„Serce, serduszko” - recenzja

Autor: Damian Drabik Redaktor: Motyl

Dodane: 03-12-2014 20:25 ()


„Wenecja” – najdoskonalszy pod względem technicznym film Jana Jakuba Kolskiego, stanowiła definitywny koniec pewnego etapu w jego twórczości. Zakorzeniona w realizmie magicznym stylistyka, odwołania do swojskości, prostej codzienności, ludowych wierzeń oraz religijnych motywów, były cechami charakterystycznymi dla obrazów Kolskiego. Reżyser zerwał z tym zupełnie, realizując surowy, zimny i celowo niedbale nakręcony „Zabić bobra”. Przygoda z kinem gatunkowym nie okazała się dla reżysera łaskawa. Kontrowersyjne dzieło nie przypadło do gustu polskim krytykom, lecz zyskało jako takie uznanie zagranicą. Teraz na ekranach naszych kin zagościł najnowszy film twórcy „Jańcio Wodnika” – „Serce, serduszko”.

To opowieść o wychowywanej w domu dziecka Maszeńce, której marzeniem jest dostać się do szkoły baletowej. Dziewczyna ucieka z zakładu, aby dotrzeć na czas na egzamin w Gdańsku. Rusza za nią Kordula – nowa pracownica placówki, a z czasem do podróży przyłącza się także uzależniony od alkoholu ojciec dziewczynki.

„Serce, serduszko” to typowe familijne kino drogi ze wszystkimi jego zaletami i wadami. Kolski zrealizował sprawny, wręcz modelowy film obleczony w ładne obrazki oraz miłe słówka. Na ekranie dokonuje się wielka przemiana bohaterów, z których każdy odnajdzie samego siebie i to, czego najbardziej potrzebuje. Postaci są płaskie, schematyczne, pozbawione głębszego rysu psychologicznego. W zamian za to reżyser obdarza je charakterystycznymi cechami i barwi ich wizerunki. Na szczęście reszty dopełniają aktorzy, którzy przydają swoim bohaterom więcej energii i życia, niż przewidział scenariusz. Dzięki temu śledzi się ich poczynania z nieschodzącym z twarzy uśmiechem. Mimo banałów „Serce, serduszko” to niezwykle ciepłe kino o sile miłości i przyjaźni.

W dużej mierze Kolski, swoim zwyczajem, celebruje wiejskość, chociażby poprzez piękne zdjęcia Piotra Lenara. Zamglone panoramy, rysujące się w oddali wzgórza i doliny, drewniany kościół czy przerzucony nad rzeką most stanowią miłe dla oka obrazy, którym – dzięki odpowiedniemu ułożeniu kamery – nie brakuje magii. Mimo to w przeciwieństwie do poprzednich dzieł reżysera, fabuła mocno zakorzeniona jest w realizmie i nie przewiduje baśniowych elementów. Lokacje przemierzane przez bohaterów, zapełnione są osobliwymi, choć – jak wspomniałem wcześniej – jednowymiarowymi postaciami. Powracający na duży ekran Franciszek Pieczka gra starca mieszkającego ze swoimi lalkami, zaś przed jego wiejską chatką znajduje się karuzela rodem z wesołego miasteczka. Tymczasem Borys Szyc wciela się w zdziwaczałego księdza, który beatboxuje i nagrywa videoblog. Co postać, to oryginał.

Kolski nie unika pułapek. Popada w banał, opiera się na schematach, upraszcza bohaterów, a w dodatku wieńczy film kiczowatym teledyskowym występem głównej bohaterki. Jednak produkcji nie da się odmówić uroku. Maszeńka grana przez znakomitą debiutantkę Marię Blandzi potrafi zjednać sobie serca widzów równie łatwo, co kiedyś Gienia w „Jasminum”, zaś widok Marcina Dorocińskiego przebranego za baletnicę to prawdziwa perełka. Pomimo swej prostoty, „Serce, serduszko” posiada wszystko, co trzeba, aby dobrze się na nim bawić. Najnowsze dzieło Jana Jakuba Kolskiego to familijne kino z pozytywną energią, utalentowaną obsadą i baśniowymi kadrami. Ruszajcie w drogę. Dobra zabawa gwarantowana.

 

Tytuł: „Serce, serduszko”

Reżyseria: Jan Jakub Kolski

Scenariusz: Jan Jakub Kolski

Obsada:

  • Maria Blandzi
  • Julia Kijowska
  • Marcin Dorociński
  • Gabriela Muskała
  • Borys Szyc
  • Maja Komorowska
  • Franciszek Pieczka

Muzyka: Dariusz Górniok

Zdjęcia: Piotr Lenar

Montaż: Piotr Kolski

Scenografia: Joanna Macha       

Kostiumy: Małgorzata Zacharska

Czas trwania: 110 minut 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus