Brian McClellan „Jesienna Republika” - recenzja

Autor: Damian Podoba Redaktor: Motyl

Dodane: 02-01-2017 12:24 ()


„Jesienna Republika” Briana McClellana to tom zamykający Trylogię Magów Prochowych. Główny bohater – Tamas – wraca do swojego kraju, jednak wojna z Kezem nie zostaje za jego plecami. Staje on w obliczu działań toczących się na terenach bliskich jego sercu, a dodatkowo osąd zakłócony jest kłopotami rodzinnymi.

Fabuła poprowadzona jest w dość prosty sposób i ciężko było spodziewać się rozwiązań innych niż te, które zastosował autor. Cel jest jasny i przejrzysty, a finał… cóż niezbyt wyszukany. Nie oznacza to, że jest źle lub są jakieś błędy merytoryczne. Co to, to nie. Jest poprawnie. Całości za to brakuje odpowiedniego napięcia, dreszczyku, elementu zaskoczenia. Akcja dzieje się szybko, co nie dziwi biorąc pod uwagę skalę zawirowań, które szarpią całe państwo. Mimo rozmachu fabuły, autor zadbał o szczegóły takie jak poświęcenie uwagi swoim bohaterom. Zabieg ten przypomina nieco misje lojalnościowe spotykane czasami w grach komputerowych. Jest to dobre posunięcie, ponieważ w ten sposób zapewnia się więź odbiorcy z postacią. Ważne przy tym, aby element nie zdominował całości i tutaj wypada to dobrze. W toku książki pojawia się również wiele motywów, które odnoszą się do wątków rozpoczętych w poprzednich tomach. Trudno jednoznacznie ocenić, czy autor konsekwentnie pozamykał dane wątki, jednak dobrze świadczy o nim to, iż nie zostawił wiele domysłom, tylko starał się zbudować spójną wizję.

Interesujące jest uniwersum, jakie wykreował autor. Magia i broń palna to dwa elementy, których pisarze raczej unikają w jednej książce. Tutaj jest to sednem i sprawdza się doskonale. Niestety świat zbudowany na potrzeby Trylogii Magów Prochowych wydaje się nie do końca przemyślany geopolitycznie. Mały kraj położony pomiędzy większymi sąsiadami? Znamy z historii, jak to działa. W książce zresztą jest podobnie. Jeśli takie było założenie, to nie ma problemu. Zresztą światy fantastyki rządzą się swoimi prawami.

Irytującym zabiegiem jest przeskakiwanie z miejsca na miejsce. Każdy rozdział rozgrywa się w zasadzie w innym miejscu i chociaż fragmenty się zazębiają i budują wspólną wizję, to wprowadza to pewien chaos. Jest w tym szaleńczym skakaniu pewna metoda, bo niekiedy jedną akcję możemy widzieć z różnych perspektyw, jednak zaburza to odbiór książki, szczególnie jeśli czytamy z przerwami.  

Wspomniane wyżej przeskoki powoduję u mnie skojarzenie z takim stylem serialowym. Cała książką jest zresztą bardzo przystępna w odbiorze i z powodzeniem mogłaby stanowić fundament scenariusza. Autor pisze specyficznie, chyba że jest to wynik tłumaczenia. Specyfika ta polega na lekkim stylu, który jednak w pierwszym zetknięciu z książką wydał mi się bardzo kiepski i odrzucający. Dopiero po pewnym czasie przełamałem się i dałem porwać fabule. Wtedy styl stał się bardziej przyjazny i nie stanowił bariery.

Bardzo ładnie prezentuje się grafika na okładce. Zmęczony wojną człowiek trzymający sztandar na tle walki i ruin. Jest klimat. Gdyby postawić tę książkę na półce z historią, to jestem pewny, że jakiś pasjonat wojny secesyjnej kupiłby ją na pniu. Takie było zresztą i moje pierwsze skojarzenie.

„Jesienna Republika” to książka dość obszerna jednak wydawnictwo stanęło na wysokości zadania i nie ma obaw, że grzbiet pęknie już przy pierwszym czytaniu. Co za tym idzie zarówno od strony technicznej, jak i fabularnej jest to pozycja godna polecenia. Dla fanów poprzednich części wręcz obowiązkowa. Pozostali mogą się skusić, ale dopiero po zapoznaniu z „Obietnicą krwi” i „Krwawą kampanią”. Szkoda byłoby tracić dobrą historię.

 

Tytuł: „Jesienna Republika"

  • Autor: Brian McClellan
  • Wydawca: Fabryka Słów
  • Seria: Prochowy Mag
  • Data wydania: 2016 r.
  • Liczba stron: 460
  • Oprawa: miękka
  • Format: 125×195mm
  • ISBN-13: 9788379641376
  • Cena: 44,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus