„Krucjaty. Bóg tak chce!” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 01-05-2017 11:35 ()


„Krucjaty. Bóg tak chce!” to stworzony przez Roberta Zarębę i Zygmunta Similaka komiks opisujący burzliwe losy pierwszej wyprawy krzyżowej do Ziemi Świętej. Trzeba przyznać, że autorzy wykonali tytaniczną, czy też może raczej należałoby powiedzieć, benedyktyńską pracę, by przedstawić w formie spójnej opowieści obrazkowej dzieje obejmujące ponad dwa tysiące lat. Komiks bowiem koncentruje się nie tylko na przebiegu samej krucjaty, ale rzuca także światło na poprzedzającą ją sekwencję zdarzeń.

Wyprawy krzyżowe, które podejmowano od XI do XIII wieku, stanowią bez wątpienia jeden z ważniejszych fenomenów społeczno-polityczno-religijnych średniowiecznego świata. Nie da się w pełni zrozumieć ich znaczenia, biorąc pod uwagę tylko jeden zestaw czynników i trudno wskazać te, które należałoby uznać za najważniejsze. Bardzo istotne były uwarunkowania religijne, związane z dążeniem do odbicia z rąk muzułmanów miejsc ważnych dla chrześcijaństwa, ale trudno uznać, że odgrywały one rolę pierwszoplanową. Stanowiły one raczej jedną z wielu okoliczności, czy też jeden z elementów trudnego do rozwikłania splotu zdarzeń. Coraz trudniejsza sytuacja społeczna w Europie kształtująca się pod koniec XI wieku, spowodowana kolejnymi klęskami naturalnymi i epidemiami, przejawiała się między innymi narastającą biedą i wynikającymi z niej bezpośrednio aktami przemocy. Zdesperowani chłopi byli zarówno ofiarami, jak i sprawcami brutalnych rozbojów i grabieży. Coraz powszechniejszy głód popychał ludzi do najgorszych przestępstw. Nie lepiej wyglądała sytuacja w stanie rycerskim – prawo dziedziczenia faworyzujące pierwszych synów, doprowadziło do sytuacji, w której znaczna część rycerzy pozostawała bez ziemi i bez perspektyw na zmianę tej niekorzystnej sytuacji. W tych warunkach prośba o udzielenie zbrojnej pomocy w walce z Turkami seldżuckimi skierowana przez cesarza Konstantynopola Aleksego I Komnena do papieża Urbana II, stwarzała doskonałą okazję do podjęcia próby rozwiązania tych problemów i jednoczesnego wzmocnienia pozycji politycznej papiestwa. Nawołując do podjęcia zbrojnej pielgrzymki, papież roztoczył wizję swoistej misji, która okazała się niezwykle atrakcyjna.

Robert Zaręba postanowił nie tylko rzucić światło na te bardzo złożone okoliczności, ale także sięgnąć do zamierzchłej przeszłości, by pokazać, jak kształtowały się relacje pomiędzy przedstawicielami różnych religii, na tym tak okrutnie doświadczonym przez historię terenie, jakim była Ziemia Święta. To niezwykle ambitne przedsięwzięcie po kilku latach wytężonej pracy ujrzało wreszcie światło dzienne. Stworzony wspólnie z Zygmuntem Similakiem album „Krucjaty. Bóg tak chce!” stanowi kompleksową próbę spojrzenia na pierwszą wyprawę krzyżową. Komiks składa się z pięciu części. Opowieść otwiera rozdział „Jerozolima. Miasto Trzech Religii”, w którym autor opisuje sekwencję zdarzeń, które poprzedzały rozpoczęcie pierwszej krucjaty. Zaręba rozpoczyna swoją opowieść w roku tysięcznym przed naszą erą, by ukazać kolejne dramatyczne epizody z burzliwej historii tego miasta. Kolejny rozdział – „Wezwanie ze wschodu” – odsłania kulisy obradującego w listopadzie 1095 roku synodu w Clermont, podczas którego papież Urban II wezwał rycerstwo do zbrojnej pielgrzymki do Ziemi Świętej. Kolejne rozdziały opisują dwie krucjaty, a właściwie dwa różne oblicza pierwszej wyprawy – „Krucjatę ludową” i „Krucjatę rycerską”. Kolejny rozdział zawiera opis odnalezienia tak zwanej włóczni przeznaczenia, czyli włóczni, którą rzymski legionista przebił ciało ukrzyżowanego Jezusa, pozostającej do dziś jedną z ważniejszych relikwii chrześcijańskich. Ostatnia część, zatytułowana „Jerozolima”, przedstawia finałowy akt pierwszej krucjaty, czyli triumfalne i okupione ogromnymi ofiarami zdobycie Jerozolimy. Na tym jednak komiks się nie kończy. Ostatnie strony zarezerwowane zostały dla obszernych przypisów, które pozwalają poszerzyć wiedzę na temat zdarzeń ukazanych – z konieczności – często pobieżnie na planszach komiksu oraz umożliwiają podjęcie własnych poszukiwań, dzięki wskazanym w nich źródłom historycznym.

Oczywiste jest, że tak ambitne przedsięwzięcie narażone było od samego początku na ogromne ryzyko. Po pierwsze, ukazanie obejmującej ponad dwa tysiące lat historii oraz stworzenie kompleksowej relacji z tak złożonego i wielowątkowego przedsięwzięcia, jakim była pierwsza krucjata, na niespełna stu czterdziestu planszach, jest praktycznie niemożliwe. Konieczne są skróty, które zawsze mogą stać się źródłem krytyki i zarzutów o brak spójności narracyjnej. Szczególnie daje to o sobie znać w pierwszej części, która z konieczności jawi się raczej jako swoisty kalejdoskop najważniejszych scen z burzliwej historii Jerozolimy, których zwieńczeniem było skierowane do europejskiego rycerstwa wezwanie do podjęcia tak spektakularnego przedsięwzięcia, jakim była pierwsza wyprawa krzyżowa. Trzeba jednak docenić to, że na czterdziestu planszach mimo wszystko udało się przedstawić najważniejsze zdarzenia, jakie rozegrały się na przestrzeni dwóch tysięcy lat. Ten problem jest mniej widoczny w pozostałej, znacznie obszerniejszej części komiksu, w której opisany został czteroletni okres trwania pierwszej krucjaty. Tu narracja jest już zdecydowanie bardziej płynna.

Po drugie, tworząc tego typu dzieło, nie sposób uniknąć zarzutów dotyczących braku obiektywizmu. Jak wspomniałem wcześniej, krucjaty stanowią niezwykle złożony fenomen, uwikłany na różne sposoby w historyczny kontekst. Każda próba ich opisania może być – i zazwyczaj jest – uznawana za niepełną i stronniczą. Jedni mogą dostrzegać w krucjatach ożywczy, chrześcijański zryw, który ochronił Europę przed islamskimi wpływami, inni natomiast będą akcentować to, że stały się one okazją do szerzenia terroru inspirowanego i usprawiedliwianego przez hierarchę kościelną. Nie da się zaprzeczyć, że obie strony tego sporu dysponują zazwyczaj przekonującymi argumentami na rzecz własnych poglądów. Robertowi Zarębie znacznie bliżej do tego drugiego punktu widzenia – w komiksie znajdziemy bowiem mnóstwo scen ukazujących chrześcijan jako krwiożerczych barbarzyńców dokonujących raz po raz aktów bezprzykładnej przemocy. Od razu trzeba jednak powiedzieć, że druga strona konfliktu została ukazana w zbliżony sposób – muzułmanie niewiele ustępują bowiem swoim wrogom pod względem okrucieństwa i bezwzględności. Z tej perspektywy można zatem stwierdzić, że „Krucjaty” stanowią nie tylko krytykę chrześcijaństwa, ale także wyrażają sprzeciw wobec samej idei świętych wojen toczonych w imię takiego, czy innego boga. Sprzeciw, z którym – dodajmy – trudno się nie zgodzić.

Warto jednak podkreślić, że takie przesłanie komiksu byłoby jeszcze wyraźniejsze, gdyby udało się zachować większą symetrię w przedstawianiu poszczególnych aktorów biorących udział w opisywanych zdarzeniach. Szczególnie wyraźnie tę asymetrię widać w odniesieniu do postaci ważnych dla poszczególnych religii. Chodzi mianowicie o Jezusa i Mahometa. O ile ten pierwszy ukazany jest zgodnie z określoną interpretacją historyczną, jako człowiek – jeden z wielu proroków, którzy w owym czasie chcieli uchodzić za wysłanników boga, o tyle ten drugi został przedstawiony zgodnie z wyrazistą interpretacją religijną, jako faktyczny prorok. Widzimy jego liczne objawienia, obserwujemy niebiańską podróż na grzbiecie wierzchowca z ludzką twarzą oraz jesteśmy świadkami wniebowstąpienia. Co więcej, wszystko to ukazane zostało zgodnie z religijną tradycją zakazującą portretowania jego oblicza – na wszystkich kadrach twarz Mahometa jest zasłonięta płomieniami lub promieniami. Od razu trzeba odnotować, że przecież nawet na gruncie islamu istnieją różne poglądy na temat zakazu ukazywania oblicza proroka, nic nie stało zatem na przeszkodzie, by ukazać go analogicznie do tego, jak wcześniej zaprezentowano Jezusa. Swoją drogą, kwestia przedstawienia proroka Mahometa i związana z nią ogólniejsza problematyka bałwochwalstwa, nieobca przecież również chrześcijaństwu, jest sama w sobie niezwykle ciekawa, a we współczesnej rzeczywistości nieraz wywoływała kontrowersje.

Po trzecie wreszcie, w dziele zakrojonym na tak szeroką skalę nie sposób uniknąć pewnych nieścisłości, czy usterek technicznych (np. literówki, błędy w imionach postaci, usterki stylistyczne). Znajdziemy w „Krucjatach” kilka takich drobiazgów, ale wydaje się, że w żaden sposób nie umniejszają one wartości komiksu. Tym bardziej że jego czytelnikami będą zapewne głównie osoby żywo zainteresowane historią wypraw krzyżowych, które będą w stanie te usterki wychwycić i skorygować. Natomiast osoby, które od lektury komiksu swoją przygodę z historią rozpoczną, na pewno z tego powodu się nie zniechęcą.

Osobną kwestią jest warstwa graficzna komiksu. Mówiąc wprost, rysunki Zygmunta Similaka nie należały dotąd do moich ulubionych. Na planszach „Krucjat” wprawdzie również dają o sobie znać elementy charakterystyczne dla jego stylu, które wpływały na tę opinię – niezbyt poprawne ujęcie perspektywy, nieco koślawa anatomia postaci, czy charakterystyczne, podobne do siebie twarze bohaterów – ale tym razem ogólne wrażenie jest zdecydowanie lepsze. Specyficzne podejście do zasad perspektywy prezentowane przez artystę powoduje, że rysunki sprawiają wrażenie płaskich, co od razu nasuwa oczywiste skojarzenia ze średniowiecznym malarstwem. To podobieństwo pogłębiają również nienaturalne proporcje w wizerunkach postaci, które świadczą o tym, że Similak – podobnie jak twórcy średniowieczni – niezbyt dużą wagę przywiązuje do anatomicznego realizmu, jako czegoś wtórnego wobec przekazywanych treści. Znacznie ważniejsze są w tym przypadku walory ekspresyjne. Co więcej, autor dzięki bardzo misternemu, wykonanemu z – nie sposób użyć innego określenia – benedyktyńską cierpliwością, kreskowaniu uzyskuje efekt charakterystyczny dla stylistyki drzeworytniczej. Widać zatem wyraźnie, że Zygmunt Similak włożył w pracę nad planszami mnóstwo wysiłku i serca, co pozwoliło mu tym razem osiągnąć bardzo zadowalające rezultaty. Krótko mówiąc, w przypadku „Krucjat” taka „średniowieczna” stylistyka sprawdza się doskonale i nadaje komiksowi dodatkowy walor autentyczności. Jeśli już o graficznej stronie komiksu mowa, to trzeba odnotować bardzo udaną, choć odbiegającą od „średniowiecznej” stylistyki Similaka, „nowoczesną” okładkę tego tomu autorstwa Mariusza Grandzela.

Podsumowując, należy stwierdzić, że „Krucjaty. Bóg tak chce!” to bardzo udany rezultat współpracy dwóch autorów, którzy postanowili podzielić się swoimi historycznymi pasjami z czytelnikiem. Zakrojona na szeroką skalę kronika pierwszej krucjaty wraz z rysem historycznym, uwzględniającym zdarzenia, które do niej doprowadziły, to bez wątpienia jeden z ważniejszych polskich komiksów historycznych, jakie ukazały się w ostatnim czasie. Ze względu na obszerność materiału autorom nie udało się – co oczywiste i w pełni zrozumiałe – uniknąć pewnych usterek i mankamentów, ale nie wpływają one na ogólną wymowę tego dzieła. Komiks może i powinien pełnić dogodny, choć zdecydowanie pozbawiony neutralności, punkt wyjścia do rzeczowych dyskusji na temat znaczenia wypraw krzyżowych. Trzeba jednak pamiętać, że – mimo wszystko – przykładanie współczesnych kryteriów do oceny zdarzeń sprzed tysiąca lat zawsze jest związane z ryzykiem błędnych interpretacji. Poza tym, warto byłoby jednak, żeby te ewentualne dyskusje unikały w miarę możliwości mielizn tak charakterystycznych dla innych sporów podejmujących tematy historyczne – choć wiążące się ze znacznie bliższymi czasami – toczących się obecnie w polskiej sferze publicznej.

 

Tytuł:Krucjaty. Bóg tak chce!”

  • Scenariusz: Robert Zaręba
  • Rysunki: Zygmunt Similak
  • Wydawca: Wydawnictwo Kameleon
  • Data wydania: 2017
  • Objętość: 164 strony
  • Format: A4
  • Oprawa: miękka
  • Papier: offsetowy
  • Druk: czarno-biały
  • Cena: 49,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Kameleon za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus