Brandon Sanderson „Stalowe Serce” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 01-07-2015 22:59 ()


Przywykliśmy do wizerunku superbohaterów ratujących świat, rozpropagowanego przez komiksy koncernów Marvel i DC, a także filmy nakręcone na ich podstawie. Wspaniali mężczyźni i piękne kobiety, poubierani w barwne stroje, charakteryzują się w nich niezwykłym poświęceniem, odwagą i oczywiście zręcznością. A co, gdyby nie tylko niewielkie grupy mutantów stanowiły zagrożenie? Co by się stało, gdyby w świecie stworzonym przez rysowników wszyscy mutanci stanowili bandę bezwzględnych morderców i dyktatorów? To bliższe ludzkiej naturze niż robienie aniołów z ludzi obdarzonych mocami zniszczenia. Z tego założenia wyszedł Brandon Sanderson, pisząc książkę „Stalowe Serce”. I bardzo dobrze mu to wyszło.

David jest sierotą. Wychowywał się w zakładzie dla dzieci, będącym czymś pośrednim między szkołą, domem dziecka i warsztatem wytwórczym. Osierocone dzieci mają tam schronienie, które muszą opłacać ciężką pracą. Dorósłszy, David opuścił to miejsce mając tylko jeden cel: przyłączyć się do którejś z grup Mścicieli, jedynego ruchu oporu przeciwko sprawującym władzę na Ziemi Epikom. Obdarzeni nadludzkimi, wręcz boskimi mocami i przez to niezmiernie trudni do wyeliminowania, są tyranami, którzy zniewolili zwykłych ludzi i sprawują nad nimi bezwzględną władzę. Każdy przejaw buntu likwidują szybko i bezlitośnie. Walczą też między sobą, głównie o terytorium. Ludzie są zrezygnowani, bo jaki sens ma walka tam, gdzie zwyciężyć nie można? A jednak nie wszystko wygląda tak, jak się powszechnie myśli. Istnieją podziemni bojownicy, bagatelizowani przez najważniejszych Epików. Ich nie obchodzi to, że od czasu do czasu Mściciele zabiją któregoś z pomniejszych dręczycieli. Oni sami są zbyt silni i odporni, żeby można im było zaszkodzić, nie mają też sentymentów.  Jednak ta pewność siebie może się zemścić. Do Mścicieli dołącza David, który w dramatycznych okolicznościach posiadł sekret, śmiertelnie niebezpieczny dla Stalowego Serca....

Pomysł, zgodnie z którym „nadludzie”, jako lepsi i silniejsi, przejmują władzę na Ziemi, nie jest nowy. Mieliśmy to w „Nieśmiertelnych” Henry Kuttnera. Ten motyw pojawił się też w oryginalnej serii Star Treka w formie Wojen Eugenicznych, wszczętych celem oczyszczenia Ziemi z ludzi poprawionych genetycznie, opętanych ideą przejęcia władzy nad ludzkością. W „Stalowym Sercu” mamy do czynienia z wyjątkowo brutalnym naświetleniem tematu. Zmienieni przez zjawisko zwane Calamity ludzie są nie tylko obdarzeni nadludzkimi mocami, ale też w beznadziejny sposób skrzywieni psychicznie, pozbawieni empatii, a nawet zwykłej przyzwoitości. Zabijają bez żadnych skrupułów, czasem nawet bez powodu, zabijają, bo nikt nie jest w stanie im przeszkodzić. Są przerażający, bezwzględni, śmiertelnie niebezpieczni i jednocześnie godni najwyższej pogardy. Ich portret jest wyjątkowo odrażający. Czy na pewno wszystkich? To już każdy czytelnik musi odkryć sam.

„Mściciele” to nic innego jak klon formacji „Avengers”, znanej z komiksów i filmów, paralela jest zbyt wyraźna by jej nie zauważyć. Panuje ostatnio moda na komiksopodobne książki. Czy to źle? Pomysł jak pomysł, wszystko zależy od wykonania, które może być kiepskie lub dobre. W przypadku Brandona Sandersona zdecydowanie jest to dobre wykonanie, takie któremu nic nie można zarzucić. To pisarz, któremu można zaufać. Stworzył opowieść co prawda nie oryginalną, ale napisaną sprawnie, ciekawą i niepozwalającą na to, żeby czytelnik się nudził. A także na swój sposób logiczną mimo fantastycznej tematyki. Trzeba też podkreślić, że zadbano o ładną oprawę i elegancki papier, tak że choćbym chciała, nic nie mogę tej książce zarzucić.

 

Tytuł: „Stalowe Serce”

  • Autor: Brandon Sanderson
  • Przekład: Joanna Szczepańska
  • Gatunek: fantasy
  • Okładka: miękka ze skrzydełkami
  • Ilość stron: 444
  • Format: 135x205
  • Rok wydania: 06.2015
  • Wydawnictwo: Zysk i Ska
  • Cena: 34.90 zł


comments powered by Disqus