskie przedkładał nad ich wspólne dobro.  

Maska w niniejszej historii jest utożsamieniem prawdziwej wolności – skrywa twarz bohatera, pozwala mu być anonimowym, ale też staje się jedynym przejawem niezależności w totalitarnym i zakłamanym świecie, gdzie media manipulują widzami, a spokój i porządek został zaprowadzony iście reżimowymi metodami. Ta sama maska jest też symbolem ucisku i prześladowania, ponieważ jest zakazana, a widnieje jedynie na twarzach służb porządkowych. To oni wprowadzają terror i są nowymi kryminalistami w świecie, który już dawno przestał być bezpiecznym miejscem. Usunięcie maski, ujawnienie starej i zakrwawionej twarzy bohatera to kolejna próba pobicia niezłomnej osobowości herosa. Wszyscy mogą zobaczyć starca stawiającego opór despotycznej władzy. Jest to widok stymulujący do działania, oznaczający koniec cichego przyzwolenia na terror skrywany za fasadą praworządności. Andrews przekonuje ponadto, że w życiu Spider-Mana były i są rzeczy znacznie bardziej istotne niż jego podwójna tożsamość. Wszystko, czego dokonywał, robił z miłości do bliskich, a w tym przypadku dla mieszkańców miasta, które obiecywał bronić. I mimo że jego walka z hordą dawnych antagonistów wydaje się skazana na porażkę, to właśnie wartości i emocje, którymi kieruje się Peter, dotykają każdej sfery ludzkiego życia i są silniejsze, prawdziwsze niż kłamstwo, obłuda, fałsz i żądza władzy, którym hołdują jego przeciwnicy. Bohater nie może umrzeć, póki nie oczyści miasta z całej jego zgnilizny.

Kaare Andrews stworzył posępną historię, w której mrok wylewa się z plansz. Na twarzach bohaterów rysuje się złość, bezsilność i strach. Fantasmagoryczne wizje przeplatają się z brutalną, melancholijną rzeczywistością. Niebo nad miastem zasnute jest deszczowymi chmurami, przez które nie przebija się nawet jeden promyk słońca, nadziei. Jest nim bohater w niebiesko-czerwonym kostiumie, który zapomniał o ciążącym na nim obowiązku. Zanim jednak odejdzie na zasłużony odpoczynek, ma jeszcze jedno zadania do wykonania.

Gdybym chciał przeczytać ostatnią historię z życia zamaskowanego herosa bujającego się na pajęczynach ponad drapaczami chmur, to Władza nadaje się do tego idealnie. Odpowiednio poprowadzona narracja, utrzymana w pesymistycznym tonie opowieść o bohaterze, który zapłacił najwyższą cenę za swoje oddanie sprawie i potrafił wstać z kolan. W dobie komiksów napakowanych pędzącą na złamanie karku akcją i widowiskowymi, acz pustymi starciami między herosami, dzieło Kaare Andrewsa to niepozorna perła, która powinna przynieść satysfakcję miłośnikom tej postaci.

 

Tytuł: Spider-Man: Władza

  • Scenariusz: Kaare Andrews
  • Rysunki: Kaare Andrews, Jose Villarubia
  • Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawnictwo: Mucha Comics
  • Wydawca oryginału: Marvel Comics
  • Liczba stron: 160
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie pierwsze
  • Cena: 65 zł

  Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus