„Azymut” tom 3: „Antropotamy Nihilu” - recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 27-05-2016 12:00 ()


Niektóre opowieści powinny trwać wiecznie. Tak po prostu. Dając wzruszenie i zabawę, karmiąc zmysły i pobudzając wyobraźnię. Tak też dzieje się za sprawą kolejnej części z serii „Azymut”, która przedłuża w nas uczucie wyjątkowości, a to dlatego, że komiks duetu Lupano i Andreae naprawdę trudno jest porównać do czegoś znanego.

Można mówić, że twórcy po części inspirują się „Przygodami barona Munchausena”, odwołują się do „Alicji w krainie czarów” czy akcentują nastrój z „Księgi tysiąca i jednej nocy”, jak ma to miejsce w albumie „Antropotamy Nihilu”. Proste porównania, nawet do arcydzieł literatury światowej, byłyby jednak krzywdzące dla „Azymutu”. Oryginalność tej wizji jest bowiem czymś niezwykłym.

Początkowe odwołanie się do przemijania nie jest dziełem przypadku. Wszakże pojęcie czasu jest esencjonalnym elementem „Azymutu”, podobnie jak i namiętności, którymi targani są główni bohaterowie. Choćby ciekawość świata, w tym kontekście świetnie zaprezentowanej dalszymi etapami misji Arystydesa Brelokinta – profesor będzie mieć wreszcie sposobność do tego, aby zrozumieć odrobinę tajemnicę upływających chwil i zreflektować się nieco nad dziedzictwem swojego ojca.

Wydarzenia dziejące się w krainach sąsiadujących z Nihilem są istotne, jednak nie aż tak, jak zmagania Manii Ganzy. Jej wizyta w Banku Czasu spowodowała, że na świecie rozpoczęła się wojna totalna. Cena wiecznej młodości to życie wielu niewinnych istnień. Tak też egzystencjalne motywy naturalnie łączą się z heroiczną wyprawą i ucieczką przed matką piękności, królową Eteru.

Burzliwy los (a właściwie latające dywany) doprowadzi ją, a także niestrudzonych towarzyszy (wśród nich nieszczęśliwie zakochanego malarza Eugeniusza) do królestwa Baby Musira. Wejście w świat orientu, nieco jeszcze tajemniczego, który wydaje się równie piękny, jak i niebezpieczny zostało zasygnalizowane, wkrótce zaś z pewnością rozwinięte. Paleta potencjalnych możliwości jest naprawdę bogata.  

Pomysły Lupano odznaczają się filozoficznymi rozważaniami w atrakcyjnej, bo różnorodnej formie. Jest w tym czarny humor, słowne szermierki, czerpanie z legend wykreowanej rzeczywistości, politycznych intryg oraz intensywnych doznań – miłości i zazdrości, tęsknoty i oczekiwania... a także ekscytacji wszystkim, co nowe. Wizualne wyobrażenia są z kolei prawdziwą perłą.

Jean Baptiste-Andreae sprawił, że „Azymut” doświadcza się przede wszystkim, choć oczywiście nie tylko, zmysłem wzroku. Kreska artysty, który delikatnie zaznacza kontury postaci przedstawionych na tle fantastycznych miejsc – pustyń, pałaców, dżungli – jest czarowna i harmonijna. Wrażenie zmysłowości potęgowane jest przez stonowane, a jednak przykuwające uwagę barwy. Klarowna kompozycja sprawia zaś, że narracja wizualna jest niejako dodatkową wartością lektury.

Być może wydaje się to nieprawdopodobne, ale „Azymut” jest coraz lepszy i właściwie pozbawiony jakichkolwiek, najdrobniejszych nawet mankamentów. Zmysłowe damy, śmiali podróżnicy, nieszczęśliwie zakochani artyści, okrutni tyrani, znikająca północ, niby-kanibale, prawie-hipopotamy... nieprawdopodobne? A jednak prawdziwe. I zdecydowanie godne polecenia!

 

Tytuł: „Azymut” tom 3:  „Antropotamy Nihilu”

  • Scenariusz: Wilfrid Lupano
  • Rysunek: Jean-Baptiste Andreae
  • Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe
  • Data wydania: 05.2016 r.
  • Tłumaczenie: Wojciech Birek
  • Stron: 48
  • Format: 240x320 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus