„Lekarstwo na życie" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 23-02-2017 23:12 ()


Gore Verbinski porzucił piracką łajbę, jak i odrzucił amory wyłażącej z telewizyjnego ekranu maszkary, aby udać się do szwajcarskiego kurortu dla poratowania zdrowia. Każdy, kto przyjeżdża do tej nowatorskiej, pięknie usytuowanej kliniki, zamczyska położonego na szczycie wzgórza, za nic w świecie nie chce stamtąd wyjeżdżać. Leczenie w tej renomowanej placówce można porównać do sanatorium, tylko, co tak naprawdę trawi podstarzałych pensjonariuszy, którzy wybrali się w to odludnej i raczej nieprzyjemne miejsce w poszukiwaniu remedium na troski codzienności? I o jakie zdrowie chodzi, bo z pewnością psychika większości z nich może nieco szwankować, po latach egzystencji w stresie, zarwanych nocach, aby tylko być kimś w tym pazernym świecie. Czy potrzeba zaaplikowania lekarstwa na doczesne bolączki nazbyt dynamicznego życia jest aż tak wielka?

Niestety Verbinski udaje się w rejony grozy, która ani nie szokuje, ani nie wzbudza zainteresowania. Główny bohater – ambitny i głodny sukcesów Lockhart - zostaje wysłany przez swojego pracodawcę do szwajcarskiej kliniki, aby wyciągnąć z niej jednego z członków rady – niejakiego Pembroke’a i sprowadzić go do Nowego Jorku. Od tej misji ważą się losy jego firmy. Na miejscu okazuje się, że rzeczony całkowicie oddany jest tajemniczej terapii i nie myśli nigdzie jechać, a kierownik pensjonatu nie zamierza ułatwiać zadania Lockhartowi, który w wyniku pechowego wypadku na jakiś czas sam zostaje pacjentem ekskluzywnej kliniki. Mimo tymczasowego uziemienia nie rezygnuje z wyciągnięcia Pembroke’a poza mury pilnie strzeżonego ośrodka.

Szwendanie się po zakamarkach i tajnych pomieszczeniach odseparowanej od świata placówki jest na ogół mało produktywne i nie wywołuje większych emocji. Fabuła toczy się nieśpiesznie i mimo że wiemy, kto jest po czyjej stronie, musimy przez długi czas śledzić ten festiwal nietrafionym i tanich chwytów mających wzbudzić u widza jakiekolwiek napięcie. Najlepiej broni się otoczka wizualna, budująca nieco gotycki, nieco oniryczny nastrój. Nie można odmówić Verbinskiemu zmysłu estetycznego, który przekłada się na utrzymanie kolorystyki w jednej, jasnej tonacji, a także klaustrofobicznych ujęć dających złudzenie błądzenia niczym w labiryncie. Jednak jest to za mało, aby stanowić o udanej fabule. Istotnym problemem jest główny bohater, zagrany bez wyrazu i zacięcia przez Dane’a DeHaana, w dodatku jego postać jest nieco odrzucająca, nie da jej się polubić. Sytuacje mające wywołać poruszenie, zwiększyć puls widza są zbyt oczywiste, nie ma mowy o żadnym zaskoczeniu. Verbinski nie potrafi przejść płynnie do finałowego aktu, poprzedzając go licznymi scenami, gdzie zagrożenie narasta, ale żadna z nich de facto nie okazuje się tą ostateczną. Przez takie brnięcie w kolejne niewiadome czas trwania filmu jest zbyt długi, a w momencie odkrycia clue fabuły zaczynamy się zwyczajnie nudzić.

Osobną bolączką wydaje się motywacja głównego antagonisty, cała historia narosła wokół niej. Nie jest ani ciekawa, ani tym bardziej oryginalna. Toteż pieczołowicie budowany nastrój niepokoju i niepewności, spotęgowany udanymi sekwencjami halucynacji, podającymi w wątpliwość poczytalność bohatera, pryska niczym bańka mydlana, pozostawiając w końcówce jedynie nawarstwienie bzdur, będących rezultatem obsesyjnych dążeń do osiągnięcia czystości rodowej krwi poprzez okrutne eksperymenty. Można się tu doszukiwać nawiązań do wojennych doświadczeń na ludziach, ale nie zmienia to faktu, że całość prezentuje raczej niski poziom.    

Verbinski podsuwa tropy, bawi się z widzem w łamigłówki, szkoda jednak, że ich poziom jest skandalicznie niski, a wszystkie sekrety i zagadki podane praktycznie na tacy. To nie jest kino, jakie chcielibyśmy oglądać, chyba że lubimy bardzo oczywiste i przewidywalne produkcje, które z łatwością obrażają inteligencję widza. Samymi fantastycznymi zdjęciami i surrealistycznymi wizjami nie da się pozyskać atencji widza, gdy od fabuły wieje nudą.  Mimo ambicji i chęci Lekarstwo na życie należy nazwać bardzo nieudanym eksperymentem. Strata czasu.

Ocena: 3/10

Tytuł: „Lekarstwo na życie"

Reżyseria: Gore Verbinski

Scenariusz: Justin Haythe

Obsada:

  • Dane DeHaan            
  • Jason Isaacs    
  • Mia Goth    
  • Ivo Nandi    
  • Adrian Schiller
  • Celia Imrie
  • Harry Groener

Muzyka: Benjamin Wallfisch

Zdjęcia: Bojan Bazelli

Montaż: Pete Beaudreau, Lance Pereira

Scenografia: Eve Stewart

Kostiumy: Jenny Beavan

Czas trwania: 147 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus