"Z archiwum Jerzego Wróblewskiego" tom 4: "Przygody Szeregowca Kromki" - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 15-10-2014 16:31 ()


Reedycja prasowej części dorobku Jerzego Wróblewskiego ma się dobrze. Nie tylko z tego względu, że ciągłość wydawnicza tej inicjatywy drugi rok z rzędu zostaje zachowana. Także z tego powodu, że obok zwartych fabuł (m.in. „Skarbu Irokezów” i „Jamesa Harta”) realizatorzy tej ważnej serii zdecydowali się również na prezentację pasków komiksowych publikowanych niegdyś w niemal zupełnie zapomnianej gazecie - „Żołnierz Polski Ludowej”.

Zasięg propagandowego periodyku ograniczał się bowiem do poborowych Pomorskiego Okręgu Wojskowego, a zatem znacznie ustępował popularnej popołudniówce jaką był w dobie PRL „Dziennik Wieczorny”. Stąd bohatera owych pasków – szeregowca Kromkę – można zapewne uznać za jedną z najmniej znanych osobowości rodzimego komiksu. Czwarty tom „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” to doskonała okazja do przypomnienia (czy może trafniej: przedstawienia) współczesnym czytelnikom tej poczciwej i zabawnej postaci.

Okoliczności zaistnienia szeregowca Kromki można śmiało uznać za ciekawostkę samą w sobie. Otóż w czasach, gdy Związek Sowiecki szykował się do tzw. „walki o pokój” (czyt. podboju Europy Zachodniej) również i PRL, jako faktyczna półkolonia Kremla, realizowała tę doktrynę. Stąd od poboru do armii nie było – ujmując rzecz kolokwialnie – zmiłuj. I to bez względu na to czy odbywało się seminaryjne przygotowanie do stanu kapłańskiego czy też pełniło rolę jednego z filarów poczytnego dziennika. Stąd też i Jerzy Wróblewski, od 1959 r. wzięty grafik wzmiankowanego „Dziennika Wieczornego”, otrzymał tzw. powiastkę z WKU (Wojskowej Komendy Uzupełnień), swego czasu zmory wielu młodych Polaków. Stąd u schyłku 1960 r. poborowy Wróblewski stawił się w wyznaczonej mu jednostce co być może przyprawiło naczelnego zatrudniającej go gazety o stan przedzawałowy. Wygląda bowiem na to, że już na tak wczesnym etapie swojej twórczej aktywności „ojciec” Binio Billa zdołał zaskarbić sobie przychylność całkiem licznego grona czytelników. Interwencja redakcji u dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego (ciekawe czy funkcji tej nie pełnił wówczas znany skądinąd gen. Jaruzelski…) okazała się na tyle skuteczna, że Wróblewskiemu łaskawie odpuszczono czołganie się w błocie oraz wysadzanie makiet NATO-wskich czołgów, a miast tego posadzono przy wygodnym biureczku. Szefostwo „Dziennika Wieczornego” mogło zatem spać spokojnie, bo regularna dostawa prac skradzionego im przez armię „Skarbu” była zapewniona. Warunkiem takiego trybu odbywania służby wojskowej był jednak jego udział w ilustrowaniu „Żołnierza Polski Ludowej”, gazety kolportowanej wśród poborowych wspomnianego okręgu. Wróblewskiemu nie trzeba było powtarzać dwa razy i tym sposobem „narodził” się szeregowiec Kromka.  

Z pewną dozą ostrożności można uznać tę postać za odległego kuzyna Szalonego Grzesia (zob. „Dawny komiks polski” t. 2). Gagi autorstwa Wróblewskiego wolne są jednak od patriotycznej wymowy komiksu Kamila Mackiewicza. Dzięki temu pierwszy z wspomnianych twórców zdołał uniknąć (a przynajmniej tak wynika z zebranego w niniejszym tomie materiału) zadęcia cechującego gomułkowską propagandę, zwykle deformującą autentycznie szczere przejawy przywiązania do Ojczyzny. Miast tego skupił się on na uchwyceniem humoru sytuacyjnego i z tego zadania wyszedł obronną ręką. Co więcej, próżno szukać tu przejawów cynizmu oraz szyderstwa, których nie brak we współczesnych humoreskach. „Przygody szeregowca Kromki” to raczej twór pokrewny wczesnym pracom Janusza Christy, powstałym w czasach, gdy Kajtek-Majtek jeszcze nie poznał Koka i tym samym zmuszony był bawić czytelników „Wieczoru Wybrzeża” w pojedynkę. Tytułowy Kromka to w gruncie rzeczy antyteza socjalistycznego „gieroja”, którego przeznaczeniem miał być udział w desantowaniu Jutlandii, wysp duńskich i północnych wybrzeży NRF. A to przyczynia się do pogłębienia groteskowości tej postaci; choć w raczej w pogodnym rozumieniu tego słowa.  

Czas spędzony nad wymyślaniem i rozrysowywaniem przygód szeregowca Kromki z pewnością nie był czasem straconym. Wróblewski ukształtował humorystyczną odmianę swojego stylu co w przyszłości zaowocowało takimi opowieściami jak „Nie z tej Ziemi” („Z archiwum…” t.1), a w dalszej perspektywie cyklem o szeryfie z Rio Klawo. Co więcej, Kromka nie był jedyną tego typu kreacją Wróblewskiego powstałą w trakcie jego współpracy z wojskowym periodykiem. A to z tego względu, że kontynuował on realizację komiksowych pasków i humoresek na potrzeby „Żołnierza Polski Ludowej” również w cywilu. Miejsce sympatycznego wojaka zajął jednak nie mniej ujmujący szeregowiec Rakieta. Niewykluczone, że pewnego dnia koneserom klasyki polskiego komiksu będzie dane zapoznać się również z jego perypetiami.

Album uzupełnia zbiór jednokadrowych humoresek, które również zamieszczano na łamach „Żołnierza Polski Ludowej”. Ich ogólny klimat wpisuje się w typ humoru obecny w perypetiach szeregowego Kromki. Pod względem jakości edycji niniejszy tom w niczym nie ustępuje wcześniejszym epizodom serii. Dodano ponadto paginację oraz zapowiedź kolejnej, piątej już odsłony „Z archiwum…”. Złożą się na nią opowieści z udziałem samego Tarzana. Zaiste ciekawe jak klasyczna osobowość zrodzona w wyobraźni Edgara Rice’a Burroughsa wypadnie w ujęciu Mistrza z Bydgoszczy. Już tylko po ilustracji na okładce przygotowywanego tomu można mniemać, że także do tego zadania Wróblewski podszedł z charakterystycznym dlań profesjonalizmem. 

 

Tytuł: „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” t. 4  

  • Tekst i ilustracje: Jerzy Wróblewski 
  • Grafika na okładce: Jerzy Wróblewski 
  • Przygotowanie okładki: Andrzej Janicki  
  • Rekonstrukcja graficzna pasków komiksowych: Maciej Jasiński 
  • Wydawca: Wydawnictwo Ongrys – Leszek Kaczanowski 
  • Data publikacji: 4 października 2014 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 30 x 21 cm
  • Papier: kredowy 
  • Druk: czarno-biały
  • Liczba stron: 40
  • Cena: 26,90 zł 

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w „Żołnierzu Polski Ludowej” od 6 stycznia 1962 r.  do wczesnej wiosny (?) 1964 r.

Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus