„Comanche" tom 3: „Wilki z Wyoming” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 09-12-2016 22:49 ()


„Krew, pot i łzy” – tym wyświechtanym porzekadłem można w skrócie określić bieg spraw na ranczu Trzy Szóstki doglądanym przez jej właścicielkę w osobie urokliwej Comanche i wspierających ją kowbojów. Trudy codzienności typowe przy pracy w gospodarstwach hodowlanych to jednak nie wszystkie wyzwania, z którymi zwykli się oni borykać. Przekonali się o tym czytelnicy poprzedniego tomu tej serii, gdy wspomniana gromadka zmuszona była zmagać się ze zdesperowanymi Indianami. Tym razem okazję do wykazania się swoimi umiejętnościami dostarczą im tytułowe Wilki z Wyoming.

Wyzwanie to niebagatelne, bo mowa tu o zaprawionych w gwałtach, rabunku i mordach rzezimieszkach ochoczo korzystających z braku realnej kontroli nad tą częścią wspomnianego stanu ze strony jego włodarzy. Jak się niebawem okazuje bracia Dobbsowie (bo tak zwą się owi nieprzebierający w środkach zbóje) mają chrapkę na dobra zgromadzone w gospodarstwie Comanche, jak również przewożone przez niejakiego Pharaona Colorado zasoby finansowe lokalnego stowarzyszenia hodowców. Sprawa jest tym bardziej poważna, że przewodzący im Russ nie tylko wprawnie radzi sobie z bronią palną, ale też, ujmując rzecz kolokwialnie, robi za mózg grupy. Toteż jak na lokalnego watażkę całkiem sprytnie rozgrywa on zarówno swoich przeciwników, jak i mniej odeń rozgarniętych braci. Jak się jednak okazuje będzie miał on do czynienia nie tylko ze znanymi z wcześniejszym tomów Red Dustem i Rozczochranym Clemem oraz pozostałymi mieszkańcami Trzech Szóstek. Dołącza bowiem do nich nietypowy kaznodzieja, niezgorszy strzelec od wspomnianego chwilę temu herszta problematycznej bandy.

Trzeci tom serii przybliżającej losy Comanche i jej zaradnych kompanów to kolejna dawka solidnie zrealizowanego westernu. Odpowiedzialny za scenariusz tego przedsięwzięcia Michel Greg z dużym wyczuciem gatunkowych prawideł nakreśla zarówno uczestników bliższych i dalszych planów tej opowieści (interesująca „rólka” trapera Hansa), jak i realia Dzikiego Zachodu niebawem przed jego wzmożoną kolonizacją. Wydawać się mogło, że wszystko to polscy pasjonaci komiksowego medium mieli sposobność przyswajać dzięki m.in. takim seriom jak „Durango” i „Blueberry”. A jednak za sprawą talentu wspomnianego twórcy oraz wspierającego go plastyka mit amerykańskiego pogranicza „zagrał” raz jeszcze. Nakreślone przezeń osobowości są w wymiarze charakterologicznym wyraziste, a przy tym o jasno sprecyzowanym usposobieniu etycznym. Mimo że niniejszy cykl powstał już po niesławnej rewolcie 1968 r., w dobie formowania zaistniałej na jej fali formacji quasi-intelektualnej, to jednak trudno dopatrywać się w tym utworze niemal standardowej dla współczesnych twórców westernu (i nie tylko) ogólnej relatywizacji. Mimo tego fabuła zaproponowana przez Grega tylko nieznacznie straciła na swej pierwotnej jakości. Emocjonujących zwrotów akcji tu nie brak, a wyzwanie, z którym zmuszeni są zmagać się bohaterowie tej serii ma sporą szansę zaspokoić oczekiwania wielbicieli komiksowej przygody. Dodajmy do tego odrobinę niekoniecznie wyszukanego humoru oraz postępujący rozwój poszczególnych postaci (w tym zwłaszcza Red Dusta). Oczywiście nie mogło zabraknąć drobnych uszczypliwości pod adresem chrześcijańskiego „misjonarza”. Biorąc jednak pod uwagę, że tego typu tendencje we współczesnym komiksie frankofońskim (vide seria „Krucjata” czy najnowsza odsłona „Thorgala”) to niemal nieodłączny element poetki wdrażanej przez istotną część udzielających się w tej branży twórców, ów zabieg w wykonaniu Grega można uznać co najwyżej za nieśmiałą zapowiedź tego zjawiska.

Coraz lepszą formę twórczą prezentuje rysownik tej serii, świetnie znany polskim czytelnikom Hermann Huppen („Staruszek Anderson”, „Krwawe gody”). Nie jest to jeszcze stylistyka zaproponowana przezeń w jego najbardziej docenionych, autorskich cyklach takich jak „Wieże Bois-Maury” i „Jeremiah”. Niemniej już na ówczesnym etapie znać w pracach rzeczonego autentyczną wirtuozerię i pełne zrozumienie dla możliwości oferowanych zdolnemu twórcy przez komiksowe medium. „Ardeński Dzik” dowolnie żongluje rodzajami kompozycji, unika charakterystycznej dla dawnych westernów idealizacji, z łatwością osiąga głębię przestrzenną oraz emocje targające bohaterami tej opowieści, a kultura materialna doby kolonizacji Dzikiego Zachodu zdaje się ujęta z pełną znajomością tematu. Widać również, że już wówczas (podobnie jak będzie to miało miejsce m.in. we wzmiankowanym „Jeremiahu”) chętnie rozrysowywał on sceny rozgrywające się po zmroku. Szerokie ujęcia oraz umiejętne wkomponowanie w ramy kadrów przyrody występującej na obszarze rozgrywania się tej opowieści dopełniają wizualnej fachowości typowej dla tego artysty.

W myśl zapowiedzi wydawcy polskiej edycji tej serii cierpliwość jej czytelników nie będzie nadwyrężana. Czwarta odsłona „Comanche” jest już dostępna, a publikacje kolejnych, do ósmego tomu włącznie, trafią do dystrybucji w ciągu zaledwie trzech miesięcy. Biorąc pod uwagę, że równolegle wydawnictwo Elemental publikuje perypetie Jeremiaha i Kurdy’ego, a z dostępnością wcześniej zaprezentowanych przejawów twórczości Hermanna Huppena nie ma większych trudności, można pokusić się o przypuszczenie, że fani jego dokonań mogą czuć się w pełni dowartościowani.

 

Tytuł: „Comanche" tom 3: „Wilki z Wyoming”

  • Tytuł oryginału: „Comanche: Les loups du Wyoming”
  • Scenariusz: Michel Greg
  • Rysunki i kolor: Hermann Huppen
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
  • Wydawca wersji oryginalnej: Le Lombard  
  • Wydawca wersji polskiej: Prószyński i S-ka/Wydawnictwo Komiksowe
  • Data premiery wersji oryginalnej: luty 1974
  • Data premiery wersji polskiej: wrzesień 2016
  • Oprawa: twarda
  • Format: 24,5 x 32,5 cm 
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 48
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus