"Munch" - recenzja

Autor: Ania Stańczyk Redaktor: Motyl

Dodane: 27-12-2014 09:31 ()


Ten, który malował nie to, co widzi, a to, co widział. Ten, który nadał blasku malarstwu norweskiemu. Poeta pędzla, wirtuoz palety itp., itd. Jednym słowem – Edvard Munch. Steffen Kverneland postanawia zerwać z banalnymi, wysławiającymi geniusz malarza biografiami i opowiedzieć jego historię raz jeszcze, z zupełnie nowej perspektywy, a na dodatek w formie powieści graficznej. Co z tego wyniknie? Przeczytajcie sami.

Steffen Kverneland wykonał tytaniczną pracę, rekonstruując żywot norweskiego ekspresjonisty z fragmentów listów, opisów, wspomnień, notatek, tekstów literackich. Nie sposób w tym miejscu wymienić wszystkich źródeł, z których korzystał autor przy tworzeniu albumu. Ogrom pracy badawczej, leżącej u podstaw komiksu  jest naprawdę imponujący. Kverneland już na pierwszych planszach informuje nas, że stawia sobie za cel stworzenie biografii Muncha składającej się wyłącznie z cytatów. Niech źródło mówi samo za siebie! Buńczuczne założenie urzeczywistnia się, dając nam zupełnie nowe spojrzenie na legendę norweskiego malarstwa – bez bredzenia o pięknym obliczu artysty, na którym geniusz odcisnął swe niezatarte piękno, bez traktowania go jak obdarzonego supermocami łącznika pomiędzy światem ziemskim a rzeczywistością wyższego rzędu.

Kverneland podchodzi do tematu lekko, z przymrużeniem oka, pozwalając sobie na konfabulacje, a nawet naśmiewanie się z wysiłków „poważnych” badaczy, traktujących Muncha jak skarb narodowy. Życiorys przedstawiony w albumie pełen jest elementów, które w tradycyjnych opracowaniach są jedynie wzmiankowane, a bez których trudno sobie wyobrazić atmosferę artystycznej bohemy, w której tworzył i przez długi czas żył tytułowy bohater. Przez stronice albumu przelewa się zatem morze alkoholu, a wszędzie unosi się duszny opar erotyki, snu i absurdu. Trzeba przyznać, że autor z pieczołowitością oddaje codzienność życia w bohemie, lekko i bezboleśnie podając czytelnikowi kolejne fakty historyczne. Scenariuszowi, będącemu kolażem autentycznych źródeł tekstowych dotyczących Muncha, towarzyszą rozliczne cytaty wizualne. Autor przetwarza obrazy, szkice i fotografie, czyniąc z nich punkt wyjścia do stworzenia graficznej strony opowieści. Przestylizowane sylwetki poszczególnych bohaterów wywodzą się zatem z zachowanych portretów, a kolejne krajobrazy czy sceny są mocno zakorzenione w obrazach tytułowego bohatera. Co ważne, Steffen Kverneland nie naśladuje niewolniczo opisywanego przez siebie artysty – przeciwnie, twórczo przetwarza jego dzieła, tworząc dodatkowy kontekst dla cytowanych tekstów, a nawet używając obrazu jako komentarza.

Munch w interpretacji Kvernelanda to nie tylko genialny artysta. To pełnokrwisty, wielowymiarowy człowiek, niepozbawiony wad, czasem zachowujący się bezmyślnie, często zwyczajnie zagubiony. Autor kpi z mitu ukutego przez Norwegów, czyniącego z Muncha genialnego narodowego twórcę, nieskazitelnego jak łza, którego głowę zaprzątały li tylko głębokie przemyślenia na temat nowych kierunków w sztuce, prawd uniwersalnych etc. Dlatego też gorąco polecam zapoznanie się z albumem, który ukazał się nakładem wydawnictwa Timof i cisi wspólnicy. Każdy, kto po niego sięgnie, nie powinien być rozczarowany.

 

Tytuł: "Munch"

  • Scenariusz: Steffen Kverneland
  • Rysunek: Steffen Kverneland
  • Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
  • Tłumaczenie: Helena Garczyńska
  • Data wydania: 05.2014 r.
  • Liczba stron: 280
  • Format: 210x280 mm
  • Oprawa: twarda
  • Druk: kolor
  • Papier: kreda
  • Cena: 126 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus