Mercedes Lackey, Larry Dixon - "Rycerz sowy" - recenzja

Autor: Izabela Wojnowska Redaktor: Motyl

Dodane: 25-01-2016 11:57 ()


Rycerz sowy to ostatnia część trylogii o Sowim Magu autorstwa Mercedes Lackey i Larry’ego Dixona.

Darian Firkin na dobre zadomowił się wśród Sokolich Braci. Pomyślnie przeszedł próbę mistrzowską i został magiem. Ma wielu przyjaciół i ukochaną Keishę, jednak nurtuje go bolesny problem. To tajemnicze zaginięcie jego rodziców przed laty. Młody mężczyzna postanawia ich odszukać, a przynajmniej trafić na ślad, który pomógłby raz na zawsze rozwiązać zagadkę. Wraz z grupą ochotników wyrusza na wyprawę do odległych ziem na północy. Czy spotka tam swoich bliskich? Co jeszcze przyniesie mu podróż w nieznane?

I tak dobrnęliśmy do końca przygód Dariana i jego przyjaciół. Jak zawsze było interesująco, barwnie, z pozytywnym przesłaniem i odpowiednią dozą emocji, choć tym razem nie obyło się bez wad.

Zacznijmy od tych słabszych stron. Niestety, przez mniej więcej połowę książki nie dzieje się zbyt wiele, żeby nie powiedzieć – nie dzieje się nic. Firkin zdaje egzamin na maga, czemu towarzyszy kilka dość widowiskowych opisów użytych czarów, i to w zasadzie wszystko. Na tym etapie książka jest niemiłosiernie nużąca, co potęgują za długie opisy przyrody, zwyczajów i obrzędów różnych plemion, na szczegółach posiłków spożywanych przez bohaterów kończąc. Momentami sytuację ratuje wątek związku Keishy i Dariana, a dokładniej niesprecyzowane rozterki miłosne dziewczyny. Wszystko byłoby dobrze, gdyby właśnie nie to niesprecyzowanie. Keisha coś tam przebąkuje o swoich uczuciach do Dariana, ale nie mówi niczego wprost. Można odnieść wrażenie, że ten motyw jest jakby urwany, niedokończony. Nie oczekiwałabym w tym miejscu fajerwerków, jednak chciałoby się większego rozwinięcie tego problemu, zagłębienia się w niego. Na pewno byłoby to ciekawe. Ale później jest już tylko lepiej.

Wyprawa Dariana w nieznane wreszcie przynosi to, co w Sowim Magu najlepsze. Jest przygoda, walka na śmierć i życie, mistyczne kreatury, herosi, tajemnica… To wszystko czyta się z prawdziwą przyjemnością i nie przeszkadza nawet to, że niektóre rzeczy można z góry przewidzieć.

Nietrudno zatem domyślić się, że Firkin w końcu odnajdzie rodziców. Towarzysząca temu przygoda to jedno, a sens spotkania to inna sprawa. Autorzy tradycyjnie już przemycili w treści wybrany problem, nazwijmy to, dorastania. Tym razem na przykładzie Dariana pokazali nie do końca łatwą relację dorosłego syna z rodzicami. Jest jednak jedno „ale”. Tak jak w przypadku Keishy, tak i ten wątek mógłby być bardziej złożony, przydałoby się więcej psychologii i emocji bohaterów. Trochę szkoda, bo ciekawy motyw sprawia wrażenie opisanego powierzchownie i jakby od niechcenia.

Podsumowując, Rycerz sowy wypada bardzo dobrze, nie tylko na tle pozostałych części trylogii. Poza kilkoma mankamentami i początkiem, przez który trudno przebrnąć, warto czytać dalej, bo późniejsze przygody bohaterów rekompensują to, co mniej udane. Polecam, miłośnikom lekkiej fantastyki, psychologii, choć nie tylko.

 

Tytuł: „Rycerz sowy”

  • Autor: Mercedes Lackey, Larry Dixon
  • Tłumaczenie: Katarzyna Krawczyk
  • Wydawca: Zysk i spółka
  • Data wydania: 09.2015 r.
  • Okładka: miękka ze skrzydełkami
  • Ilość stron: 424
  • Format: 145 x 205 mm
  • Cena: 34.90 zł 

 Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus