„Nerve” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 07-09-2016 00:00 ()


W dobie drapieżnej ekspansji mediów społecznościowych przejawem popularności, sławy są wszędobylskie lajki czy tweety. W przeróżnych rywalizacjach, konkursach czy akcjach walczymy o jak największą liczbę polubień dla szczytnych celów, dla lansu czy po prostu dla próżnej chęci ich posiadania. Rywalizacja w Internecie przebiega raczej w lekkiej, rozrywkowej atmosferze, co jednak, gdy o nasze polubienia będzie trzeba powalczyć – dosłownie – w realu, z możliwością zarobku całkiem ładnej sumki? Witajcie w Nerve!

Fabuła obrazu Henry’ego Joosta i Ariela Schulmana nie jest wyszukana, można wręcz rzecz, że jest prościutka, a zasady tytułowej gry przejrzyste. Logujesz się w Nerve jako gracz albo obserwator. Otrzymujesz kolejne wyzwania – jeżeli wybrałeś pierwszą opcję, albo możesz takie wyzwanie stworzyć, jeżeli zdecydowałeś się jedynie być cichym podglądaczem odważniejszych od siebie. Wyzwanie może być trywialne – przymierzyć sukienkę w sklepie, pocałować nieznajomego bądź bardziej brawurowe, gdzie już trzeba mieć więcej samozaparcia i nerwy ze stali. Początkowo wydaje się to być dobrą zabawą, wykonanie zadania, za które na konto przelewana jest określona kwota pieniędzy. Sielanka nie trwa jednak długo, bowiem podniecony i podekscytowany uczestnik szybko daje się ponieść chwili. Jego chwili - gdy skierowane są na niego oczy tysięcy fanów. Pieniądze są wabikiem jedynie na początku, potem to czynnik ambicjonalny przejmuje kontrolę nad graczem, który nie zdąży się zorientować, że wpadł w pętlę kolejnych wyzwań, coraz bardziej wyrafinowanych i karkołomnych, które mogą zagrozić jemu bądź jego bliskim poważnymi konsekwencjami nieroztropnych decyzji.

W „Nerve” świat przyszłości przypomina konstrukcję gry – każdy pionek jest na swoim miejscu, a gracze rywalizują o względy obserwatorów. Przy tym nakręcają się nie na pieniądze, a sławę, chwałę, popularność. Typowe więzi budowane w społeczeństwie jak przyjaźń, współczucie, miłość zostają praktycznie wymazane przez niezdrową rywalizację ku zachciankom anonimowych osób oraz bezmyślnego tłumu, który dla emocji, adrenaliny czy dowartościowania własnego ego zagłosuje wbrew moralnym i etycznym zasadom. Świat pozbawiony empatii w dobie nagłego rozwoju technologii komunikacyjnych – przyszłość boleśnie prawdziwa. 

W głównych rolach w obrazie wystąpili: filigranowa Emma Roberts oraz Dave „magik” Franco. Oczywiście nie tylko oni są częścią socjologicznego eksperymentu – gry wyzwalającej żądze oraz zwalniającej hamulce moralne – ale dla kamery są wdzięcznymi marionetkami niebezpiecznej rozgrywki – przedstawicielami straconego pokolenia i bohaterami kolejnych wyzwań. Do połowy filmu „Nerve” ma wszystko –  żywiołową akcję, atrakcyjne postaci, wciąga widza niczym kolejnego obserwatora. Jednak z czasem, gdy reguły gry się zmieniają, poznajemy trzecią kategorię graczy, coraz więcej niewiadomych zostaje rozwiązanych, obraz traci swój podstawowy atut i staje się przewidywalny, by nie rzec, że sztampowy. Poza piętrzeniem wyzwań film nie ma nic więcej do zaoferowania. Licząc na spektakularny finał, widz również mocno się rozczaruje, bo napięcie miast sięgać zenitu spada z każdą minutą, a rozwiązanie fabularne jest zwyczajnie banalne i mocno odstaje od wyjściowego pomysłu.

Mimo niedociągnięć, „Nerve” warto obejrzeć chociażby z powoda przekonania się, dokąd może prowadzić bezmyślne zawierzanie ekranom swoich monitorów czy mobilnych urządzeń, a presja narzucana przez społeczeństwo może podświadomie kierować losem wielu ludzi. Wolna wola i wybory, których dokonujemy bez nacisków nigdy nie były bardziej w cenie. Jednak jest to dość letnie kino – pełnego potencjału nie wykorzystano.  

 

Tytuł: „Nerve”

Reżyseria: Henry Joost, Ariel Schulman

Scenariusz: Jessica Sharzer

Obsada:

  • Emma Roberts    
  • Dave Franco
  • Juliette Lewis
  • Emily Meade    
  • Miles Heizer
  • Kimiko Glenn    
  • Marc John Jefferies            
  • Machine Gun Kelly

Muzyka: Rob Simonsen

Zdjęcia: Michael Simmonds

Montaż: Madeleine Gavin, Jeff McEvoy

Scenografia: Chris Trujillo

Kostiumy: Melissa Vargas   

Czas trwania: 96 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus