„W samym sercu morza” - recenzja

Autor: Damian Drabik Redaktor: Motyl

Dodane: 13-12-2015 00:56 ()


Najnowszemu filmowi Rona Howarda wróżona jest już finansowa klapa, szczególnie że niebawem kina zdominują nowe „Gwiezdne Wojny”. Szkoda, że „W samym sercu morza” nie spotkało się z większym zainteresowaniem widzów, bo to jeden z lepszych filmów jakie ukazały się w ostatnim czasie. Chociaż nie niesie ze sobą świeżości, to doskonale korzysta ze znanych motywów, a sam Howard panuje nad dramaturgią w taki sposób, że film do samego końca trzyma w napięciu.

Obraz przedstawia autentyczną historię załogi wielorybniczego statku „Essex”, który zatonął w 1820 roku, zaatakowany przez kaszalota. Wyczerpani członkowie przez cztery miesiące dryfowali po Pacyfiku w poszukiwaniu ratunku. Ta historia natchnęła Hermana Melville’a do napisania jego najsłynniejszej powieści „Moby Dick”. „W samym sercu morza” przedstawia zarówno postać brytyjskiego literata, który zbiera materiały do książki rozmawiając z Thomasem Nickersonem – jednym z ocalałych z katastrofy „Essex”, jak też przebieg całej wyprawy.

Najnowszy film Howarda, podobnie jak jego poprzedni „Wyścig”, traktuje o rywalizacji. Kapitan-arystokrata George Pollard i charyzmatyczny pierwszy oficer Owen Chase, któremu stale wypominane jest nieszlachetne urodzenie. Obaj najchętniej rzuciliby się sobie do gardeł. Szalenie ambitni i desperacko łaknący sukcesu. Aby upolować ogromnego wieloryba gotowi są wyruszyć na nieznane wody. Ich wzajemna niechęć przeradza się jednak we współpracę w obliczu losu, jaki zgotował im wieloryb-albinos. Bestia stanowi zmaterializowaną niszczycielską siłę natury, ale też symbol jej gniewu wobec krzywd wyrządzanych przez człowieka. Słowa zrezygnowanego Chase’a, który mówi o małości człowieka wobec świata, zdają się być w tej kwestii kluczowe.

Howard jest tutaj romantyczny zarówno w treści, jak i wykonaniu. Horror załogi ujęty w patetyczne ramy i wzniosłe słowa, przedstawiony jest na tle nieba i morza rodem z obrazów Turnera. Dla wielu może być wadą, że reżyser buduje dramaturgię w prosty sposób, właśnie za pomocą stylistyki, emocjonalności i moralizatorstwa, unikając aspektów, które mogłyby nadać tej opowieści głębi, lecz pozbawiłyby ją przygodowego charakteru. Dla mnie jednak o sile tej produkcji świadczą właśnie te emocje, granie na różnych tonach, uderzanie w widza zarówno, gdy bohaterowie polują na wieloryby, jak i gdy wieloryb poluje na nich. Wreszcie… gdy ludzie sami polują na ludzi.

Wiele momentów w „In the heart of the sea” powoduje szybsze bicie serca. Obłędnie zrealizowane sceny polowania na wieloryby, choć mogą budzić sprzeczne emocje, wrzucają widza w sam środek łodzi zmierzającej na spotkanie z morskim potworem. Starcie z ogromną bestią wywołuje przerażenie, a w trakcie sztormu obawiamy się, żeby nie wypaść z kinowego fotela. Strona wizualna produkcji robi bardzo pozytywne wrażenie. Jeżeli tylko pozwolicie się zaciągnąć na „Essex” razem z bohaterami, to emocji wam nie zabraknie.

Wiele można Howardowi zarzucić, ale z pewnością nie braku umiejętności tworzenia przygodowego kina. Bo właśnie jako takie „W samym sercu morza” sprawdza się najlepiej. Niektórym recenzentom brakuje transcendentalnego wymiaru samego Moby Dicka, innym psychologii, na której faktycznie można było rozegrać drugą połowę filmu, mi z kolei przede wszystkim jeszcze silniejszego zarysowania konfliktu między Chase’em a Pollardem. Nie zmienia to faktu, że Howard skupił się przede wszystkim na warstwie przygodowej, zabarwionej co prawda moralizatorstwem, ale widowiskowej, dramatycznej, a niekiedy przyprawiającej nawet o ciarki. Tę historię naprawdę warto zobaczyć na dużym ekranie.

 

Tytuł: „W samym sercu morza"

Reżyseria: Ron Howard

Scenariusz: Charles Leavitt

Obsada:

  • Chris Hemsworth
  • Benjamin Walker
  • Cillian Murphy
  • Brendan Gleeson
  • Ben Whishaw
  • Michelle Fairley
  • Tom Holland  
  • Charlotte Riley

Muzyka: Roque Baños

Zdjęcia: Anthony Dod Mantle

Montaż: Daniel P. Hanley, Mike Hill

Scenografia: Mark Tildesley

Kostiumy: Julian Day

Czas trwania: 121 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 

 


comments powered by Disqus