„Mechanik: Konfrontacja” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 28-08-2016 11:44 ()


W rolę Mechanika – specjalisty od brudnej roboty – wcielały się dwie ikony kina akcji. W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia niezrównany Charles Bronson, a obecnie gwiazda produkcji spod znaku pięści i kopniaków – Jason Statham. Fabuły obu obrazów nie należały do wyszukanych, ale nie na tym opiera się przecież film traktujący o zemście. Ma być krwiście, zajmująco, a przede wszystkim widz nie może nudzić się oglądając kolejne wyczyny aktorów bądź kaskaderów.

Artur Bishop, płatny zabójca na zlecenie, postanowił trochę odpocząć od swej niebezpiecznej profesji. Dla świata nie żyje, co nie przeszkadza grupie zagorzałych wielbicieli jego talentu zgłosić się z propozycją współpracy. Trzy zabójstwa albo Bishop przestanie być osobą anonimową. Rozróba w Rio tylko uświadamia bezkompromisowemu zawodowcowi, że tak łatwo nie pozbędzie się natarczywych „klientów”. Pech chce, że na drodze mało wrażliwego cyngla do wynajęcia pojawia się piękna kobieta. A powszechnie wiadomo, że odmówić niewieście w potrzebie nie wypada, nawet zatwardziałym zabójcom.  

Najwyraźniej Jason Statham musi narzekać na brak ofert, bowiem tylko tak można nazwać powrót do przeciętnej roli sprzed pięciu lat. Patrząc jednak na zbieraninę niezłych aktorów w tym filmie – Tommy Lee Jones, Michelle Yeoh, Jessica Alba – można odnieść wrażenie, że dla każdego z nich był to akt desperacji. Fabuła „Mechanika 2” woła o pomstę do nieba. Jest głupia, banalna, nielogiczna, z mieliznami, a co najlepsze, posiada wszelkie znamiona kina s-f. Tak to jest, gdy płatny zabójca przebija się przez taśmę filmową jak czołg przez pole minowe, nic sobie nie robiąc z wystrzeliwanych do niego pocisków (bez jednego zadraśnięcia), a amunicja standardowo nigdy się nie kończy. Wszystkie misje, które tytułowy bohater musi wykonać, to kino rodem z przebojów o Ethanie Huncie, tylko nakręcone za małe pieniądze – co widać po tragicznych efektach specjalnych, bez zaskoczenia oraz z morderczymi dłużyznami, które wykańczają widza szybciej niż Bishop oprychów na ekranie. Dno to za mało powiedziane.

Czy jest coś dobrego w tym filmie poza jak zwykle uroczym uśmiechem Jessici Alby? Raczej nie, a Statham wydaje się również przygaszony, szczególnie w momentach, gdy musi grać, a nie po prostu prać po gębach wszystkich naokoło. Promyczkiem humoru jest dorabiający do emerytury Tommy Lee Jones, którego niewielka kreacja rozjaśnia mroki tandety i głupoty. A kim jest przeciwnik Mechanika? Postacią tak bardzo wtórną i mało charyzmatyczną, że łatwo go pominąć. Spełnia tu jedną i ważną funkcję. Jest celem płatnego zabójcy, który na pewno nie pozostawi przy życiu człowieka, który przeszkadza mu w zasłużonych wakacjach.

Słowem podsumowania warto odnotować, że polski dystrybutor znów wykazał się brakiem znajomości języka angielskiego – tytułowe Resurrection tłumacząc jako Konfrontacja. Profesjonalizm pełną gębą, jak to mają w zwyczaju nasi rodzimi dystrybutorzy. Reasumując – od kin trzymać się z daleka, nie tykać również wydania DVD. Najnowszy „Mechanik” to produkcja najgorszego sortu.

 

Tytuł: „Mechanik: Konfrontacja”

Reżyseria: Dennis Gansel

Scenariusz: Tony Mosher, Philip Shelby, Rachel Long, Brian Pittman

Obsada:

  • Jason Statham    
  • Jessica Alba
  • Tommy Lee Jones    
  • Michelle Yeoh
  • Sam Hazeldine
  • John Cenatiempo  

Muzyka: Mark Isham

Zdjęcia: Daniel Gottschalk

Montaż: Michael J. Duthie, Ueli Christen, Todd E. Miller   

Scenografia: Sebastian T. Krawinkel, Antonello Rubino

Kostiumy: Preeyanan 'Lin' Suwannathda

Czas trwania: 98 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus