"Śmieć" - recenzja

Autor: Damian Drabik Redaktor: Motyl

Dodane: 23-11-2014 23:39 ()


Twórca „Billy’ego Elliota”, Stephen Daldry, powraca ze swoim najnowszym filmem zatytułowanym „Śmieć”. Fabuła osadzona jest w brudnym, tętniącym od ubóstwa, przemocy i policyjnej korupcji świecie brazylijskich slumsów. Zaśmiecone i przeludnione obrzeża kontrastują z pełnymi przepychu częściami Rio de Janeiro. Znakomicie uchwycił to operator Adriano Goldman, który za pomocą kilku sugestywnych ujęć panoramicznych podkreśla ścierające się lokacje i ścisk.

Poznajemy chłopaka przynależącego do lokalnej, biednej społeczności mieszkającej u brzegu gigantycznego wysypiska śmieci i trudniącej się jego przeszukiwaniem. Życie miejscowych koncentruje się wokół pracy i kościoła prowadzonego przez amerykańskiego misjonarza oraz pomagającej mu wolontariuszki. Pewnego razu młody bohater znajduje wypchany pieniędzmi i tajemniczymi drobiazgami portfel. Na miejscu szybko zjawia się policja. Okazuje się, że na zawartości portfela szczególnie zależy pewnemu wpływowemu politykowi. Chłopak nie zamierza pomóc skorumpowanej policji i ściąga na siebie kłopoty. Wraz z przyjaciółmi postanawia na własną rękę rozwikłać zagadkę znaleziska, przy okazji poznając tragiczną historię jego właściciela.

Stephen Daldry wie, jak trzymać widza w napięciu. W odbiorze „Śmiecia” nie przeszkadza ani naiwność fabuły, ani naciągany scenariusz, bowiem odpowiednie poprowadzenie akcji i nienachalne podkreślenie wątku przyjaźni sprawiają, że film ogląda się z wielką przyjemnością. Z ogranych elementów reżyser układa angażującą opowieść, trochę baśniową, trochę przerysowaną, ale mocno zakorzenioną w brutalnym świecie. Najważniejsze, że Daldry idealnie omija dialogowe banały, w które można było wpaść, kiedy opowiada się właśnie o sile przyjaźni, czy wierze w Boga. Reżyser zamiast wkładać w usta księdza patetyczne przemowy, zwyczajnie podkręca tempo akcji, tym samym wystarczy zaledwie słowo czy gest. W rezultacie „Śmieć” okazuje się być wciągającym, tętniącym od pozytywnej energii kinem.

Spora odpowiedzialność spoczywała na odtwórcach ról, trzeba jednak przyznać, że niedoświadczeni młodzi aktorzy, wcielający się w głównych bohaterów, radzą sobie całkiem nieźle i bez trudu ciągną tę produkcję do przodu. Da się wyczuć między nimi więź, dzięki czemu widz może się z nimi utożsamiać. Gorzej wypadają doświadczeni aktorzy, jak znany z „Elitarnych” Wagner Moura czy Martin Sheen i Rooney Mara. Ich występy ograniczają się do „prezentowania się” na ekranie, nie mają większego miejsca do popisu. Choć należy podkreślić, że postać księdza jest naprawdę ciekawie napisana. To stary zgorzknialec małej wiary, nadużywający alkoholu i przekleństw – mimo to nie mamy wątpliwości, że jest dobrym człowiekiem. Postać sprawdziłaby się doskonale, gdyby Sheen przydał jej odrobinę charyzmy i wyrazistości. Niestety tego nie zrobił.

Pędząca w rytm wpadających w ucho tematów muzycznych Antonia Pito produkcja całkiem niespodziewanie stanowi znakomitą rozrywkę. Podobnie jak w przypadku poprzedniego filmu Daldry’ego – „Strasznie głośno, niesamowicie blisko”, podążamy za młodym bohaterem próbującym rozwikłać tajemnicę. O ile jednak tam reżyser popadł w pretensjonalny i górnolotny ton, o tyle tutaj dobrze wyważa akcenty i oddaje widzom to, co najlepsze. „Śmieć” jest zaangażowany w kwestie brazylijskiej polityki, porusza kwestie przemocy, wyzysku i korupcji, ale dla Daldry’ego ważniejsza jest jego opowieść oraz piękna pochwała przyjaźni. Takie kino naprawdę chce się oglądać.

 

Tytuł: "Śmieć"

Reżyseria: Stephen Daldry

Scenariusz: Richard Curtis

Obsada:

  • Wagner Moura
  • Rooney Mara
  • Martin Sheen
  • Selton Mello
  • André Ramiro
  • Rickson Tevez
  • José Dumont
  • Gabriel Weinstein

Muzyka: Antonio Pinto

Zdjęcia: Adriano Goldman

Montaż:  Elliot Graham

Scenografia: Tulé Peak

Kostiumy: Bia Salgado

Czas trwania: 115 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


comments powered by Disqus