"Cenzura" - opowiadanie

Autor: Andrzej 'Ejdżej' Jakubiec Redaktor: jestem_wredna

Dodane: 04-04-2007 16:17 ()


Restauracyjka mieściła się w jednym z ogromnych stalowo-szklanych potworów korporacyjnego molocha telefonii komórkowej. Przyciemniane, wielosegmentowe okna odbijały resztki szarawego światła przebijającego się przez nadchodzące szybko deszczowe chmury. Ostatnie dni mijały w atmosferze wciąż siąpiącej mżawki - nieszkodliwej, ale zarazem nieprzyjemnie kąsającej chłodnymi igiełkami odsłonięte części ciał przechodniów. Stacje meteorologiczne już od kilkunastu godzin nadawały informacje o zbliżającym się froncie atmosferycznym i możliwości natężenia opadów, na razie jednak nie znalazły one swojego odbicia w codziennej rzeczywistości.

 

 

Jon Steward stał na rogu ulicy naprzeciwko restauracji, skryty pod małym daszkiem z falistej blachy, uważnie obserwując przechodniów. Deszcz powoli przybierał na sile. Coraz większe krople wody upadały na ziemię stopniowo pokrywając ją nieregularnymi kałużami. Powietrze, dotąd dość ciepłe, zaczęło się ochładzać, a specyficzna woń kwaśnego opadu wypełniła uliczne zakamarki, tłumiąc z czasem inne zapachy. Niczym grzyby po deszczu, nad głowami przechodniów szybko wykwitły wielokolorowe, plastikowe parasole. Mężczyzna, wciąż lustrujący bacznym spojrzeniem okolicę, poprawił poły swojego brązowego prochowca, szczelniej się nim owijając. Po niebie, pomiędzy budynkami, sunął sterowiec reklamowy TechDentu, zalewając pieszych obrazami uśmiechniętych ludzi o śnieżnobiałych zębach i tandetną reklamową muzyczką.

 

Po kilku minutach nużącego oczekiwania, w polu widzenia Stewarda pojawiła się postać, której wypatrywał. Niewysoki, szczupły mężczyzna nie wyróżniał się z tłumu niczym szczególnym. Podobnie jak większość niósł w ręce jednorazowy parasol, pod pachą drugiej natomiast trzymał niewielkich rozmiarów teczkę z imitacji czarnej skóry. Dotarłszy do wejścia restauracji, skręcił do środka. Steward odczekał kilka chwil, po czym postawiwszy kołnierz płaszcza i nasunąwszy kapelusz głębiej na głowę, przeciął jezdnię dzielącą go od wejścia do kawiarenki kilkunastoma energicznymi krokami, lawirując przy tym pomiędzy stojącymi w korku pojazdami. Szklane drzwi rozsunęły się przed nim automatycznie.

 

Wnętrze urządzone było w stylu retro. Drewniane krzesła i stoliki stojące pod ścianami mile komponowały się z przytłumionym światłem spływającym z wieloramiennych żyrandoli oraz cichą muzyką sączącą się przez zawieszone pod sufitem głośniki. Uwagę Stewarda na chwilę zwróciła siedząca przy oknie dziewczyna. Przed nią na okrągłym blacie otwarty był wbudowany terminal informacyjny, który najwyraźniej przestał ją interesować już jakiś czas temu, bo wyświetlacz LCD przeszedł w stan oczekiwania. Obok ekranu stała kawa w wysokiej szklance z barwionego szkła i popielniczka z kilkoma zgaszonymi niedopałkami papierosów. Dziewczyna mieszała kawę dość bezwiednym ruchem, wpatrując się przy tym w spływające po szybie strugi deszczu. Zorientowała się chyba, że ktoś ją obserwuje, bo odwróciła wzrok od nieistniejącego punktu na horyzoncie za oknem. Kocie spojrzenie rzucone spod długich rzęs i nienagannego, lekkiego makijażu spowodowało u Stewarda mrowienie w opuszkach palców. Speszony spuścił wzrok. Kątem oka zauważył jeszcze tylko jak kobieta uśmiecha się. Miała naprawdę ładny uśmiech.

