Recenzja książki "Dzieci Húrina" J.R.R. Tolkiena

Autor: Piotr 'Neratin' Florek Redaktor: Ejdżej

Dodane: 08-05-2007 00:01 ()


'Dzieci Húrina' J.R.R. Tolkiena to książka tyleż niezwykła, co niespodziewana. Kiedy we wrześniu ubiegłego roku w mediach pojawiły się pierwsze jej zapowiedzi, wiele osób uznało je za kaczkę dziennikarską. Szczególny sceptycyzm wzbudziła informacja o tym, że osobą odpowiedzialną za zredagowanie książki jest syn pisarza, Christopher Tolkien. Ten sam, który przygotował do druku 'Silmarillion', 'Niedokończone Opowieści' i dwunastoczęściową 'Historię Śródziemia'.

Minęła dekada od momentu gdy ukazały się 'Ludy Śródziemia', ostatni tom serii. Pałeczkę przejęło od Christopera Tolkiena kilka innych osób, dzięki którym mogliśmy ujrzeć nieznane teksty JRRT. Sam Christopher ograniczył się do udzielania pomocy i błogosławieństwa badaczom, sam jednak nowych 'tolkienów' nie publikował. Skąd więc pomysł, by wydać 'Dzieci Húrina'?

Narzucająca się odpowiedź: 'pieniądze', byłaby z pewnością dla niego krzywdząca. Dla spadkobierców JRRT kurą znoszącą złote jajka pozostaje 'Hobbit' i 'Władca Pierścieni', co oznacza iż Christopher nie musiał poświęcać dwóch dekad swojego życia na przedsięwzięcia, których komercyjna wartość była dyskusyjna. O ile 'Silmarillion' mógł jeszcze wziąć nieprzygotowanych czytelników z zaskoczenia, to 'Niedokończone Opowieści' i 'Historia Śródziemia' - zawierające nieraz fragmentaryczne i afabularne teksty, prezentowane w wielu wariantach i obrośnięte rozbudowanym aparatem krytycznym - już nie.

'Dzieci Húrina' są oczywiście inne, reklamowane od początku jako 'ciągła i samodzielna opowieść', podana w przystępnej dla zwyklego czytelnika formie. To, plus magia nazwiska 'Tolkien', przełożyło się na jej świetną sprzedaż (przez wiele tygodni nr 2 na liście przedsprzedawanych bestsellerów Amazonu). Dodatkowo zaangażowanie, z jakim Christopher Tolkien pracował przez lata, by zaprezentować światu spuściznę literacką ojca, daje mu spory kredyt zaufania. Na najnowszego 'tolkiena' patrzmy więc nie jako odcinanie kolejnych kuponów, lecz realizację literackiego testamentu JRRT.

Nie ma chyba sensu mówić długo o opowiedzianej w 'Dzieciach Húrina' historii - ci, którzy jej nie znają, powinni po prostu przeczytać książkę; inni poznali ją czytając 'Silmarillion', 'Niedokończone Opowieści' czy 'Pieśni Beleriandu'. Dla tych pierwszych może tylko krótkie wprowadzenie do fabuły (uwaga, spoilery!): rzecz dzieje się 6000 lat przed wydarzeniami opowiedzianymi we 'Władcy Pierścieni', w czasie beznadziejnej wojny, jaką elfowie z Beleriandu toczą od stuleci przeciwko Czarnemu Władcy Morgothowi. Ich sojusznikami zostają nowi, śmiertelni przybysze - ludzie, a wśród nich jeden z największych wojowników tamtych czasów, imieniem Húrin. Po zakończonej koszmarną klęską Bitwie Nieprzeliczonych Łez, Húrin dostaje się do niewoli i staje przed obliczem Morgotha. Gdy odrzuca propozycję zdrady, Morgoth więzi go, po czym rzuca klątwę na jego rodzinę. Mijają lata, dzieci Húrina - Túrin i Niënor - dorastają, a ich losy splatają się z losami jednego z ostatnich elfich królestw Beleriandu...

Nie będzie zbyt oryginalnym stwierdzenie, że stylistycznie 'Dzieci Húrina' stanowią rodzaj formy przejściowej pomiędzy 'Silmarillionem' a 'Władcą Pierścieni'. Tolkien pracował nad głównym tekstem 'Narn i Chin Húrin', składającym się na większość zawartości opublikowanej książki, tuż przed wydaniem swojej najsłynniejszej powieści, i te kilkanaście lat pisarskiego mozołu, które miał za sobą, odcisnęło swoje piętno na języku 'Dzieci Húrina': fakt, lekko archaizowanym, ale i też ubogaconym licznymi dialogami. W ten sposób nie tracimy poczucia, że choć dane nam jest być świadkami legendarnych wydarzeń, poznajemy je z pierwszej ręki.

Wielu miłośników Śródziemia zapewne zadaje sobie teraz pytanie, na ile tekst 'Dzieci Húrina' różni się od tego, który opublikowano w 'Niedokończonych Opowieściach', a przede wszystkim - ile jest (JRR) Tolkiena w Tolkienie. Obie wersje (z których pierwsza jest fragmentaryczna) stanowią próbę rekonstrukcji nieistniejącego tekstu, opartą o ten sam mniej więcej korpus rękopisów. Przygotowując 'Dzieci Húrina', Christopher Tolkien był jednak bogatszy o 27 lat doświadczenia, które zdobył pracując nad 'Historią Śródziemia'. Więc chociaż w dużej części swej długości test 'Dzieci...' literalnie powtarza to, co znamy z 'Niedokończonych Opowieści', wiele fragmentów różni się, odzwierciedlając inne decyzje edytorskie, podjęte przez Christophera. Niektóre z nich mają dość humorystyczny wydźwięk, jak na przykład opis wyprawy Túrina i ludzi z Brethil przeciwko smokowi (s. 230-231), w której opis geografii i scenerii, w tym samym tekście, został zmieniony po raz trzeci (pierwszy raz w 'Niedokończonych Opowieściach', drugi w 'Wojnie o Klejnoty'). Oczywiście, aby możliwe było ustanowienie tekstu 'Dzieci...' jako 'ciągłej i samodzielnej opowieści', obecne w wersji opublikowanej w 1980 roku luki musiały zostać wypełnione, na podstawie brulionów, szkiców i notatek, których nie mógł bądź nie chciał użyć Christopher 27 lat temu.

Pozostaje jednak problem autorstwa. Według słów Christophera Tolkiena, 'Dzieci Húrina' nie zawierają nic, co nie byłoby wymyślone przez jego ojca. Zastrzega jednocześnie, że tekst powieści jest w nieunikniony sposób sztuczny, będąc kompilacją wielu wersji, spośród których redaktor musiał ustanowić jedną 'ostateczną'. I chociaż Christopher Tolkien zawarł w książce opis ewolucji tekstu jak i wytycznych, którymi się kierował przy jego kompozycji, brak porządnego aparatu krytycznego uniemożliwia weryfikację jego decyzji edytorskich, tudzież odtworzenie materiałów źródłowych, z których korzystał. Trudno to jednak traktować jako wadę tej publikacji, skoro 'Dzieci Húrina' nie miały być ani wydaniem dokumentalnym, ani krytycznym.

Jak wszystkie 'tolkieny', 'Dzieci Húrina' zostały przepięknie wydane. Na rynku dostępne są dwa wydania w twardej oprawie - zwykłe i luksusowe. Oba zawierają ilustracje Alana Lee, wykonane specjalnie dla tej książki, oraz tradycyjne tolkienowskie dodatki: mapę, dodatek o wymowie, leksykon imion i nazw własnych. Co ciekawe, równocześnie - lub niemal równocześnie - z wersją oryginalną wydane zostały także liczne przekłady na języki obce, w tym także polskie (w sprzedaży od 8 maja).

Trudno mi oceniać książkę, której fabułę znam od lat kilkunastu, i której oczekiwałem głównie ze względu na (szczątkowy, jak się okazało) apparatus variorum. Bez wątpienia 'Dzieci Húrina' są świetnym prezentem dla każdego tolkienofila, polecam ją także tym, którzy chcą poznać mroczniejszą stronę Śródziemia. Jak na 'wydawnicze wydarzenie roku' książka jednak troszeczkę rozczarowuje.

 

Piotr 'Neratin' Florek

 

 

 

Tytuł: The children of Húrin

Autor: J.R.R. Tolkien

Wydawnictwo: Houghton Mifflin, Boston

Rok wydania: 2007

Liczba stron: 320

Wymiary: 145 mm x 210 mm

Okładka: twarda

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...