Recenzja książki "Czarodziejski Statek" Robin Hobb

Autor: Tomasz 'Miroe' Wnuczek Redaktor: jestem_wredna

Dodane: 02-05-2007 14:12 ()


Margaret Astrid Lindholm Ogden karierę pisarską rozpoczęła jeszcze w latach osiemdziesiątych, publikując szereg opowiadań i kilka powieści. Jednak od połowy lat dziewięćdziesiątych zajmuje się głównie pisaniem trylogii, które wydaje pod pseudonimem Robin Hobb. Pierwszą z nich była ceniona Trylogia Skrytobójcy, wydana przed laty w Polsce przez Prószyńskiego i S-ka, wznowiona niedawno przez Maga. Obecnie Mag wypuszcza na rynek kolejne części „Kupców i ich żywostatków”, drugiej trylogii autorki, której wydawania Prószyński nie ukończył. Pierwsza jej część to „Czarodziejski statek”.

 

 

Nasuwa się pytanie, czy to na pewno trylogia, skoro wydawca publikuje ją w sześciu częściach? Informacje internetowe potwierdzają trójdzielność prezentowanej historii. Wniosek jest jeden - Mag, wzorem poprzednika, narusza integralność utworu i nie szanuje woli autorki. Po co? Czyżby całość była aż tak obszerna? Na pewno nie - są to tomiki po 200 stron, więc dzielenie ich wydaje mi się przesadą, szczególnie że dość nagłe urwanie się opowieści nieco pogarsza ogólnie pozytywne wrażenie.

 

Powieść ta jest jak na fantasy dość nietypową. Już sam fakt, iż mamy do czynienia z prozą marynistyczną jest w tym gatunku czymś rzadko spotykanym (wulkany to coś, do czego idzie się pieszo). Do tego główni bohaterowie to nie awanturnicy, ani najemnicy, ani żołnierze i w większości nawet nie piraci. To kupcy. Jest to jedyna znana mi powieść fantastyczna, gdzie przedstawiciele tego zawodu grają pierwsze skrzypce. Plus za próbę wyrwania się ze schematów (tę tendencję widać już było w Trylogii Skrytobójcy, która jednak zdaje się być mocniej skonwencjonalizowana).

 

Drugi plus to ciekawa fabuła, która doskonale obywa się bez jakichkolwiek zagrożeń o skali światowej, a skupia na relacjach między bohaterami z kręgu Pierwszych Kupców, czyli politycznej i ekonomicznej elity Miasta Wolnego Handlu. Bohaterami bardzo krwistymi, mającymi mocno zarysowane poglądy, motywacje i cechy charakteru. Hobb unika banalnego kategoryzowania: dobry, zły, nieistotny. Każdy bohater ma cechy, które czytelnik w nim lubi, ale także takie, które potrafią autentycznie irytować, czy wywoływać antypatię (doskonałym przykładem jest Keffria, siostra głównej bohaterki). Dla przykładu: postać mogąca uchodzić za główny schwarzcharakter powieści to mężczyzna przekonany o swoich racjach, który robi po prostu to, co uznaje za najlepsze dla jego rodziny. Jego wina leży zaś głównie w zaślepieniu. Na tym etapie mamy wręcz do czynienia z powieścią bardziej obyczajową, niż przygodową. Na tym tle trochę blado wypada niepołączony (jeszcze) z pozostałymi wątek ambitnego pirackiego kapitana. On sam w porównaniu z innymi bohaterami wydaje się wciąż dość płaską postacią.

 

Ostatnia pochwała należy się za kreację świata, choć jego obraz jest z pewnością wciąż niekompletny (jeszcze pięć części przed nami). Hobb, mimo wysoce magicznego świata, (żywostatki, obce rasy, węże morskie i inne) umie zachować należyty umiar i nie bije po oczach fajerwerkami. Niemniej jednak, prezentowany obraz jest bardzo kolorowy i interesujący. Sam pomysł żywostatków, luźno nawiązujący do marynarskich przesądów, wydawał mi się wątpliwy, ale sprawdza się zaskakująco dobrze.

 

Beczka miodu wylana, czas na łyżkę dziegciu. Może się czepiam, ale wyjątkowo rażą mnie imiona w tej powieści. Hobb pokazała już wcześniej tendencję do używania w charakterze imion słów pospolitych. Tutaj idzie o krok dalej: jednym je nadaje, innym nie. Brak tu konsekwencji, nawet wśród rodziny zdarzają się osoby o imieniu Kaj i o imieniu Prawy. Nie ulega wątpliwości, że tłumaczenie też poczyniło tu pewne szkody (Chciwus), ale trudno ocenić jak znaczne.

 

Druga kwestia, to wspomniany już wcześniej podział powieści na mniejsze części. W efekcie, pierwszy tom urywa się zdecydowanie zbyt szybko i zostawia czytelnika w lekkiej konsternacji. Dlatego też polecam „Czarodziejski statek” z zastrzeżeniem, że przed lekturą czytelnik zaopatrzy się też w drugą część.

Ja w każdym razie na pewno będę kontynuował lekturę, bo losy Vestritów mocno mnie zaciekawiły. Liczę jedynie na lekkie przyspieszenie tempa akcji.

 

Tomasz 'Miroe' Wnuczek

 

 

 

Tytuł: Czarodziejski Statek

Tytuł oryginału: Ship of Magic

Autor: Robin Hobb

Wydawnictwo: MAG

Rok wydania: 2007

Liczba stron: 371

Wymiary: 115 mm x 185 mm

Okładka: miękka

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...