 

Nieco sztywno przeszedł w głąb sali, starając się wypatrzyć mężczyznę, za którym tu przyszedł. Siedział sam, przy dwuosobowym stoliku. Młoda kelnerka właśnie podawała mu kawę w takiej samej wysokiej szklance, jaką miała dziewczyna przy oknie. Steward podszedł do stolika.

 

- Można się przysiąść? - spytał spokojnie.

 

- Jasne - odparł mężczyzna wskazując skinieniem siedzenie.

 

- Deszczowa aura nas ostatnio dopadła - rzucił hasło Steward.

 

- W Londynie zawsze jest gorzej - usłyszał w zamian odzew. Teraz był już pewien, że trafił do odpowiedniego człowieka. Poprzedni kontakt zmuszony był niestety do wyjazdu z miasta po tym, jak pewni natarczywi ludzie próbowali za wszelką cenę do niego dotrzeć. Swojego aktualnego rozmówce widział na własne oczy pierwszy raz w życiu. Wcześniej, w celu jego rozpoznania, mógł posiłkować się tylko kilkoma zdjęciami.

 

- Syntetyczna? - rzucił Steward spoglądając na szklankę wypełnioną ciemnym płynem.

 

- Nie. W stu procentach prawdziwa. Ponoć z Kolumbii.

 

- Musi być cholernie droga...

 

- Czasem można sobie pozwolić na odrobinę luksusu... - stwierdził mężczyzna po czym znacznie ściszywszy głos dodał - ...ale nie o tym przecież przyszliśmy tu rozmawiać. Masz pieniądze?

 

- Jak zawsze. Carpenter powinien był ci powiedzieć, że jestem sumiennym klientem.

 

- Mówił, ale w tym fachu nigdy nie możesz być zbyt pewny.

 

Jon sięgnął do kieszeni po chip kredytowy i położył go na stole. Jego rozmówca przez dłuższą chwilę szukał czegoś w swojej czarnej teczce, po czym wyjął z niej żółtą, plastikową kopertę pocztową. Wymiana nastąpiła szybko. Koperta znalazła się w wewnętrznej kieszeni płaszcza Stewarda, a odpowiednia suma pieniędzy na koncie jej dostawcy. Nowy właściciel koperty chciał jak najszybciej znaleźć się w domu, pożegnał się więc niezbyt wylewnie, po czym szybkim krokiem wyszedł na ulice. Kiedy przechodził koło stolika przy oknie dziewczyny już nie było.

 

Pierwsza fala deszczu najwyraźniej przeszła, bo opad znów przerodził się w uciążliwą mżawkę. Zawołał bezzałogową taksówkę i skierował ją do domu. Kilkanaście minut później pojazd zatrzymał się przed wysokim budynkiem mieszkalnym. Zapłacił za przejazd chipem, po czym wysiadłszy, skierował się do zewnętrznej windy. Na jednej z wewnętrznych ścian ktoś sprayem namazał tytuł jakiejś starej gry RPG z początków dwudziestego pierwszego wieku. W dwa tysiące dwunastym rządzący Unią Euroamerykańską ludzie z kręgów konserwatywno-chadeckich uznali ogólną szkodliwość gier fabularnych i komputerowych, a także pewnych programów telewizyjnych, po czym wymusili na rządach państw podległych wprowadzenie ostrej cenzury. Wszystkie gałęzie tych rozwiniętych przemysłów rozrywkowych działały nadal, jednak programy i filmy stały się ideologicznie poprawne, przypominając swoją treścią podręczniki indoktrynacyjne, którymi na dłuższą metę były.

 

W domu Steward otworzył kopertę. Wewnątrz znajdował się minidisc. Włączył zestaw wideo-odtwarzacza i wsunął nośnik w odpowiednie miejsce. Literki pojawiały się w zawrotnej szybkości na holograficznym wyświetlaczu.

 

„Ciężkie czasy nastały dla nas - prawdziwych graczy. My jednak niezależnie od warunków atmosferycznych, wojen i wszelkich innych przeciwności losu dostarczamy wam, co miesiąc, nowe, świeże informacje z undergroundowej sceny rozrywkowej...”

 

 

 

Steward uśmiechnął się pod nosem. Niełatwo było dostać aktualizację Paradoksu.

 

 

Z dedykacja dla takiej jednej, co nie lubi cybera,

A jakoś łatwo zawsze mi się dla niej pisze...

 

 

Andrzej 'Ejdżej' Jakubiec


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...