„Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” tom 5: "Tarzan" - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 28-05-2015 23:19 ()


Jeszcze ćwierć wieku temu najsłynniejszą kreację Edgara Rice’a Burroughsa uznawano za jedną z pięciu najlepiej rozpoznawanych osobowości anglosaskiej kultury popularnej (obok Myszki Miki, Robina Hooda, Sherlocka Holmesa i Supermana). Tarzan - bo o nim właśnie mowa - współcześnie nie wzbudza już takich emocji wśród odbiorców m.in. komiksów. Blask tej postaci wyraźnie przygasł, a jego miejsce zajęli z pozoru znacznie bardziej przebojowi herosi. U schyłku lat sześćdziesiątych nic na to jednak nie wskazywało.

Nie jest zaskoczeniem, że na etapie swojej współpracy z „Dziennikiem Wieczornym” również Jerzy Wróblewski zdecydował się włączyć do grona twórców współtworzących legendę krzepkiego władcy dżungli. Osadzone w egzotycznych sceneriach przygody Tarzana wciąż cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, a okazjonalnie przypominany w polskich kinach cykl filmów z udziałem Johnny’ego Weissmullera skutecznie podsycał popularność tej postaci. Dzieciarnia dorastająca w szaroburych realiach Polski gomułczanej z lubością chłonęła ekscytujące opowieści o zmaganiach wychowanego przez małpy Tarzana m.in. z handlarzami niewolników, plemionami okrutnych kanibali oraz czcicielami podejrzanych bóstw. 

W swojej luźnej adaptacji autor „Tajemnic Wyspy Wielkanocnej” podążył szlakiem zgodnym z literackim pierwowzorem. Stąd dzieje przyszłego władcy małp poznajemy od chwili feralnego dla jego rodziców rejsu, przymusowego wysadzenia na dzikim brzegu oraz narodzin przyszłego władcy dżungli. Skrótowo zaprezentowano etap dojrzewania młodego herosa, dzięki czemu otrzymujemy go niejako w gotowej do heroicznych wyczynów postaci. Ponadto nie zabrakło udziału w obu zilustrowanych przezeń opowieściach („Tarzan” oraz „Skarb Tarzana”) wybranki serca tytułowego bohatera w osobie jego żony Jane oraz ich syna Koraka.

Zgodnie z poetyką pierwowzoru także i w tym przypadku aspekt czysto przygodowy wyraźnie zdominował wspomniane opowieści. Stąd żywot Tarzana wypełniają zmagania zarówno z dziką zwierzyną jak i człowieczymi adwersarzami. Przewagę zapewnia mu nie tylko hart ciała, wynikły z życia w dzikim środowisku, ale też przenikliwa inteligencja. To właśnie za jej sprawą niejednokrotnie udaje mu się skutecznie wymanewrować swoich przeciwników. W swojej interpretacji Wróblewski wyraźnie skłaniał się ku nieco bardziej realistycznemu ujęciu tej postaci. Stąd w odróżnieniu od późniejszych odsłon literackiego pierwowzoru próżno doszukiwać się w niniejszym albumie odniesień do zjawisk nadprzyrodzonych, hybrydalnych ras (m.in. ptako-ludzi) czy też fantastycznych lokalizacji (jak chociażby wizyty głównego bohatera w podziemnej krainie Pellucidar). Aczkolwiek jednostkowym nawiązaniem do quasi-fantastycznych wątków podejmowanych przez Burroughsa jest motyw skrytego w dżungli miasta zamieszkiwanego przez czcicieli prymitywnego bóstwa.

Tarzan w wykonaniu Wróblewskiego wizerunkowo wpisuje się w tradycyjne wyobrażenie tej postaci z czasów tworzenia jego przygód przez Hala Fostera i Burne’a Hogartha. Stąd standardowe „bokserki” z lamparciej skóry oraz zaskakująco schludnie przystrzyżona czupryna o jakiej wcielający się w tę postać Christopher Lambert („Greystoke: Legenda Tarzana, władcy małp”) mógłby co najwyżej pomarzyć. Recz jasna nie mogło zabraknąć swoistego uroku charakteryzującego powieści Burroughsa. Stąd wykreowany przezeń bohater także w tej wersji samodzielnie zdołał opanować umiejętność pisania, a przy okazji swobodnie porozumiewa z wszelkiej maści zwierzątkami. Owa urocza naiwność w portretowaniu Tarzana stanowi raczej walor niż mankament. Oczywiście pod warunkiem, że ewentualny odbiorcy skłonny będzie do odrobiny wyrozumiałości wobec utworu powstałego według standardów fabularnych nieco różniących się od współczesnych. W wymiarze plastycznym Jerzy Wróblewski wypada jak niemal zawsze znakomicie. Drobne fuszerki dostrzegalne np. w anatomii tytułowego bohatera są na tyle incydentalne, że w zasadzie można je pominąć milczeniem. Świat kreowany przekonuje zarówno dobraną scenografią jak i żywiołowością samego Tarzana. Z jednej strony daje się zauważyć typową dla tego autora manierę realistyczną; z drugiej, zapewne w dużej mierze ze względu na szybki tryb realizacji, dostrzegalna jest również niemal malarska wrażeniowość. Nawet pomimo wykonania tego utworu w formule czarno-białej.

Według deklaracji wydawcy w trakcie przygotowywania niniejszej odsłony „Z archiwum…” zdecydowano się dokonać istotnej modyfikacji względem pierwodruku. W obręb kadrów naniesiono bowiem tzw. dymki z kwestiami uczestników obu opowieści zastępując część tekstów znajdujących się pierwotnie pod ilustracjami. Można przypuszczać, że zgodnie z poetyką opowieści obrazkowych publikowanych w dawnej prasie ich treść częstokroć dublowała sytuacje ukazaną na rysunku. Zastosowanie wzmiankowanej ingerencji w oryginał wypada uznać za słuszne, jako że z dużym prawdopodobieństwem zwiększyło to ogólną przyswajalność zawartych w tym tomie opowieści. Zwłaszcza przez czytelników nie przyzwyczajonych do wspomnianej, archaicznej formuły narracji. Album uzupełniono o reprodukcje zapowiedzi publikacji obu opowieści oraz humoreski z cyklu „Wróbelek”.

Piąty tom „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” to nie tylko najobszerniejszy album tej serii. To również kolejny dowód, że Mistrz z Bydgoszczy, swego czasu odrzucony przez decydentów Marvel Comics, miał amerykańskiemu przemysłowi rozrywki bardzo wiele do zaoferowania. Na przykładzie tej publikacji widać bowiem jak na dłoni, że w niczym nie ustępował on współczesnym sobie twórcom pokroju Jima Aparo i Joe Kuberta, którym dane było wizualizować perypetie Tarzana. Tym bardziej szkoda, że nie dano mu szansy zaprezentowania swoich umiejętności czytelnikom po tamtej stronie Atlantyku. Niewykluczone, że dzięki temu status klasyka miałby zapewniony nie tylko nad Wisłą i Narwią. Dumni Amerykanie niech żałują, bo zaiste wiele stracili! Trochę również żal, że przygoda mistrza z kreowaniem przygód Tarzana ograniczyła się do zaledwie dwóch opowieści. Z drugiej strony dobre i to.

 

Tytuł: „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” tom 5: "Tarzan"  

  • Tekst i ilustracje: Jerzy Wróblewski 
  • Adaptacja komiksowa na podstawie książek Edgara Rice’a Burroughsa
  • Grafika na okładce: Jerzy Wróblewski 
  • Rekonstrukcja graficzna pasków komiksowych: Maciej Jasiński 
  • Wydawca: Wydawnictwo Ongrys – Leszek Kaczanowski 
  • Data publikacji: 16 maja 2015 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 30 x 21 cm
  • Papier: kredowy 
  • Druk: czarno-biały
  • Liczba stron: 60
  • Cena: 26,90 zł 

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w „Dzienniku Wieczornym” od 16 lutego 1969 r. oraz 8 czerwca do 22 sierpnia 1969 r.

Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus