Fragment "Historii naturalnej smoków" Marii Brennan

Autor: Zysk i Spółka Redaktor: Motyl

Dodane: 25-02-2017 12:58 ()


Prezentujemy fragment Historii naturalnej smoków, która już w poniedziałek trafi do sprzedaży nakładem wydawnictwa Zysk i Spółka.

FRAGMENT

Miałam siedem lat, kiedy na skraju lasu na tyłach naszego ogrodu znalazłam na ławce martwego iskrzyka, którego zarządca nie zdążył jeszcze sprzątnąć. Ogromnie podniecona, pobiegłam go pokazać mamie, jednak do tego czasu iskrzyk prawie rozsypał się w popiół w moich dłoniach.

Mama krzyknęła z obrzydzenia i nakazała mi iść się umyć. Osobą, która zdradziła mi sekret konserwowania martwych iskrzyków, była nasza kucharka, wysoka i tyczkowata kobieta, która jednakże przyrządzała zdumiewające zupy i suflety, tym samym zadając kłam twierdzeniu, że chudej kucharce nie można ufać. Kiedy przyszłam do kuchni, bardzo zmartwiona stratą iskrzyka i matczyną naganą, pokazała mi swój spreparowany okaz, który trzymała na kredensie.

— Jak ci się udało go zachować? — spytałam, ocierając łzy. — Mój rozpadł się na kawałki.

— Ocet — odparła, tym samym wskazując mi ścieżkę,

która zaprowadziła mnie tam, gdzie dziś jestem. Jeśli iskrzyka znajdzie się wystarczająco szybko po jego śmierci, można go zabalsamować w occie (o czym bez wątpienia wie wielu czytelników tej książki).

10

Przejęta niezmiernie, pomknęłam na poszukiwania do ogrodu w sukience rozciągniętej od wepchniętego do kieszeni słoika z octem. Pierwszy iskrzyk, którego znalazłam, stracił prawe skrzydło w trakcie preparowania, lecz nim minął tydzień, miałam już nietknięty okaz o długości pięciu centymetrów. Pokryty był łuskami koloru ciemnego szmaragdu, więc będąc dzieckiem o bujnej wyobraźni, nazwałam go Zieloniutek. Do dziś stoi na półce w moim gabinecie, rozpościerając malutkie skrzydełka.

Kolekcjonowałam wtedy nie tylko iskrzyki. Stale przynosiłam do domu inne owady i chrząszcze (w tamtych czasach iskrzyki uważano za gatunek owadów, które tylko przypominają smoki, co jak dziś wiemy, nie jest prawdą), oraz wiele innych rzeczy: ciekawe kamienie, zgubione przez ptaki pióra, skorupki ptasich jaj i różne kości. Mama dostawała szału, aż wreszcie doszłam do porozumienia ze swoją pokojówką, że ona nie piśnie słowem o moich skarbach, a ja dam jej dodatkową godzinę w tygodniu, żeby mogła usiąść i dać odpocząć nogom. Od tej pory ukrywałam swoje zbiory w pudełkach po cygarach i podobnych pojemnikach, upychając je w szafach, do których mama nie zaglądała. Bez wątpienia moje zamiłowania po części zrodziły się z faktu, iż byłam jedyną córką wśród sześciorga dzieci. Dorastając w otoczeniu chłopców, w domu położonym na uboczu wśród wiejskich pejzaży Tamshire, byłam święcie przekonana, że wszystkie dzieciaki, niezależnie od płci, zajmują się kolekcjonowaniem rupieci. Obawiam się, że wysiłki mojej mamy, aby mnie tego oduczyć, spełzły na niczym.

 


comments powered by Disqus