„Corto Maltese. Opowieść słonych wód” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 16-02-2017 19:55 ()


Choć trudno w to uwierzyć, od premiery pierwszych przygód marynarza i awanturnika Corto Maltese minęło już pół wieku. Jako pierwsi mieli okazję poznać jego perypetie czytelnicy włoskiej edycji magazynu „Sgt. Kirk” w roku 1967. Czy ta uznawana niemal powszechnie za arcydzieło sztuki komiksowej opowieść wytrzymuje próbę czasu?

Okrągłe rocznice stanowią doskonałą okazję nie tylko do sentymentalnych refleksji i wspominania przeszłości, ale także do rozpoczynania czegoś nowego. Tym zapewne kierowało się wydawnictwo Egmont, startując od początku roku 2017 z nową edycją kultowej serii Hugo Pratta. Wprawdzie nie jest to pierwsza próba wprowadzenia dzieła włoskiego rysownika na polski rynek, ale tym razem można mieć graniczącą z pewnością nadzieję, że będzie to próba udana. Wprawdzie edycja wydawnictwa Post miała swoje zalety (o czym dalej), ale obarczona była także poważnymi wadami. Po pierwsze, komiksy z przygodami Corto ukazywały się bowiem nieregularnie i w zaskakującej kolejności, po drugie zaś, dostaliśmy tylko pięć tomów serii (pomiędzy rokiem 2004 a 2011). Zgodnie z zapowiedzią zawartą na wyklejkach egmontowskiego wydania, tym razem czeka nas prawdziwa uczta w postaci trzynastu tomów tej niezwykłej serii, która pozwoli nam zwiedzić wspólnie z tytułowym bohaterem niemal cały świat.

Akcja „Opowieści słonych wód” rozgrywa się na Pacyfiku pomiędzy pierwszym listopada 1913 roku a początkiem roku 1915. Jest to zatem gorący, wojenny okres. Wszystko rozpoczyna się, jak to często w marynistycznych opowieściach przygodowych bywa, od wyłowienia rozbitków. Dowodzona przez kapitana Rasputina łódź ratuje najpierw dwójkę wyczerpanych młodych ludzi – Pandorę oraz jej kuzyna Caïna, a niedługo później na jej drodze pojawia się dryfujący samotnie w niezbyt komfortowych warunkach – zbuntowana załoga zostawiła go na oceanie przywiązanego do kawałka drewna – Corto Maltese. Corto i Rasputin najwyraźniej się znają – łączy ich współpraca dla tajemniczego Mnicha oraz bardzo skomplikowane relacje interpersonalne. Kiedy porywczy kapitan dowiaduje się, że Pandora i Caïna należą do bogatej rodziny Groovesnore, postanawia zatrzymać ich w charakterze zakładników. Jednak jego plany uzyskania wysokiego okupu niepomiernie komplikują się wraz z rozwojem opowieści, w której pojawiają się przedstawiciele różnych stron uwikłanych w działania wojenne. Trzeba jednak odnotować, że pierwsza wojna światowa stanowi tu tylko tło dla morskiej przygody.

Historia przedstawiona przez Hugo Pratta toczy się w dość spokojnym tempie, choć dzieje się tu sporo. Zdarzenia następują po sobie jakby od niechcenia, nie ma tu spektakularnych zwrotów akcji, choć od czasu do czasu – szczególnie pod koniec opowieści – autor zaskakuje czytelnika, przyspieszając nieco bieg zdarzeń. Zresztą czas odgrywa w tej opowieści bardzo istotną, choć niejednoznaczną rolę. Mimo że akcja rozciąga się pomiędzy końcówką 1913 roku i początkiem roku 1915, podczas lektury można odnieść wrażenie, że wszystko dzieje się z dnia na dzień. Hugo Pratt jakby celowo wprowadza czytelnika w błąd i usypia jego czujność, nie odnotowując upływającego czasu. Tylko w niektórych miejscach, znienacka podaje datę, która wskazuje, że właśnie niepostrzeżenie minęło pół roku od wcześniejszych zdarzeń. Podobnie poczyna sobie autor z przestrzenią, prowadząc swoich bohaterów po realnych i nierealnych wyspach zagubionych gdzieś na Oceanie Spokojnym. Na ten aspekt komiksu zwraca uwagę Umberto Eco w świetnym eseju „Niedoskonała geografia Corto Maltese” zamieszczonym w edycji wydawnictwa Post, które ukazało się w 2004 roku pod tytułem „Ballada o słonym morzu” (to jest jedna ze wspomnianych powyżej zalet tego wydania). Podczas lektury można razem z bohaterami opowieści dać się ponieść biegowi wypadków i zatracić poczucie upływającego czasu.

Na uwagę zasługuje również charakterystyka postaci pojawiających się w tej morskiej historii. Hugo Pratt kreśli sylwetki niezwykłych, zaskakujących i zmiennych bohaterów. W zasadzie tylko Rasputin od samego początku do końca opowieści jest porywczy, bezlitosny i nieprzewidywalny. Corto dopiero szuka swojej tożsamości i stopniowo próbuje uwolnić się od wizerunku pirata, postępując honorowo i uczciwie w trudnych sytuacjach. Stanowi on w ten sposób przeciwwagę oraz swoiste dopełnienie dla szalonego Rasputina, z którym jeszcze niejednokrotnie skrzyżują się jego drogi. Caïn nieustannie buntuje się wobec sytuacji, w jakiej się znalazł i podejmuje walkę ze swymi porywaczami, Pandora próbuje jakoś się w skomplikowanych okolicznościach odnaleźć, choć sprawia wrażenie osoby zagubionej, która nie potrafi poradzić sobie ze swoimi uczuciami. Cranio, melanezyjski oficer na statku Rasputina jest lojalny wobec swojego przełożonego, ale jednocześnie chce postępować honorowo, choć rozkazy porywczego kapitana nie zawsze mu to umożliwiają. Najbardziej być może poruszający dylemat moralny przeżywa jednak niemiecki oficer Slütter, który musi wybierać pomiędzy lojalnością wobec ojczyzny a własnym honorem. Równie złożone, jak charakterystyki postaci są ich wzajemne relacje. Bardzo często bohaterowie najpierw deklarują przyjaźń, a później próbują się nawzajem pozabijać. Czasami kolejność jest odwrotna i przyjaźń albo nawet miłość pojawiają się po tym, jak ktoś kogoś chciał pozbawić życia.

Jeśli chodzi o warstwę graficzną, to bez wątpienia rysunki Pratta są wyjątkowe i niepowtarzalne. Za pomocą pozornie niestarannych, nonszalancko stawianych kresek oraz wyrazistych plam czerni wyczarowuje on niezwykle ekspresyjne kadry. Twarze bohaterów wyrażają zróżnicowane emocje, choć ich sylwetki wyglądają czasem jak szmaciane lalki, szczególnie gdy Pratt przedstawia je w dalszych planach. Najmocniejszą stroną komiksu wydają się jednak minimalistyczne morskie krajobrazy kreślone przez autora z ogromną swobodą. Trzeba w tym miejscu odnotować, że istotną rolę w sposobie postrzegania rysunków odgrywa kolor. Egmont zdecydował się na publikację tej serii w wersji z akwarelowymi kolorami Patrizii Zanotti, natomiast wcześniejsza edycja wydawnictwa Post była czarnobiała. Trudno jednoznacznie stwierdzić, która wersja jest lepsza i zapewne obie znajdą swoich zwolenników. Jedno jest pewne, czarnobiałe plansze mają zupełnie inny charakter i wymagają od czytelnika innego podejścia do lektury. Czytając komiks w wersji czarnobiałej, czytelnik musi nieustannie samodzielnie „domykać” czy też „wykańczać” rysunki. Konieczne jest bardziej uważne ich oglądanie i zaangażowanie we współtworzenie ostatecznej ich wersji. Kolor sprawia, że rysunki stają się bardziej konkretne, namacalne. Odwołując się do terminologii McLuhanowskiej, można byłoby powiedzieć, że wersja czarnobiała jest „zimna”, czyli mniej jednoznaczna i wymagająca aktywnego zaangażowania czytelnika, natomiast wersja kolorowa jest „gorąca”, czyli bardziej konkretna i pozwala na mniejsze zaangażowanie. W tym drugim przypadku odbiorca nie musi już wypełniać i współtworzyć obrazu, który jest w zasadzie „gotowy” dzięki kolorom wyznaczającym jednoznaczne granice pomiędzy narysowanymi obiektami. Z jednej strony ujmuje to nieco niepowtarzalności stylu Pratta, ale z drugiej pozwala dostrzec nowe możliwości.

Widać także, że Egmont podszedł poważnie do tej serii od strony edytorskiej. Sztywna okładka ze wspaniałą akwarelą Pratta i kredowy papier nadają komiksowi odpowiedni, dostojny charakter. Kilka drobnych usterek można wskazać jedynie w odniesieniu do tłumaczenia. Może to wynikać z tego, że podstawę tego wydania stanowi wydanie francuskie, które było tłumaczone z języka włoskiego. Mimo tego komiks czyta się całkiem dobrze, choć zdarzają się poważniejsze wpadki, takie jak na przykład ta na stronie 21, kiedy to jeden marynarzy kapitana Rasputina zwraca się do innego marynarza, używając imienia „Corto”, choć tytułowy bohater przebywa w tym czasie pod pokładem. O tym wydaniu można byłoby mówić z jeszcze większym entuzjazmem, gdyby wydawnictwo zamieściło jakieś materiały dodatkowe (szkice, rysunki), no ale nie można mieć wszystkiego, a rysunki i akwarele Pratta można sobie wyszukać w Internecie.

Wracając do pytania postawionego na początku recenzji, należy stwierdzić, że komiks Hugo Pratta okazuje się opowieścią ponadczasową. „Opowieść słonych wód” podobnie jak przedstawieni w niej bohaterowie, nie podlega najwyraźniej upływowi czasu. Pierwszy tom serii o przygodach Corto Maltese daje przedsmak tego, co czeka nas w kolejnych odsłonach serii. Ta mieszanka przygodowego realizmu i baśniowej atmosfery sprawi wiele przyjemności miłośnikom opowieści przygodowych, ale także zadowoli tych, którzy poszukują klimatów bardziej onirycznych. Podróżnicze fascynacje Hugo Pratta, który sam przecież zwiedził również kawałek świata, w połączeniu z jego nieograniczoną wyobraźnią sprawiają, że opisywane przez niego przygody są prawdziwe i wiarygodne, choć przecież równocześnie pozostają najwyższej próby fantazją.

 

Tytuł:Corto Maltese. Opowieść słonych wód”

  • Tytuł oryginału: „La ballade de la mer salée”
  • Scenariusz i rysunki Hugo Pratt
  • Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
  • Wydawca: Egmont
  • Data polskiego wydania: 2017 r.
  • Wydawca oryginału: Casterman
  • Data wydania oryginału: 1967 r.
  • Objętość: 176 stron
  • Format: 215x285 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 79,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus