"Rani" tom 1: "Bękartka" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 07-03-2016 10:51 ()


Nie bez przyczyny Jean Van Hamme nazywany jest Midasem współczesnego komiksu. Jako scenarzysta świetnie sobie radzi w każdej konwencji, bez trudu przekuwając proste pomysły w zajmujące historie. O kolejnej serii, która wyszła spod jego ręki zadecydował, można rzec, przypadek, bowiem „Rani” pierwotnie miała być serialem. Jak wiadomo, w opieszałym i rozpieszczonym światku filmowym realizacja niektórych projektów potrafi się niemiłosiernie przeciągnąć. A, że szkoda marnować dobre pomysły, Van Hamme zdecydował się ożywić przygody kruczowłosej heroiny na kartach komiksu, przekazując pałeczkę w kreowaniu jej niesamowitych przygód Didierowi Swysenowi, tworzącemu pod pseudonimem Alcante. Jak zatem prezentuje się owoc współpracy wspomnianych autorów? Na pewno jest wart uwagi.

Utrzymana w stylistyce powieści płaszcza i szpady „Rani” zabiera nas w burzliwe czasy wojny o sukcesję austriacką. Niemniej historyczne wydarzenia są jedynie dalekim tłem tej opowieści. Na pierwszym planie mamy tragedię rodzinną. Dość nagle umiera markiz Charles de Valcourt pozostawiając w spadku pokaźną fortunę oraz ziemskie włości. Wydawać by się mogło, że jego sukcesorem zostanie syn - Philippe Valcourt - utracjusz, obłudnik i rozpustnik. Jednak nobliwy markiz nie zamierza powierzyć swojego majątku nieodpowiedzialnej osobie, bowiem poza synem ma jeszcze córkę. Wprawdzie z nieprawego łoża, ale przysposobioną i posiadającą prawo dziedziczenia.

Tymczasem niczego niespodziewająca się Jolanna kontynuuje naukę w klasztorze, gdy dociera do niej hiobowa wieść o śmierci ojca. Zrozpaczona, pojawia się w rodzinnej posiadłości, gdzie dochodzi do bezpośredniej konfrontacji z plugawym przyrodnim bratem. Intrygant i manipulator bez problemu oczernia Jolannę, zawczasu eliminując rywalkę w wyścigu do rodzinnej fortuny.

Dość łatwo „Rani” przypiąć łatkę komiksowej telenoweli, w której intrygi i knowania co chwila będą mącić perypetie bohaterów. Jednak każdy z wątków, zainicjowanych w pierwszym tomie, zapowiada się nie mniej interesująco. Philippe Valcourt to sprytny oszust, kanalia jakich mało, który z każdej opresji wyjdzie cało, a tylko w „Bękartce” co najmniej trzykrotnie wystawia przychylność losu na próbę. To on jest sprawcą wszelkich nieszczęść Jolanny i kołem napędowym jej przyszłych przygód. Bo bez wątpienia to jej ewolucję będziemy obserwować w kolejnych odsłonach serii. Na razie mamy do czynienia z nieco przestraszoną i nieznająca prawdziwego życia dziewczyną, ale mniemam, że duet twórców postara się w przekonujący sposób pokazać jej metamorfozę.

„Rani” to wyważona mieszanka rodowych intryg, spisków na międzynarodowym szczeblu, rodzinnych rozgrywek, romansu, w końcu niesamowitych przygód tytułowej heroiny. A całość utrzymana w duchu przygód Markizy Angeliki. Van Hamme’owi znów się udało, błahy pomysł przemienił w zajmującą rozrywkę, a przynajmniej „Bękartka” zapowiada trzymającą w napięciu i obfitującą w twisty serię. Wato się z nią zapoznać, a potem nawet sięgnąć po serial, który w końcu również ujrzał światło dzienne. Polecam!

Tytuł: "Rani" tom 1: "Bękartka"

  • Scenariusz: Jean Van Hamme, Alcante
  • Rysunek: Frances Valles
  • Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe
  • Data wydania: 02.2016 r.
  • Tłumaczenie: Jakub Syty
  • Stron: 48
  • Format: 215x290 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus