„Lucky Luke" tom 53: „Daily Star" - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 26-03-2017 11:25 ()


Gazeciarze, chłopcy sprzedający na ulicy poranne lub popołudniowe wydania poczytnych gazet, to jeden z elementów krajobrazu Stanów Zjednoczonych, również Dzikiego Zachodu. Aby ktoś te gazety mógł roznosić i sprzedawać, ktoś inny musi wcześniej zebrać i zredagować wiadomości, a przede wszystkim wydrukować samą gazetę. Taką osobą jest Horacy P. Greeley, który spotyka na swej drodze Lucky Luke'a. Samotny kowboj spada mu z nieba, ponieważ działalność wydawcy prasowego, który uważa, że „wolność prasy jest dobrem nadrzędnym” nie wszędzie spotyka się z przychylnością.

„Daily Star” przedstawia postać idealisty w świecie, który idealistów nie potrzebuje. Albo nawet więcej, postać człowieka chcącego mówić prawdę w świecie, w którym mówienie prawdy nie każdemu się podoba, zwłaszcza osobom, które nie chcą, by prawda wyszła na jaw. I wszystko byłoby dobrze, tylko że, w moim odczuciu, historia, za której scenariusz odpowiada duet Xavier Fauche i Jean Léturgie, miejscami trochę nachalnie próbuje promować prasę tworzoną w myśl zasady „zawsze niezależna, nigdy neutralna”, w związku z czym nawet w ustach Lucky Luke'a pojawiają się slogany typu: „Należy szanować niezależność prasy”. Z jednej strony promocja idealnych wartości może cieszyć, z drugiej zaś, w obliczu będących dziś na porządku dziennym manipulacji medialnych, trudno nie spojrzeć na ten fakt z dystansem. Co jednak zabawne, chociaż komiks powstał przed przeszło trzydziestu laty, porusza zagadnienia związane z mediami internetowymi.

Pojawiający się w komiksie Horacy Greeley to postać historyczna, nie tylko założyciel i wydawca gazety New-York Tribune, co również kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Scenarzyści komiksu nie weszli jednak głębiej w biografię tegoż, a jedynie zapożyczyli jego nazwisko oraz profesję. Na jednej z plansz znajdziemy również inną znaną postać kojarzoną z mitem Dzikiego Zachodu, a jest nią William Frederick Cody, znany szerszej publiczności jako Buffalo Bill. Co ciekawe, do przedstawionego w albumie spotkania w rzeczywistości nigdy dojść nie mogło, a na pewno nie w takich okolicznościach, ponieważ ten pierwszy urodził się trzydzieści pięć lat wcześniej (w komiksie datę urodzin zmyślono)... Natomiast epizodyczne pojawienie się innej autentycznej postaci oraz wypowiedziane przez nią autentyczne słowa to dowód, że przed przystąpieniem do prac nad albumem Fauche i Léturgie odrobili pracę domową i aż szkoda, że nie poprowadzili fabuły w nieco inny sposób.

W myśl zawartej w albumie dewizy „Gdyby nie można było niczego krytykować, nikogo nie cieszyłyby pochwały”, pozwolę sobie zarzucić „Daily Star” monotonię, która nie do końca pozwoliła mi cieszyć się jego lekturą. Po prostu nazbyt liczne i natrętne ataki na bogu ducha winnego drukarza pragnącego realizować model rzetelnego dziennikarstwa w pewnym momencie zaczęły mnie męczyć, a zarazem gubił się w tym wszystkim humor. Summa summarum nie jest źle, ale „Daily Star” nie trafi na listę moich ulubionych albumów serii.

 

Tytuł: „Lucky Luke" tom 53: „Daily Star"

  • Scenariusz: Xavier Fauche i Jean Léturgie
  • Rysunek: Morris
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
  • Wydawca oryginalny: Dargaud
  • Rok wydania oryginału: 1984
  • Liczba stron: 48
  • Format: 215x290 mm
  • Oprawa: miękka
  • Druk: kolor
  • Data wydania: 15.03.2017 r.
  • Cena: 24,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

 

 

 

 

Galeria


comments powered by Disqus